Wpis z mikrobloga

#nieruchomosci #mieszkanie #sasiedzi #prawo #bekazpodludzi

tl;dr: jak zgodnie z prawem dojechać sąsiada.

Strzałka Mirki, jest sprawa.

Mam "problem" z upośledzonymi sąsiadami i szukam rozwiązań bardziej wyrafinowanych niż słynne "nasranie mu na wycieraczkę".

Otóż seba (pozdro jeśli to czyta, bo sąsiad wygląda mi na takiego co ma tu konto xD) ma syndrom madki polki i samca alfa xD i postanawia wystawiać swój burdel, w tym wózki i inne obsrane przyczepki na kaszojady na korytarz.

Nie byłoby w tym nic złego, gdyby:

1) korytarz był dosyć szeroki i nie utrudniał mi normalnego przejścia
2) przyszedł i zapytał czy może tu postawić swój obsrany wózek (a że jestem osobą bezkonfliktową pewnie bym się zgodził za jakieś piwko ;))

Problem jest w tym, że wózek stoi idealnie na przeciwko mojego wyjścia z mieszkania uniemożliwiając mi w pełni wykorzystanie korytarza, jak również w ostatnim czasie zaczął za wózkiem dostawiać jeszcze przyczepkę na kaszojady i tym lekko mnie wkurzył ( ͡° ͜ʖ ͡°) Dodam, że robiłem ostatnio małe przemeblowanie i lawirowanie z kartonami trochę mnie jeszcze podjudziło ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Chronologicznie:
Wprowadzili się 3 lata temu z jednym bachorem, ich wrodzony brak kultury nie pozwolił im na przywitanie się ani nic (nic do tego nie mam, sam jestem introwertykiem), zaczęli wystawiać sobie ten wózek - pomyślałem luz, mają dzieciaka, nie będę im robił problemów. Niedługo później jego żonka zrobiła deploy drugiego bachora i chyba jakieś żyłki tam zaczęły pękać i mimo wiecznego darcia się tych bachorów, to jednak odpieluszkowe zapalenie mózgu mocno i dzieciaczki na pierwszym miejscu i łolaboga dla dzieciaczków wszystko. Jak wszystko, no to jakieś hulajnogi i inne dziadostwa (ok - na korytarzu, ale mini hulajnogi mało miejsca zajmują, więc luz).

Natomiast miesiąc temu pałka się przegła - za wózkiem dostawili jeszcze przyczepkę rowerową kompletnie blokując zejście na klatkę schodową (zostaje tylko winda), a szerokość korytarza do przejścia wynosiła 48 cm.
Oczywiście zrobiłem dokumentację zdjęciową, a że było po 22, to nie chciałem naruszać im miru domowego (xD wystarczy, że wszyscy musimy słuchać płaczu dzieci xD) i zgłosiłem mailowo sprawę do spółdzielni mieszkaniowej.
Następnego dnia pojawiły się w bloku kartki informujące o tym, że w ciągu 5 dni wszystkie przedmioty muszą zniknąć z klatek schodowych (docelowo kierowane do seby, bo mieszkań w klatce jest dosyć mało i nikt inny nie ma tu małych dzieci).
Niestety, seba jak to seba jest patologiczny, wobec czego on nic sobie z takich kartek nie będzie robił i ten syf trwał w najlepsze. Na szczęście dalej robiłem dokumentację zdjęciową i dalej zgłaszałem to administracji, co zaskutkowało wizytą administratora i naklejeniu kartek na tą przyczepkę, że administracja prosi o pilne zabranie przedmiotu pod rygorem zarekwirowania xD.
Z racji, że próbowaliśmy razem z administratorem dzwonić dzwonkiem do sąsiadów, nikt nie otwierał, to administrator już kończąc swoją służbę o 15 poprosił mnie o zdawanie relacji czy to zabrali.
Jakież było moje zdziwienie, gdy sąsiadka wyszła z mieszkania, zrobiła zdjęcie kartki i z powrotem odłożyła na dyliżans kaszojadów i weszła do domu. A przepraszam - zrobiła jedną rzecz jeszcze - zdjęła z tego wózka przegnitą skórkę od banana i zasmarkane chusteczki (czaicie, że oni na tym wózku/przyczepce trzymali starą skórkę od banana i inne śmieci? xD Super widok po wyjściu z domu xD).
A że nienawidzę chamstwa i łamania zasad, już nie tylko wobec mnie, ale wobec całej spółdzielni, to zadzwoniłem do sąsiadów, otworzyła żonka i zacząłem 4 minutowy wywód, spokojny, aczkolwiek stanowczy, że to nie jest sień ani ganek, tylko przestrzeń wspólna i nie życzę sobie stawiania tu tych pojemników na zmieszane (wózków z syfem) i że tolerowałem wózek tyle lat, ale za to co odwalili dodatkowo z tą przyczepką i syfem wkurzyli mnie na tyle, że nie będzie tu nawet wózka xD
Pokajała się i schowała, ale po jakimś czasie wrócił z pracy seba xDDDD i do mnie z mordą, że nachodzę jego żonę i podnoszę na nią głos i robię problemy xDDD A I NAJWAZNIEJSZY ARGUMENT, ŻE NIE MAM DZIECI XDDD (czaicie? typ myśli, że jak ma dzieci to mu można więcej i ma jakiś immunitet xD). Oczywiście powiedziałem mu, żeby mi nie przerywał jak ja mówię i dosadnie mu wytłumaczyłem, że problem stworzył on i chyba nie myślał, że będę się przed nim płaszczył pytając czy łaskawie zabierze ten syf z korytarza (w domyśle to on powinien pierwszy do mnie przyjść i zapytać xD) już nie wspominając o wielu kartkach informujących go o tym. Oczywiście jeszcze samiec alfa xDDD zagroził mi, że jeżeli jeszcze raz podniosę głos na jego żonę, to "sobie inaczej porozmawiamy" xDD Oczywiście prychnąłem na niego śmiechem, a on trzasnął drzwiami i wrócił do siebie.
Przez 2 dni był spokój na korytarzu, ale ego sebka było bardzo złamane i syf na korytarz wrócił. Zatem znowu - dokumentacja fotograficzna, spoldzielnia - w końcu wizyta administratora - administrator #!$%@? na nich, dzwoni do sąsiadów dzwonkiem, mówi, że mają to zabrać, a żona bierze dziecko na ręce i zaczyna płakać xDDD na szczęście administrator jest anty cuckoldem i dosadnie powiedział, że go nie obchodzi co z tym wózkiem mają zrobić, ale na pewno nie trzymać na korytarzu, ta w płacz, ale zabrała.
2 tygodnie był względny spokój, aż nagle sebie znowu spaliło styki i postanowił codziennie wieczorem wystawiać ten syf na korytarz xD
No to czekam do 21:50 i #!$%@? dzwonkiem, aż otworzy i mówię, że ma to zabrać, że ma 5 minut na zabranie tego, ale debil zaczął się śmiać. Więc dostał wiązanke, że zachowuje się jak idiota i żeby się zachował jak facet, bo administrator potem przychodzi, jego żonka płacze, po co mu to znowu. Trzasnął drzwiami, ale za 20 min zabrał xD
5 dni spokoju - dziś znowu - wieczorem wystawiony wózek na korytarz.

Najśmieszniejsze jest to, że im powiedziałem, że gdyby przeprosili za swoje zachowanie i poprosili o możliwość postawienia samego wózka (bez przyczepki) to ja się zgodzę, ale póki tego nie zrobią to będę egzekwował swoje prawa.

Działania, które podjąłem - dokumentacja fotograficzna, świadkowie, poinformowani inni sąsiedzi z klatki w razie "W", administracja i PSP (tu chcę być ostrożny, bo przy kontroli PSP dostanie się spółdzielni, a jest naprawdę w porządku i wywiązuje się ze swoich obowiązków)

Oczywiście nie przyjmuję propozycji niezgodnych z prawem, jak również nie dotknę własnoręcznie ich własności, mimo że stoi tam nielegalnie.
  • 38
  • 0
@Karoleer: wiem stary, dzwonione na straż miejską (powiedzieli, że tylko przez spółdzielnie to mogą załatwić)... administrator pracuje do godz. 15, spółdzielnia pewnie podobnie - #!$%@? to robi już wieczorami. Rejonowa komenda nie odbiera, bo pilnuje pomnika smolenskiego, na 112 nie wiem czy sens dzwonić
słynne "nasranie mu na wycieraczkę".


@zagraj: myślę, że tak naprawdę to chcesz właśnie zrobić, tylko czekasz aż jakiś wykopek napisze Ci że to jest dobre i tak się załatwia tego typu konflikty ( ͡ ͜ʖ ͡)
@zagraj a próbowałeś nie domykać drzwi na klatkę? I podpytać jakiegoś #!$%@? beja z pod nocnego, że tam sąsiad wózek wystawił do zabrania?
Im się przydają. Więcej wózka na klatce nie zobaczysz :)