Wpis z mikrobloga

@PIAN--A_A--KTYWNA: parę lat temu byłem na mszy na pierwszy albo drugi dzień świąt. Jak to wtedy bywa ludzi jeden przy drugim i stoję przy samych wyjściu w takim przedsionku. Nagłe jeb, kawał tynku z pół okrągłego sufitu zwalił się ludziom na łeb, spokojnie z 3x3m i sporo ludzi oberwało. Obrażeń większych nie było, a było na tyle daleko że nawet ksiądz nie zauważył. Wróciłem z mszy cały biały jak z budowy
@mannoroth: Za każdym #!$%@? razem. Dosłownie przez cały okres do momentu rezygnacji z jakimkolwiek aktywnościami związanymi z tą instytucją nigdy nie nauczyłem się całej tej sekwencji kretyńskich rytuałów następujących po sobie w czasie odbębniania mszy, bo zawsze myślami byłem zupełnie gdzieś indziej. Jakaś intuicja od dzieciaka podpowiadała mi, że to straszne bzdury.
Swoją drogą fajnie się mieli ci, którzy mieli okazję chodzić do jakiegoś zabytkowego kościoła. Można się przez coś takiego