Aktywne Wpisy
LeKosmita +16
Jutro po raz ostatni w tym roku podejmuję próbę naprawy mózgownicy. Od jutra przez miesiąc będzie
•Nofap & noporn
•brak używek(czyli głównie kawy i alkoholu)
•brak fastfoodów(tylko kanapki, jajecznica i polski obiadek)
•brak social mediów(poza wykopem i twitterem bo to moje jedyne okno na świat max godzina dziennie)
•przestawienie zegara biologicznego na tryb 9-1
•codzienny ruch na świeżym powietrzu(min godzina dziennie)
•czytanie książek
•nauka
•Nofap & noporn
•brak używek(czyli głównie kawy i alkoholu)
•brak fastfoodów(tylko kanapki, jajecznica i polski obiadek)
•brak social mediów(poza wykopem i twitterem bo to moje jedyne okno na świat max godzina dziennie)
•przestawienie zegara biologicznego na tryb 9-1
•codzienny ruch na świeżym powietrzu(min godzina dziennie)
•czytanie książek
•nauka
Teraz PO będzie używać #tvpis tak samo jak PiS, tak było jak rządził Tusk. Te media powinny mieć bana na politykę i powinny być sprzedane #!$%@?. Jeśli ktoś się łudzi , ze platforma nie będzie używać tej telewizji do własnych celów to jest ignorantem. Tak jak lewacy krzyczą o wizowej aferze nakłaniając władze do wpuszczenia z Białorusi imigrantów xD
Tez się cieszę z końca rządów pisiorow ale najgorsze przed nami zobaczycie. Nie
Tez się cieszę z końca rządów pisiorow ale najgorsze przed nami zobaczycie. Nie
Hej, wiem, że to trochę długi wpis. Dotyczy stanu zdrowia psychicznego, rutyny, utraty zainteresowań, wchodzeniu w dorosłość. Starałem się go skrócić jak się da, no ale nadal jest spory. Myślę, że sam fakt, że to spisałem już mi trochę pomoże, a jeśli ktoś się do tego odniesie, byłbym bardzo wdzięczny. Być może po prostu ja niektórych perspektyw nie widzę, a ktoś inny dostrzeże. Do sedna...
W ostatnich miesiącach dziwnie się czuję. Zawsze byłem ambitną osobą z wieloma zajawkami, a żeby się rozwijać jak tylko mogłem uciekłem z domu rodzinnego z Polski B do dużego miasta. Nie mam żadnego kompleksu, że stamtąd pochodzę, po prostu to było bardzo hermetyczne środowisko, kilka domów na krzyż i zero szans na jakikolwiek rozwój (zresztą właściwie większość osób wchodzących w dorosłość tak robi, więc nie byłem wyjątkowy) - taka typowa polska wieś. Wychowywałem się jako jedynak, a z racji ograniczonego dostępu do rówieśników opanowałem do perfekcji spędzanie czasu samemu, na co właściwie nie narzekałem (rówieśnicy oczywiście byli, ale głównie w szkole, bo na co dzień mieszkali w innych miejscowościach, więc nie miałem ich w promieniu "podwórka"). Nie wydaje mi się, bym był typowym przysłowiowym "piwniczakiem", któremu życie ucieka między palcami, a który tylko marnotrawił czas (bo taki obraz może się kreować z powyższego akapitu).
Nowe środowisko, więc potencjalnie nowe kontakty towarzyskie, poznanie osób z podobnymi zajawkami, no i samodzielne życie, w tym studia i pierwsza praca. Jako rozsądna osoba bez problemu się odnalazłem "w dorosłości" i w ogóle nie poszło to w tym kierunku, że nowe możliwości uderzyły mi do głowy i stałem się jakimś imprezowiczem, czy coś. Właściwie moje życie wyglądało bardzo podobnie, ale w końcu miałem "święty spokój", na który w domu rodzinnym liczyć nie mogłem. Wraz z czasem dostrzegłem, że moja prosta praca za minimalną w #korpo to #januszex i coraz bardziej była wyczerpująca psychicznie. Do tego stopnia, że wracając do domu już nie miałem nawet energii na rozwój zajawek, tylko zacząłem żyć tak z dnia na dzień "aby do piątku". A ja nigdy nie chciałem tak żyć i starałem się uciec od tego modelu jak tylko się da...
No i wpadłem w taką spiralę, bo zacząłem tkwić w miejscu, rozwoju już nie było żadnego, a życie przestało mieć dla mnie jakiekolwiek atrakcje. Z jednej strony narzekałem ciągle, że nie mam na nic czasu (bo jednak studia i etatowa praca, to naprawdę spory wysiłek), z drugiej nawet jak już go miałem, to go nie wykorzystywałem, ani nie odpoczywałem (byłem wiecznie przemęczony, miałem mniej czasu na zdrowe życie i posiłki, więc pewnie organizm dostał nieźle w kość). To był bardzo dziwny stan i nawet nie wiem jak go opisać, ale w uproszczeniu po pracy patrzyłem się bezproduktywnie w ścianę, zasypiałem, budziłem i znów praca. I tak ciągle.
Ta praca była już na tyle obciążająca, że w pewnym momencie złożyłem wypowiedzenie. Robiłem to nie mając niczego w zanadrzu, więc wiedziałem, że czeka urlop. Finansowo mam z czego żyć, więc póki co nie jest to zmartwienie. No i myślałem, że olanie tej pracy przywróci dawnego mnie, że w końcu będę miał czas robić to, na co nie miałem czasu/energii, że w końcu odżyję...
No i pudło.
Z jednej strony jestem przeszczęśliwy, że już nie muszę tam chodzić, natomiast moje życie wcale dużo się nie zmieniło i jak nie miałem siły na nic wtedy, tak nie mam nadal i wciąż marnotrawię czas, ale tym razem w domu. Tak jakby praca wygasiła we mnie ciekawość świata, przyjemności, zajawki. Trudno jest mi to zrozumieć, bo zawsze byłem osobą aktywną, pełną pomysłów, zdecydowanie nie typ lenia. Teraz ja wręcz się zmuszam do robienia rzeczy, by nie mieć wyrzutów sumienia, że dzień do wykreślenia. Jeśli chodzi o zajawki - nadal potrafię się tym zajmować, więc nie straciłem swoich umiejętności, ale bardzej podchodzę do tego na chłodno i profesjonalnie, już bez jakiejś podjarki i ciekawości do eksplorowania. Robię niektóre rzeczy, bo umiem, bo ktoś mnie poprosi, ale nie dlatego, że mi to sprawia fun. Czasem czuję nagłe przypływy dawnej energii i impulsy do działania, ale to są krótkotrwałe momenty. Boję się, że już na zawsze we mnie coś zgasło i nie wiem jak to odwrócić.
Wszystko fajnie, tylko zdałem sobie sprawę, że ja już nie mam 18 lat, jak wtedy, gdy zaczynałem takie życie. Mam teraz 25 i bliżej mi 30-stki, niż 18-stki. A ja tak naprawdę nie osiągnąłem nic i czuję, że straciłem ten czas. Rówieśnicy osiągają sukcesy, mają jakiś majątek, rodziny, a ja stoję w miejscu, pomimo, że to ja miałem znacznie lepsze początki. Do tego jestem już wyraźnie starszy na twarzy (pewnie kwestia trybu życia i genów), zmarszczki, włosy rzadsze. Odbieram to jako metaforę tego, że mój prime już minął, a teraz będę już przygasał.
Czy da się jeszcze to wszystko odwrócić? Znacie te uczucie? Macie jakieś porady?
Myślę, że w moim przypadku depresja jest prawdopodobna. Jeszcze tylko dodam, że to nie wygląda tak jak na filmach, że śpię do 12, chodzę smutny, cały dzień w piżamie itp. Wręcz przeciwnie, prowadzę całkiem normalne życie, ale ono jest bardzo szare. Jak się z kimś spotykam, to nie sprawiam wrażenie smutnego i przygnębionego, poczucie humoru też takie jak dawniej. Ciągle w oczach innych wyglądam jak pasjonata i zajawkowicz, a jak o tym opowiadam innym, to wygląda jakby wciąż mi na tym zależało. No ale tak nie jest, o czym wiem tylko ja.
Pewnie warto iść na terapię. Uważam je za coś ciekawego i sam zalecałem wielu znajomym takowe. W moim przypadku jednak trochę się obawiam. Bo jednak "terapia", to szerokie pojęcie i rzadko kto od razu trafia na tą właściwą osobę, a ja nie wiem w jaki sposób nawet przefiltrować ich. Mówi się coś w stylu "nie bójcie się zmieniać terapeutów jak wam nie podpasuje, to wy macie czuć się dobrze". Wszystko spoko, ale nie mogę sobie pozwolić na płacenie 200/300 zł za spotkania zapoznawcze i robienie castingu...
#zalesie #kiciochpyta #depresja #przegryw #zdrowiepsychiczne #przegryw #gownowpis
─────────────────────
· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Wyślij anonimową PW do autora (niebawem) · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: Jailer
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim