Aktywne Wpisy
pejootl +452
#luxmed #afera #zdrowie #praca
Od jakiegoś czasu praktycznie nie ma możliwości na umówienie się na wizytę w #luxmed. Dzisiaj moja dziewczyna odkryła, że przy kompletnym braku terminów na badanie jak się wyloguje z aplikacji i wejdzie na stronę niezalogowana jest masa dostępnych terminów odpłatnie dosłownie co 15 minut.
Zadzwoniliśmy na infolinię i kobieta tłumaczyła, że #luxmed wynajmuje gabinety lekarzom (lekarzom freelancerom XD), którzy działają poza pakietem.
Ja kupiłem pakiet od agenta,
Od jakiegoś czasu praktycznie nie ma możliwości na umówienie się na wizytę w #luxmed. Dzisiaj moja dziewczyna odkryła, że przy kompletnym braku terminów na badanie jak się wyloguje z aplikacji i wejdzie na stronę niezalogowana jest masa dostępnych terminów odpłatnie dosłownie co 15 minut.
Zadzwoniliśmy na infolinię i kobieta tłumaczyła, że #luxmed wynajmuje gabinety lekarzom (lekarzom freelancerom XD), którzy działają poza pakietem.
Ja kupiłem pakiet od agenta,
Wystawiłem przed swoje mieszkanie na klatce pudełko po nowym TV :D Będę obserował przez wizjer reakcje sąsiadów, kto chce żeby go wołać jakie reakcje dajcie znać, będę wołał wieczór xD Popcorn przygotowany, szykuje się potęęęęężny ból dup xD
#polskiedomy #bogactwo #programista15k #bekazpodludzi #bogactwoczescglownaskuhwysyny
#polskiedomy #bogactwo #programista15k #bekazpodludzi #bogactwoczescglownaskuhwysyny
Miałem nadzieję, że sezon ułoży się tak, że nie będzie zbyt wielu meczów z bezpośrednimi rywalami o dane miejsce w tabeli. Było to mało prawdopodobne i już dość dawno temu wyklarowało się, że domowy mecz z Rakowem będzie o podtrzymanie szans. Może wyglądałby on inaczej, gdyby różnica punktowa była mniejsza, a stawka przez to jeszcze większa. Mimo dużych różnic dzielących Legię i od pierwszego, i trzeciego miejsca, presja jednak była i drużyna jej sprostała.
Statystyką, która czasami jest przywoływana, są wyniki przeciwko dołowi i górze tabeli. Legii zarzucano często, że wprawdzie pokonuje tych najsłabszych, ale nie radzi sobie z najmocniejszymi. Często maksimum, na jakie ją było stać, to remisy. Ja nie przejmowałem się tym aż tak. Po pierwsze, jest to całkowicie logiczne, że zdobywa się więcej punktów ze słabszymi, bo, uwaga, są słabsi. Ponadto jest ich w lidze więcej i można sumarycznie zdobyć więcej punktów w tych, powiedzmy, 24 meczach niż w pozostałych 10. Przez długi czas najwyżej notowanym zespołem, którego pokonała Legia w tym sezonie, był Widzew. Teraz wreszcie możemy poszczycić się zwycięstwem z drużyną z ligowego topu, która w dodatku była faworytem w tym meczu.
Przed tą sobotą dwa zespoły w lidze pozostawały bez gola strzelonego w pierwszym kwadransie meczu – Korona i Legia. Obu udała się ta sztuka właśnie dzisiaj. Tak dobry start to jest pewna rzadkość, bo nawet jeśli Legia dobrze wchodziła w mecz, to efekt w postaci gola przychodził później niż po 15 minutach. Dziś strzeliła także na koniec drugiego kwadransa i wyglądało to znakomicie. Biorąc pod uwagę siłę rywala, było to najlepsze 30 minut w tym sezonie. Była już w stanie wysoko wygrać z Jagiellonią czy zdominować Koronę lub Pogoń. Do tej pory najbardziej ceniłem właśnie pierwszą połowę z Pogonią, ale Raków to jednak o dwa poziomy wyżej.
Legia nie byłaby sobą, gdyby z komfortowej sytuacji nie doprowadziła do nerwów. Po szybko straconym golu gra nieco siadła. Trzeba docenić, że dotrwała do końca pierwszej połowy, bo i Raków się przebudził. Ten fragment, jak i druga połowa, świadczy o tym, jak wiele zależy od mentalności. Legia starała się grać konsekwentnie swoje, ale kilka razy mogła ponieść konsekwencje ryzyka, bo Raków pressował coraz skuteczniej. Jedna akcja przesądziła o tym, że ten mecz zakończył się wcześniej. To troszkę podobny przypadek do meczu z Radomiakiem w zeszłej kolejce, ale znów ciężko to porównywać z uwagi na siłę rywala. Przy dwubramkowym prowadzeniu Legia broniła już bardzo dobrze i nie trzeba było specjalnie obawiać się straty drugiego gola, a co dopiero trzeciego.
Mądrzejsi ode mnie wiedzą, dlaczego skończyło się sukcesem i dlaczego ten mecz wyglądał tak, a nie inaczej. Cóż, Raków jest znany ze swojego pressingu. Mało kto w lidze jest w stanie spod niego wyjść. My robiliśmy to dość często. Przypominając, że mówimy o Ekstraklasie, warto zwrócić uwagę na celne, mocne podania po ziemi. Piłka krążyła w odpowiednim tempie, żeby gracze Rakowa nie mogli jej sięgnąć, a zawodnicy Legii zaskakująco dobrze radzili sobie z przyjmowaniem wcale nie bardzo łatwych podań. Było też odpowiednio dużo zawodników, którzy w kluczowej fazie akcji potrafili zagrać w sposób nieszablonowy. Również z wielu pojedynków wychodzili zwycięsko. Cieszyło to, że nikt nie odstawał, zwycięstwo zostało osiągnięte pracą całego zespołu w super atmosferze. Oczywiście nie da się utrzymać idealnego poziomu przez 90 minut. Zawsze będą jakieś błędy, zwłaszcza że Raków też miał długi fragment, w którym pokazał, że potrafi grać. Jednak na przykład o straconego gola nie mam pretensji, był raczej z kategorii normalnych.
To nie jest mecz, po którym można kogoś szczególnie wychwalać indywidualnie, ponieważ dosłownie wszyscy na to zasłużyli. Mnie osobiście cieszy, że po kilku przeciętnych występach błysnął Josue. Mecz kończy bez gola ani asysty, ale z ogromnym wpływem na końcowy wynik. Poza nim każdy z pozostałych ofensywnych zawodników z pierwszego składu zaliczył konkret w postaci gola lub asysty, choć powtórzę, że nie można tylko do tego sprowadzać każdego indywidualnego występu. Oceny pewnie byłyby inne, gdyby Muci wykorzystał jedną lub dwie sytuacje z tych, które miał, ale i tak nie powinno to zmieniać tego, że wyglądał kapitalnie. Gdyby do tej gry dołożył skuteczność, to prawdopodobnie wkrótce już by go tu nie było.
W tej sytuacji znowu mogą wrócić dylematy dotyczące Josue i Mladenovicia. Dziś pokazali, jak dużo mogą dać, gdy są w dobrej formie, ale i gdy cała drużyna funkcjonuje odpowiednio. Ja prawie zawsze będę za tym, żeby zostawiać kogoś, kto już jest sprawdzony. Wprawdzie nikt nie jest niezastąpiony, ale na krótką metę może być o to bardzo trudno. Bardziej przydałby się ktoś, kto wzmocniłby im rywalizację lub był na odpowiednim poziomie, aby grać z nimi kombinacyjnie. Dopóki tu są, trzeba się z tego cieszyć i dziś wolę na tym się skoncentrować, ale siłą rzeczy tematy ich kontraktów będą wracać.
Wokół tego meczu cieszy mnie to, że prawie wszyscy są zdrowi i przygotowani do gry. Niektórzy dopiero wracają lub mieli ostatnio lekkie problemy, ale ogólnie sytuacja jest z gatunku pożądanych. Legia potwierdziła tym meczem, że ma silny pierwszy skład. Ławka może nie była wyjątkowo imponująca, trener zdecydował się na zmiany dość późno, ale wszystko wyszło nieźle. Jedynym potencjalnym zmartwieniem mogą być teraz kartki i jest to jedyny powód, za który mógłbym skrytykować Wszołka w tym meczu. Choć jak patrzę, ilu zagrożonych ma Raków, i to od kilku tygodni, to nie musi być tak źle.
Krótko zastanawiałem się także nad Rakowem. Być może nie pomogło im to, że wystarczał im remis i może ich nastawienie było w pewien sposób zaburzone przez przewagę, jaką sobie wypracowali. W dodatku zaskakująco łatwo przeciekała ich lewa strona, a także środek. Papszun korygował skład i to pewnie też wpłynęło na trochę inny obraz drugiej połowy, ale chyba będą mieli tam do siebie pretensje, że nie wszystko zrobili najlepiej nie tylko podczas, ale i przed meczem.
Po meczu i tak wszystko w wypowiedziach Papszuna kręciło się wokół sędziowania, czyli nic nowego. Powiem tak: mieliśmy już sytuację, w której Jose Kante prowadzący piłkę został ukarany czerwoną kartką, bo Sebastian Milewski wszedł mu pod nogę, którą stawiał na ziemi. Dlatego nic by mnie zdziwiło, również utrzymanie karnego dla Rakowa. Ostatecznie ta sytuacja wygląda tak, że Slisz zagrywa piłkę, a to rywal wchodzi mu pod nogę. Gdyby to była w miarę równorzędna rywalizacja o piłkę lub wygrał ją Raków, wtedy karny byłby bez wątpienia. Tutaj Slisz jednak ze sporym wyprzedzeniem zagrywa piłkę. Jeżeli mielibyśmy być dokładni, to jeszcze należałoby wyrzucić z boiska Papanikolaou, który na początku drugiej połowy zrobił to samo, co na początku pierwszej. To, że Legia powinna grać od tego momentu w przewadze, to jedno, ale tej sytuacji ze Sliszem też wtedy mogłoby nie być. Na boisku nie byłoby Greka, a Rakowowi być może zabrakłoby zawodnika, który w tej sytuacji wypełniłby po nim lukę.
Przy okazji tego meczu trzeba głęboko pokłonić się przed trenerem Runjaiciem. Ten jeden wynik nie sprawił, że jego ocena powinna się zmienić, wręcz przeciwnie – po raz kolejny udowodnił to, na co pracował od początku sezonu. Kolejny raz wszyscy dostaliśmy argumenty, że to, co robi, ma sens. Przypomnę, że proces odbudowy Legii od początku nie przebiegał łatwo i trener bywał krytykowany nawet wtedy, gdy wyniki się zgadzały. W dodatku miał pojedyncze wysokie porażki, czyli 0-3 z Cracovią i 0-4 z Rakowem. Dopiero od kolejnej, i do tej pory ostatniej, czyli z Wisłą Płock, wszystko się zmieniło i od połowy października oglądamy Legię, która nie tylko punktuje, ale i sprawia przyjemność swoją grą, zwłaszcza u siebie. Matematycznie lepiej by było, gdyby na przykład przegrał z Cracovią i wygrał z Widzewem, ale seria zwycięstw i remisów powoduje, że teraz to my mamy teraz najdłuższą passę bez porażki w lidze.
W tej sytuacji życzę trenerowi, żeby coś z Legią wygrał. Byłaby wielka szkoda, gdyby w takim sezonie został z niczym. Piłka jest na tyle bezlitosna, że w tym momencie nie mamy żadnego trofeum i tak może pozostać, mimo że już miejsce na podium będzie sukcesem tego zespołu. To zwycięstwo z Rakowem powinno dać wiarę, że w ewentualnym finale Pucharu Polski nie jesteśmy na straconej pozycji. Do tego trzeba jednak najpierw wygrać w Kaliszu. Po takim meczu z Rakowem nikt nie wyobraża sobie, że może być inaczej, ale trzeba do tego podejść stuprocentowo poważnie, tak jak było to w poprzednich rundach.
Na koniec, dla równowagi, jak zwykle wątek pesymistyczny. Jedyną złą rzeczą po tym meczu jest nasz bilans meczów bezpośrednich z Rakowem. Czy dało się go chociaż wyrównać? Pewnie nie, choć sądzę, że zwycięstwo 4-0 było w naszym zasięgu bardziej niż np. 5-1. Ta sytuacja przypomina trochę tę sprzed roku, kiedy Legia Vukovicia pokonała Lechię, ale za nisko. Było 2-1, ale w pierwszym meczu 1-3. Oczywiście ten bilans o niczym nie decydował, bo Legia na koniec sezonu traciła do czwartego miejsca dużo punktów. Teraz też może się skończyć analogicznie, więc będzie to raczej nic nieznaczący szczegół. Pod kątem „rewanżu” na Rakowie 3-1 jest całkowicie wystarczające. Jeżeli jednak serio mielibyśmy myśleć o mistrzostwie, to 4-0 trochę zwiększałoby te szanse, nie mówiąc o 5-0. To jednak już fantazjowanie, które i tak niczego nie zmieni. Sezon ligowy trwa dla nas dalej i to jest najważniejsza wiadomość na dziś.
#kimbalegia #legia