Wpis z mikrobloga

@ja_tu_tylko_na_moment: Raz w życiu jechałem bez kasku, dawno temu za szczeniackich czasów. Kupiłem za odłożony w wakacje hajs supermoto 125, kask miał dotrzeć za kilka dni, ale młody i głupi nie mogłem się doczekać. Wychodzę z zakrętu, prostuję motocykl i w tym momencie z krzaków wpada pod koło chyba pies... albo kot/lis/wydra/ryjówka/zając, nie wiem co to było. Zero czasu na reakcję, wjechałem na ten pomiot szatana i do dziś nie wiem,