Wpis z mikrobloga

Przypomniało mi się, jak kiedyś posprzeczałem się z jednym wykopkiem na jakiś temat - chyba kwestie kosztów paliwa i ogólnej ekonomii korzystania z samochodu, skąd to wynika, etc. Zwykła gówno-dyskusja. On uważał A, a ja B. Nic by tym nadzwyczajnego nie było (pamiętam tylko, że bardzo nadinterpretował moją wypowiedź i złapał ból dupy o nic).

Nic nadzwyczajnego by się nie stało, gdyby nie to, że potem przez pół roku prześladował mnie w komentarzach xDDD Okazało się, że to jakiś #!$%@?. Normalnie, co chwila, zanim w końcu go zablokowałem, pisał w różnych znaleziskach komentarze wołając mnie i dalej mając ból dupy o to, że ja to pewnie dalej swoje. Pewnie sobie wyobrażacie takie typowe sarkastyczne pociski. I to by było nawet do przełknięcia, gdyby skojarzyła mu się ze mną jedna taka rzecz i zawołał mnie raz. Ale ten #!$%@?, który w przyszłości pewnie kogoś zabije i wyrucha jego zwłoki, wołał mnie w ten sposób co chwila. Ja #!$%@?ę, creepy to było. I pomyśleć, że ktoś taki miałby mieć moje rzeczywiste dane, numer telefonu i zamiast pisać komentarze, to np. regularnie stać pod moim domem. Brrrrr... Współczuję ludziom, którzy mają takich prawdziwych stalkerów.

Ja się z nim nawet nie sprzeczałem, nie reagowałem, nic nie odpisywałem. A ten #!$%@?ł w kółko to samo. Skąd w ogóle człowiek w życiu bierze taką determinację do czegokolwiek? Nie mówiąc już o energii ukierunkowanej w stronę nieznanej, anonimowej osoby, która ignoruje fakt Twojego istnienia i nie daje Ci nawet minusów.

#stalker #wykopki ##!$%@? ##!$%@?
  • 4
@60scnds: Ja jednego gościa dodałem do obserwowanych chyba ze dwa-trzy lata temu, bo się do mnie przyczepił (za błąd językowy i to NIE był paliwoda) - byłem ciekaw czy to jednostkowy przypadek. Po tygodniu o nim zapomniałem. Teraz ze dwa tygodnie temu do mnie pisze (po tych latach!), że on wie, że ja go obserwuję i że minusuję jego wszystkie wpisy :) Przypomina mi to pewne opowiadanie, Rolanda Topora albo Julio