Wpis z mikrobloga

Na Wykopie pojawiły się głosy, że burdy we Francji robią Francuzi, ponieważ według francuskiego rozumienia narodowości jest ona zredukowana niemalże do samego obywatelstwa. Potomkowie imigrantów sprzed pokolenia czy dwóch łapią się do tej kategorii – są Francuzami. Owszem. Państwo im powiedziało, że po przybiciu stempla będą Francuzami, to są Francuzami.

I co to zmienia w ocenie faktów? Ludzie, którzy podług tego dość prymitywnego, powierzchownego rozumienia są Francuzami, nie czują jednak związku z Francją i jej ideałami, grzęzną w gettach, radykalizują się, identyfikują się nierzadko z krajami pochodzenia ojców i dziadków, np. Algierią; łączy ich często religia, obca „rodowitym” Francuzom. Papierek czy stempelek, jak widać, nie są w stanie stworzyć ich francuskiej tożsamości. Powstają dwa społeczeństwa w jednym. Można ich nazwać wszystkich – jednych i drugich – Francuzami? Można, ale co z tego, skoro jedni i drudzy Francuzi to Francuzi innego typu, niezdolni do stworzenia wspólnoty?

Chyba można powiedzieć, że naród tworzy coś więcej niż obywatelstwo, tj. kultura i jej ideały. Poza tym, wbrew współczesnym dogmatom, motyw rasowy („ty wyglądasz inaczej – a więc jesteś inny, jesteś obcy, nie jesteś nasz”) zawsze będzie odgrywał jakąś rolę. Jak mniejszość rasowa się zwiększa, to izoluje ją to bardziej od reszty społeczeństwa, bo oni tym bardziej wtedy wolą trzymać ze swoimi, których jest dużo.

#francja #zamieszki #bekazlewactwa
  • 4