Wpis z mikrobloga

Pamiętam dobrze ten moment w życiu, w którym dotarła do mnie prawda na temat życia i #!$%@? istnienia.

Było to, gdy miałem 19 lat i mój wspolokator w akademiku, ówczesny najlepszy kumpel wrócił pewnej nocy z jakiejś popijawy, dzień jak codzień. Nawet za dużo nie wypił. Położyliśmy się spać o 3, a on nastawił budzik na 9 na zajęcia.

Rano wstałem przed nim i leżałem na łóżku w ciszy gapiąc się w pustkę. Potem zadzwonił o 9 ten jego budzik i on się ocknął. Widziałem jak otwiera oczy i te oczy wyrażały taki ból istnienia i #!$%@? tego świata w pełnej krasie. Wtedy wydał z siebie tylko ciche i pełne totalnej rezygnacji:

-"Ja #!$%@?ę..."

Wtedy pierwszy raz zaczęło coś do mnie docierać. Teraz to już rozumiem w pełnej krasie. Zostaliśmy #!$%@? na minę i #!$%@? w ten świat w te gówniane ciała.

Jak śpisz to nie pamiętasz tego całego gówna, nie czujesz #!$%@?, bólu, tych chorób, problemów, nie musisz #!$%@?ć.

Jak się obudził i wróciła mu świadomość to dotarły do niego te wszystkie #!$%@?, że wrócił do tego #!$%@? świata, że trzeba wstać mierzyć się z tym gównem i dlaczego nie można było zostać w świętym spokoju i nieświadomości?

#przegryw #przemysleniazdupy #filozofia #psychologia #sen #smierc
  • 4