Wpis z mikrobloga

Drogie Mirki i Mirabelki!
(UWAGA, DŁUGO)
20 stycznia tego roku, około godziny 15:30 (to był piątek) uległem wypadkowi samochodowemu. Zdarzył się on, gdy wyjeżdżałem z Warszawy trasą S8 w kierunku Białegostoku, za mostem Grota-Roweckiego, na kilkaset metrów przed tym charakterystycznym "tunelem". Było dość ciasno na trasie i z racji tego, że włączałem się do ruchu po połączeniu dwóch pasów jednej jezdni i jednego drugiej jezdni (jechałem po nim na chwilę przed wypadkiem) jechałem po skrajnym prawym pasie trzypasmówki. Na lewo ode mnie (po środkowym pasie) jechał tir. Samochód który jechał przede mną zrobił taki manewr, że wyprzedził tego tira od prawej i wbił się przed niego na środkowy. Stwierdziłem że ja zrobię podobnie, bo wiem że tiry mają martwe pola, w których nie widzą samochodu, który jedzie obok nich, poza tym czułem się nieswojo. Na dodatek zdawał się jechać bardzo blisko linii oddzielających pas środkowy od prawego (ale nie zauważyłem by sygnalizował zmianę pasa). Z racji tego, że jak już napisałem, było dość ciasno, manewr ten trwał dłuższą chwilę. Gdy już prawie go minąłem zerknąłem w lusterko boczne od strony kierowcy i zdążyłem tylko pomyśleć "co do k^%&y?!" - tir był już częściowo na moim pasie i odruchowo wcisnąłem gaz do dechy by podjąć próbę ucieczki. Niestety - nie udało się. Mój samochód został uderzony przez ciągnik nieco powyżej lewego tylnego błotnika. Masa tira zepchnęła mnie momentalnie na barierki. Potem wszystko trwało chwilę. Najpierw silnie rzuciło mnie na prawo, a po chwili w lewą stronę. Strzeliły poduszki (kierowcy i pasażera, na fotelu pasażera miałem przypięty plecak z laptopem), samochód zatrzymał się. Na początku myślałem że zapalił się, bo czułem zapach dymu jakby z petard, dopiero po chwili zreflektowałem, że to musiał być materiał pirotechniczny poduszek. Sprawdziłem organoleptycznie czy jestem w jednym kawałku, a gdy okazało się że tak, zerknąłem przez szybę przednią. Przed tym tunelem o którym wspomniałem na początku, na światłach awaryjnych stał tir. Wtedy nie byłem tego pewien, ale ostatecznie okazało się że to był właśnie sprawca. Chwilę po wyjściu z samochodu zerknąłem jeszcze raz w tamtym kierunku. Tira już nie było. Jak gdyby nigdy nic sobie odjechał. Po kilku minutach zatrzymał się jakiś #rozowypasek jadący tą drogą, ogarnęła mi policję i pogotowie (). Pojawiły się służby. Generalnie nic mi nie było - w zasadzie bolał mnie lekko tylko nos, po tym jak dostał poduszką i miałem kilka takich charakterystycznych bóli, które wynikają z napięcia mięśniowego w momencie kontaktu z barierką. Dwa dni później bolała mnie głowa, ale mniejsza o to.
Facet ze służby drogowej, który przyjechał na miejsce, rozejrzał się po okolicy i powiedział mi, że niestety nie ma tutaj żadnych kamer. Miałem jednak w samochodzie wideorejestrator, który jak się później okazało też uległ zniszczeniu - prawdopodobnie dostał strzałem z poduszki pasażera, czego nie wytrzymał. Policja zrobiła notatkę, z assistance mojego ubezpieczyciela przyjechała laweta i odjechałem do domu moich rodziców (zresztą i tak tam docelowo jechałem - następnego dnia moja mama miała urodziny). Ważna informacja - nie miałem AC.
Zniszczony wideorejestrator nagrał jednak czas przed wypadkiem, z niego udało mi się następnego dnia odczytać numer rejestracyjny naczepy tira, którym jechał sprawca (BI 9251M). 25 stycznia, w środę, wezwano mnie na przesłuchanie w charakterze świadka. Złożyłem zeznania, prowadzącemu sprawę policjantowi przekazałem płytę z nagraniem z wideorejestratora, przesłałem zdjęcia samochodu zrobione na miejscu zdarzenia i później.
Samochód, którym jechałem to Seat Leon II generacji z 2008 roku. Wolnossąca benzyna 1.6 z LPG. Niezbyt ruchliwa, toporna. Warta dzisiaj rynkowo około 20 tys. złotych. Jeśli chodzi o uszkodzenia - strzeliły poduszki, pękła szyba przednia, zniszczona jest maska, błotnik, zderzak przedni, lampa prawy przód, pojemnik na płyn do spryskiwaczy, nadkole. Zmasakrowało prawą przednią alufelgę z oponą (koło zostało wyrwane z przegubu), które wbiło się z impetem w próg, zgniatając go na długości około 10 cm. Słupek prawych przednich drzwi został przesunięty na tyle, że nie da się ich zamknąć. W zawieszeniu wygięło wahacz, półoś prawa też jest krzywa. To tak na szybko, a z pewnością i tak nie wyliczyłem wszystkiego (jednak nie jestem mechanikiem). No nie ukrywajmy, to szkoda całkowita. Ale przejdę może do rzeczy.
Sprawa trwa już blisko 2 miesiące, a jedyne co robi policja, to wysyła kolejne pisma do kolejnych podmiotów. Naczepa była w leasingu, więc najpierw pismo poszło do firmy leasingowej, później do banku i tak dalej... niemniej nie wiem na ten moment nic. Dzwoniłem do swojego ubezbieczyciela, ubezpieczyciela naczepy z którą jechał sprawca. Konsultowałem temat ze znajomym agentem ubezpieczeniowym. No generalnie do zgłoszenia szkody z OC sprawcy potrzebny jest... sprawca. W tym momencie go nie ma, więc jestem w zasadzie skazany na czekanie. Z drugiej strony mam już wszystkiego dość. Tego, że rodzice muszą ten złom na podwórku oglądać codziennie, co przypomina im o tej sytuacji. No nie wpływa to na nich korzystnie pod kątem psychicznym. Mam dość dzwonienia po raz dwudziesty na policję, po to żeby nie odebrali, albo po raz kolejny powiedzieli mi to samo co tydzień wcześniej. Mam dość tego, że nie mam ani samochodu, ani pieniędzy. I w końcu mam też dość myśli o tym, że ta k&^*a, dalej jeździ bezkarna po drogach.
I tu pojawia się moje pytanie - czy mogę w tej sytuacji jakoś się pozbyć samochodu, nie zamykając sobie jednocześnie szans na uzyskanie odszkodowania? Chodzi o to, że do tej pory nie było żadnych oględzin rzeczoznawcy, bo sprawca jest nieustalony, więc szkoda nie funkcjonuje w systemie. Jeśli ustalą sprawcę, zgłoszę szkodę, a samochodu już nie będę miał to jak rzeczoznawca oceni szkodę (no nie oceni)? Może w takim przypadku zamówić sobie rzeczoznawcę samochodowego prywatnie - ale czy wtedy będzie to honorowane przez ubezpieczyciela sprawcy? Czy w ogóle można zrobić taki manewr? Może dobrze udokumentować to zdjęciami? Nie wiem, głupi jestem, nie znam się na tym, a internet nie daje jednoznacznych wskazówek. Nie łudzę się szczególnie, że odszkodowanie uda mi się uzyskać. Ja chcę się przede wszystkim pozbyć złomu z podwórka rodziców.
(zdjęcie z miejsca wypadku)
#motoryzacja #wypadek #samochody #policja #warszawa #kierowcy #prawo
januszpawlacz91 - Drogie Mirki i Mirabelki! 
(UWAGA, DŁUGO)
20 stycznia tego roku, ok...

źródło: 20230120_154711_1

Pobierz
  • 18
@janusz_pawlacz_91: jak sprzedasz auto w tym momencie,to nici z odszkodowania.
Rzecoznawca zlecony przez ubezpieczyciela musi być.
A na przyszłość polecam AC ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Też miałem przygodę z barierkami, a potem że zwierzyna leśną. Oba przypadki późną nocą.
Z AC, tylko śmiałem się z tego. W obu przypadkach wyszła całka, ale ceny za auto wyliczyli w miarę rynkowe.
Rejestrację naczepy udało się odczytać. Ciągnika nie było szans.


@janusz_pawlacz_91: no tu jeszcze widzę potencjalny problem.
Szkoda będzie likwidowana z polisy ciągnika.
Jak właściciel naczepy powie ze nie pamięta komu ją "powierzył" i z jakim ciągnikiem była spięta to jesteś w dupie.

Co do usunięcia wraku ze swojego pola widzenia to zostaje Ci tylko znaleźć jakiś inny parking. Jak uda Ci się znaleźć tego sprawcę i ubezpieczyciel uzna odpowiedzialność to pewnie
@janusz_pawlacz_91 Niestety temat ustalenia właściciela może się ciągnąć bardzo długo. Zdarzały się nam zapytania policji z okresu kilku lat wstecz. Czyli przykładowo ktoś w 2016 wykupił naczepę/ciągnik i dalej jeździł na blachach leasingu. A który to już był właściciel? Panie, mógł być drugi, a mógł już mieć z pięciu. Ja bym cisnął policję i dopytywał co z tematem leasingu i czy mają odpowiedź.
@janusz_pawlacz_91: na przyszłość, może warto swój filimik wysłać na jakiegoś stopcham na youtube? chodzi o to, że czasem zdarzają się nagrania wypadku czy sytuacji z dwóch lub więcej perspektyw i może dzięki temu trafiłbyś na osobę, która jechała przed/za nim i miała wideorejestrator i uchwyciła numery ciągnika. Zawsze to jakiś cień nadziei, że ktoś się trafi
@janusz_pawlacz_91: Nie rozumiem jednego, jakim #!$%@? cudem dostałeś informację, że w tym miejscu nie ma kamer? Na tej trasie jest odcinkowy pomiar prędkości, ta cysterna musiała przez niego przejechać bo wszędzie indziej ma zakaz zjazdu z tej drogi. Także moim zdaniem na 100% dało się ustalić numery ciągnika jak i naczepy, tylko Policji się nie chce.
@Wyso52: w znaczeniu nie ma w najbliższej okolicy tj. 200 metrów w jedną i drugą stronę. Jest na odcinkowym pomiarze, około kilometr dalej. Ale mając do dyspozycji dokładny czas zajścia, wygląd (ciągnik też był biały) i co najważniejsze rejestrację naczepy być może ustawienie kamer pozwoliłoby na identyfikację. Tak, to ewidentnie był brak dobrej woli.