Wpis z mikrobloga

Postanowiłem podzielić się z wami moimi wczorajszymi przemyśleniami :)

Pragnienie i strach - czy tak naprawdę nie są to dwie strony tego samego medalu? Pragnienie każe nam dążyć do sytuacji, które już kiedyś przeżyliśmy, natomiast strach każe nam od nich uciekać, jednakże obie te rzeczy nigdy nie istnieją w teraźniejszości.

Gdy się boisz, nie boisz się tego co jest teraz, tylko tego co kiedyś teoretycznie może się zdarzyć. Boisz się, że sytuacja z przeszłości się powtórzy albo co gorsza usłyszałeś czyjąś tragiczną historię i od tego momentu obawiasz się, że Ciebie też to spotka przez co cały czas zatruwasz swój umysł mrocznymi wizjami. Jednakże gdy w rzeczywistości spotyka nas coś tragicznego to nie ma w tym momencie strachu, jest tylko czysta reakcja na sytuację, działanie, a strach pojawia się później, gdy myślimy o tym doświadczeniu. Wydaje nam się, że dzięki strachowi możemy przewidzieć różne sytuacje i przez to w strachu paradoksalnie znajdujemy poczucie bezpieczeństwa – budujemy coraz więcej murów, okazujemy agresję wobec innych – atakujemy, zanim sami zostaniemy zaatakowani, unikamy sytuacji, które naszym zdaniem mogą nam zagrozić. Rzeczywiście czasem dzięki takiemu zachowaniu unikamy „zagrożenia”, więc uzależniamy się od tego strachu. Tak działa zdecydowana większość ludzi na tej planecie. Podejście do traumatycznych wydarzeń jest różne dla osób wierzących i dla ateistów – gdy ateiści przeżyją jakąś tragedię, nawet jeśli ujdą z niej cało, prawdopodobnie zaczną myśleć „tym razem wyszedłem z tego cało, ale co jeśli ta sytuacja się powtórzy i mi się nie uda? Muszę teraz poświęcić całą swoją siłę na unikanie takich sytuacji”. Osoby wierzące w tej sytuacji pomyślą „dziękuję Ci Boże za to, że mnie uchroniłeś, jesteś moim wybawicielem” i od tej pory w strachu będą się modliły, by cały czas zasługiwać na ochronę i zbawienie. Ateista uzależnia się wtedy od strachu, wierzący uzależnia się od wyimaginowanej istoty.

Pragnienie tak samo istnieje tylko w wyobraźni. Gdy doświadczamy czegoś pięknego to nie ma w tym myśli i pragnienia. Widzimy przez chwilę w czymś piękno, a potem pojawia się pragnienie powtórzenia tego doświadczenia. Tworzy się schemat, nasze życie staje się mechaniczne. Rzeczy które sprawiły nam przyjemność stają się motywem naszego życia, uzależniają nas. Dają nam fałszywe poczucie bezpieczeństwa – np. moja praca jest beznadziejna, ale myślę cały czas o tym, że czekają mnie w roku 2 tygodnie urlopu, wtedy wyjadę na wakacje, odczuję przyjemność, więc nie ma powodu, by zmienić swoją sytuację; jestem otyły, czuję się beznadziejnie w swojej otyłości, ale jedzenie daje mi tak wielką przyjemność i komfort, że ignoruję swoje niezadowolenie. Dążenie do przyjemności jest zwykłą ucieczką od teraźniejszości: ból istnienia, brak sensu, nieprzepracowane traumy – wszystko to tuszujemy chwilowymi ziemskimi przyjemnościami, przez co nigdy naprawdę nie mierzymy się z tymi problemami. Świat popada w ruinę, ludzkość zaczyna być coraz bardziej kontrolowana z każdej strony, ludzie stracili cały sens istnienia, natura na naszej planecie umiera, ale co z tego skoro przynajmniej mogę przez chwilę poczuć się przyjemnie idąc na imprezę, jedząc pizzę, oglądając netflixa. Panicznie boimy się nudy, ale czy nuda naprawdę jest zła? Skup się kiedyś na uczuciu nudy, poczuj jaką wielką energię do działania daje nam uczucie nudy. Jednakże tą energię poświęcamy na trywialne rzeczy, takie jak oglądanie telewizji albo granie w gry. Dosłownie zabijamy nudę-życiową energię w sposób byle jaki, robimy wszystko aby tylko przez chwilę nie zostać sam na sam ze swoim umysłem. W ten sposób ludzie codziennie zabijają w sobie żar do odkrywania czegoś nowego, do zmiany swojego życia, a jedynym efektem tego jest degradacja ludzkości.

Obie te iluzje, które tworzymy w swoim umyśle, są efektami bardzo podstawowej potrzeby – potrzeby bezpieczeństwa. Im dłużej żyjemy, tym więcej zeszłych doświadczeń zatrzymujemy w sobie, tworzymy w ten sposób swoją jaźń przy pomocy której "walczymy" ze światem. Uważamy, że przeżyte doświadczenia dają nam „wiedzę”, „życiowe doświadczenie”, „mądrość”, ale są to tylko ładne określenie na nasze uprzedzenia, strach i przywiązania. Opieramy się na strachu i przywiązaniach, ponieważ wydaje się nam, że w tym świecie jesteśmy sami w sobie kompletnie bezbronni, bez znaczenia, chcemy po prostu przemknąć przez życie w jak najmilszy sposób, przez co od niego uciekamy, nigdy nie dotykając jego esencji.

Jeśli człowiek nie zna żadnej innej metody na zapewnienie sobie komfortu psychicznego to oczywiście cały czas będzie działał jak zwierzę – będzie gonił za marchewką albo uciekał przed kijem, ewentualnie będzie budował coraz większą "norkę" w której się będzie chował przed "drapieżnikami", ale czy istnieje jakikolwiek inny sposób na przeżycie naszego życia? Czy można swoje bezpieczeństwo oprzeć o coś innego niż strach, przyzwyczajenia, przyjemności i rzeczy materialne? Moim zdaniem tak, ale do tego jest potrzebne całkowite odcięcie się od strachu i pragnień. Nie mam tu na myśli sztucznego udawania, że się nie boję albo czegoś nie pragnę, tak jak to przez tysiące lat robili mnisi uciekając do jaskiń lub klasztorów, całkowicie odcinając się od rzeczy, które mogłyby w nich wzbudzić pożądanie lub strach. Cały problem polega na tym, że mamy tylko jeden umysł. Gdy boisz się – część twojego umysłu cały czas jest zajęta produkowaniem zmyślonych tragicznych scenariuszy, gdy pożądasz – twój umysł cały czas szuka drogi do zaspokojenia swoich pragnień, gdy masz silne przekonania/przywiązania – twój umysł cały czas filtruje fakty sprzeczne z tymi przekonaniami, cały czas szuka drogi na udowodnienie innym wyższości własnych przekonań. Sprawia to, że nasz JEDEN umysł, JEDEN mózg jest podzielony na tysiące drobnych fragmentów – jeden fragment umysłu uwielbia seks i cały czas szuka sposobu na doprowadzenie do niego, inny fragment wierzy w kościół i próbuje cały czas udowodnić słuszność swojej wiary, inny fragment boi się pająków i wszędzie ich szuka. Pomimo tego, że zdecydowana większość tych działań rozgrywa się kompletnie w sferze podświadomości to jednak podświadomość nadal jest częścią jednego umysłu, więc to wszystko pochłania zasoby umysłowe, które mogłyby zostać wykorzystane w teraźniejszości. Gdy umysł jest wolny – nie boi się, nie pożąda, nie jest przywiązany do żadnych przekonań to tylko wtedy uwalnia się jego pełny potencjał, wtedy pojawia się prawdziwa inteligencja, nie oparta o książki i zeszłe doświadczenia, jest to inteligencja, która potrafi się natychmiastowo dostosować do danej sytuacji, jest elastyczna i po prostu działa, gdy jest taka potrzeba. Wszystkie siły twojego mózgu, cała energia twojego umysłu jest skoncentrowana w jednym punkcie – w teraźniejszości i żadna pofragmentowana myśl nie jest w stanie dorównać takiej jednopunktowości. Jeśli odnajdziesz poczucie bezpieczeństwa właśnie w tej teraźniejszej inteligencji, w czystej obserwacji rzeczywistości to nie będzie potrzeby produkowania strachu – wtedy wiesz, że z każdą życiową sytuacją mierzysz się najlepiej jak potrafisz, cały twój arsenał jest cały czas do twojej dyspozycji i wiesz, że co byś nie zrobił, nawet jeśli coś złego się zdarzy, to zrobiłeś wszystko co mogłeś. Strach potrafi wytworzyć 100 różnych scenariuszy, ale zawsze może zdarzyć się scenariusz 101 i wtedy nie jesteś wstanie na niego zareagować, kompletnie się go nie spodziewałeś, wtedy jesteś kompletnie wybity z rytmu, a twój umysł po ogromnym trudzie wymyślania 100 różnych scenariuszy nie ma już siły na optymalną reakcję w teraźniejszości, jest po prostu zmęczony i traci całą elastyczność. Oczywiście taki sposób myślenia nie zapewnia 100% fizycznego bezpieczeństwa, ale czy strach i przyjemności to robią? Jednakże w przeciwieństwie do nich, ten sposób myślenia zapewnia nam pełny spokój wewnętrzny, otwartość na wszystkie wydarzenia życiowe, bez wcześniejszych uprzedzeń wobec tego co może się zdarzyć i odwagę do czynienia tego, co naprawdę w głębi chcemy.

Zapraszam do dyskusji :)

#medytacja #filozofia #buddyzm
  • 10
@Painless: świetny wpis. Zgadzam się w pełni, ale muszę dodać jedną uwagę. W mojej opinii strach/lęk jest nierozelwalnie związany z gniewem i to gniewem na każdym poziomie. Od subtelnego braku zrozumienia tego czego w tej chwili doświadczam, po skrajne napady agresji.
Lęk rodzi się z gniewu, gniew rodzi lęk.

Co do

.Sprawia to, że nasz JEDEN umysł, JEDEN mózg jest podzielony na tysiące drobnych fragmentów – jeden fragment umysłu uwielbia seks
@Painless: bardzo dużo racji. Tylko ja nie umieszczał bym pragnienia i strachu jako energii przeciwstawnych. Obie są częścią zwierzęcego ego, obie są iluzją, fałszem. Obie powstrzymują człowieka przed życiem i rozwojem przed stawieniem czoła prawdziwym wyzwaniom.
@KrolWlosowzNosa: Dokładnie tak. Póki mamy „komitet” w głowie to człowiek cały czas będzie żył w niepokoju i konflikcie wewnętrznym. Jedynie całkowita integracja wszystkich elementów składowych umysłów prowadzi do uwolnienia. Rozpoznajesz wszystkie głosy, zauważasz, ze ich forma była od zawsze kompletnie pusta i nie było to twoje prawdziwe Ja, usuwasz to, co nie jest twoim prawdziwym Ja, aż dochodzisz do momentu w którym nie pozostaje już żaden głos. Wtedy iluzja się kończy.
@KrolWlosowzNosa: Gdy widzisz jak świat wykreował twoje Ja, rozumiesz, ze Ja każdego człowieka zostało wykreowane przez ten sam świat, nie możesz winić ludzi za to jacy są, skoro świat ich takimi stworzył, jedyne co pozostaje to zmienić świat na lepsze, by produkował bardziej świadomych, mniej egoistycznych ludzi. Rozumiesz, ze świat to Ty, jesteś jego produktem i jesteś jego zalążkiem. Jesteś częścią całości wiec twój w tym interes, żeby ta całość żyła
@Nemayu: Moim zdaniem Krishnamurti naprawdę przebił się przez ego i dojrzał prawdę. Czytałem mnóstwo jego książek, oglądałem tysiące godzin jego wykładów i myślę, że rozumiem co chciał przekazać i za jego słowami moim zdaniem jest mnóstwo prawdy o świecie, ale trzeba to naprawdę poczuć w sobie, zrozumieć to co on rozumiał mówiąc te słowa, a nie tylko słuchać słów.