Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Zupełnie nie wiem co mam teraz zrobić. Chcę wrócić do byłego chłopaka, którego nadal bardzo kocham, ale on traktuje mnie jak gówno. Nie wiem czy robi to żeby wyrządzić krzywdę i odepchnąć, czy może naprawdę tak o mnie myśli... Z tego co wiem to nikogo nie ma.

Poznaliśmy się 9 lat temu pod koniec studiów, a później od razu razem zamieszkaliśmy. Trudno było się z nim nudzić, zawsze mieliśmy jakiś temat do rozmowy, miał też zwariowane poczucie humoru, często się wygłupiał, nie krępując się innymi, obcymi ludźmi, którzy patrzyli na niego jak na idiotę. To niby zalety, ale też wady... Zawsze miał takie beztroskie podejście do życia, lubił wydawać pieniądze na różne głupoty i mówił, że trzeba cieszyć się życiem, bo nie wiadomo czy w przyszłości będzie miał możliwość. Więc często chodziliśmy do restauracji, często podróżowaliśmy, często kupował mi prezenty bez okazji - np. gry planszowe, książki albo dziwne rzeczy (bardzo lubiłam jedne ciastka to przyniósł mi cały karton). Jednocześnie nie był ani trochę romantyczny - nigdy nie kupił mi kwiatów, nigdy nie kupił mi pluszaka, nigdy nie zrobił kolacji ze świecami, no i nigdy się nie oświadczył, ani nie miał zamiaru brać ślubu, bo jest ateistą. Jak mu wypominałam te kwiaty to mówił, że to głupie i woli dawać mi bardziej praktyczne prezenty. Ani trochę nie myślał o stabilności, nie miał nawet samochodu, mieszkaliśmy w jego skromnym mieszkaniu i nie chciał żadnego nowego, nie chciał też domu, bo według niego życie w mieście jest ciekawsze. I nie chodzi tu o pieniądze, bo dobrze zarabiał, miał oszczędności, ale wolał to wydawać na głupoty, np. kupić bilety lotnicze z dnia na dzień. Koleżanki z pracy mi mówiły, że zachowywał się trochę jak duży dzieciak i coś w tym było... Powiedziałabym, że był dojrzały emocjonalnie, bo potrafił z każdym rozmawiać, a w pracy to był aż za bardzo zaangażowany (czasami miałam wrażenie, że praca jest ważniejsza niż ja i to też był problem), no ale z drugiej strony jak takie małe dziecko chciał się tylko bawić życiem... Dziwnie się przy nim czułam, bo z jednej strony dobrze się rozumieliśmy, no a z drugiej brakowało mi jakiejś stabilności. Koleżanki miały już mężów, dzieci, budowali domy, czułam się przy nich jakbym była dzieciakiem. No i czasami miałam wrażenie, że mu nie zależy, bo jak wychodziłam z koleżankami, nawet na jakieś większe imprezy, to dzwonił tylko dowiedzieć się, czy wszystko jest okej, nie był zazdrosny, nie wypytywał... I to było aż nazbyt widać, koleżanki się pytały, czy w naszym związku wszystko okej, bo np. po dyskotece ich mężowie robili jakieś dramy, a on nic, raz nawet nie czekał na mnie tylko poszedł sobie spać.

No i przez to wszystko go zostawiłam, co on słabo zniósł, bo po prostu zniknął na kilka miesięcy i nie dało się z nim skontaktować. Zaczęło się od tego, że poznałam w pracy faceta, który był zaprzeczeniem mojego byłego - miał firmę, samochód, dom, był spokojny i cichy, był też kilkanaście lat starszy i po prostu wydawał się znacznie dojrzalszy. Na początku mieliśmy tylko bliskie relacje służbowe, ale później on zaczął mi kupować kwiaty i mówić, że chciałby ze mną spędzić przyszłość, oświadczyć się, pobrać, mieć dzieci. To było coś zupełnie innego niż dotychczas... Później okazało się, że w sumie to by nie wychodził z domu, a samochód był najważniejszą częścią życia, a ja miałam wrażenie, że usycham. Po prostu siedzieliśmy w milczeniu i oglądaliśmy seriale, a pogadać mogliśmy o samochodach. Okazał się też strasznie zazdrosny i robił absurdalne sceny, więc po pół roku uciekłam.

Próbowałam się skontaktować z byłym, pytałam czy mnie nienawidzi, a on po długim czasie odpowiedział, że nie uważa mnie za złą osobę, żeby nienawidzić, ale się mną brzydzi, więc koniec tematu no i cześć. Mam wrażenie, że tak mówi, żeby zrobić mi przykrość, odegrać się, ale sama nie wiem... Mam wrażenie, że myśli, że rzuciłam go dla kasy albo coś takiego, ale to dla mnie zupełnie nieistotne. Nawet próbowałam mu wytłumaczyć jakie były jego wady, czemu wybrałam drugiego, ale powiedział tylko, że nie ma powodu żeby mi wierzyć, bo wcześniej też kłamałam (tu ma trochę racji).

Nie wiem co robić. Ze łzami wspominam jak mi było przy nim dobrze, jak się czułam komfortowo, mam wrażenie, że wcale nie był taki niedojrzały jak myślałam, a koleżanki to chyba nawet mówiły niektóre rzeczy z zazdrości o to jaki jest... Zupełnie nie wiem jak odzyskać jego zaufanie, w ogóle nie wiem czy to możliwe, czy tak się zdarza. Boję się też, że nasze życie już nie będzie wyglądało tak jak wcześniej, że co by się nie stało to zawsze będzie mi to pamiętał, że to zatruje nasze życie i to nie będzie to samo, choć chcę żeby to wszystko wróciło.

---
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #63b5b0b93aff44a0fb1a8913
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Doceń mój czas włożony w projekt i przekaż darowiznę
  • 11
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@AnonimoweMirkoWyznania: sorry jesteś głupia. OP ma racje. Ucieklas do teoretycznie "lepszego modelu", zamiast pogadac z tamtym o tym co Cie boli i Ci nie pasuje. Wydaje sie naprawde wartosciowym gosciem, mimo wad, ktory kazdy z nas je posiada.
No chyba że to BAIT wtedy ha ha, nie śmieszne.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 6
@AnonimoweMirkoWyznania: czyli standardowo, facet ma być lubiącym podróże domatorem, rozrzutny ale oszczędny, zazdrosny ale dający przestrzeń, szalony ale odpowiedzialny, twardo stąpający po ziemi marzyciel ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz