Wpis z mikrobloga

Kilka sytuacji życiowych spowodowało, że koniec końców mam swój wymarzony dom z ogrodem i kochanego psiaka. Jednak robiąc retrospekcję, jak to wszystko się wydarzyło, odnoszę wrażenie, że w tym kraju wszystko jest robione na #!$%@?, a ludzie wokół mają pretensje dosłownie o wszystko. Żeby była spójność, sytuacje miały miejsce w roku 2022, województwo mazowieckie. Już tłumaczę o co chodzi, najlepiej będzie to zrozumieć na przykładach. A więc zaczynamy...
1. Internet światłowodowy
Samo udanie się do biura i podpisanie umowy – standard, wszystko gładko. Obok mojej działki położony jest światłowód więc została kwestia jego doprowadzenia do budynku. Jakiś czas wcześniej sąsiad też sobie zakładał internet i ekipa zrobiła rozpoznanie terenu u niego i u kilku osób w sąsiedztwie, w tym u mnie (tak na zaś, bo większość osób zgłosiła chęć posiadania światłowodu). Jako, że ja jeszcze wykańczałem dom, to stwierdziłem, że po co mi on teraz, jak nie wiem kiedy się wprowadzę, a płacić będę co miesiąc. Pani w biurze odczytała, że rozpoznanie zostało wykonane i zakładamy. Ekipa umówiona na konkretny termin. Przyjeżdżam w umówiony dzień, Panowie już czekają, fajeczka w buzi, na luzaku. Przywitaliśmy się i jeden do mnie mówi: „psze pana, ale tu czeba rozpoznanie jeszcze zrobić, my nie wiedzieli że tu czeba kabel jeszcze ciągać...”. Ja na to, że z tego co mi wiadomo rozpoznanie było, w bazie jest notka i zdjęcia terenu. Oni dalej utrzymują, że konieczne jest rozpoznanie. Dzwonią na centralę. Centrala mówi, że rozpoznanie jednak konieczne (?). Wzięli aparat, strzelili parę fotek, wsiedli do samochodu i po robocie.
Ustalamy drugi termin z Panią z biura. Przyjeżdża ekipa, ale już inny skład. Dowiaduję się, że: „...my na montaż mamy tylko godzinę i piętnaście minut, a my nie wiedzieliśmy że tu tak daleko i zajmie nam to powyżej dwóch godzin, czeba ustalić inny termin.” Pięknie.
Powtórka: telefon do biura – nowy termin – ekipa przyjeżdża (w jeszcze innym składzie). Robią. Bilans w pracy zachowany: metr kopania, potem szlug i znów metr do przodu. I tak doszliśmy do 5 metrów i 6 szlugów (jeden gratis za bardzo dobrze wykonaną, fachową robotę). Kopacze skończyli kopać i mówią: „No dobra, dołek jest hehe, to trzeba teraz czekać na ekipę od kabelka hehehe nie Stasiu?”. Milczący Stasiu i ten drugi wsiedli w FORD’a Transita i tyle ich widziałem.
Ekipa od kabelka przyjeżdża za 3 dni. Kabelek kładą. Kabelek położony. Internet płynie. Eureka.

2. Druga sytuacja jest bardziej związana z sąsiadami. A więc wymyśliłem sobie, że odnowię parę starych mebli, tak żeby były bardziej w stylu skandynawskim a nie w stylu PRL. Całą „malarnię” zrobiłem sobie w garażu. Garaż mam wolnostojący. Traf chciał, że sąsiad też wpadł na taki pomysł i za płotem też postawił garaż. Czyli sytuacja: mój garaż, płot, jego garaż. Jako, że człowiek leniwy, to odkopałem sobie pistolet do malowania. Wybór farby: olejna. Bo sobie przypomniałem, że jak kiedyś coś malowałem pokrytego wcześniej farbą olejną, to trzeba zmatowić, odtłuścić i lecieć też farbą olejną (ach te bojowe zadania od ojca). No to jazda: mieszanie farby z rozcieńczalnikiem do wyrobów olejno-ftalowch, ładowanie baniaka, pistolet w dłoń i jazda.
Szybko poszło. Faktycznie, trochę mgły przy tym powstaje i śmierdzi też dosyć mocno, ale to w końcu garaż i jestem w nim tylko ja. A gdzie tam... Przyleciał sąsiad z mordą, że mu śmierdzi i nie ma czym oddychać. Przypominam mu, że jestem w swoim garażu, on w swoim i łącznie dzieli nas płot, dwie betonowe ściany i trochę wolnej przestrzeni między tym wszystkim. Nic to nie dało. Tych mebli miałem sztuk 3 i za każdym razem kiedy malowałem (dwie warstwy minimum), on przybiegał i darł mordę. Stwierdziłem, że pokrzyczy, pokrzyczy i przestanie. Tak też się stało. I tak z ciekawości się teraz zapytam: czy miałbym jakieś problemy jakby ziomek to gdzieś zgłosił? Że go „truję”? Albo inna hipotetyczna sytuacja: maluję sobie mieszkanie w bloku farbą olejną i lecę wszystko pistoletem xD i sąsiedzi mordę drą, że im śmierdzi i nie mogą oddychać. Mam przez to jakieś problemy? Mogą to gdzieś zgłosić? Czysta ciekawość...

To tylko dwie sytuacje, ale było ich co najmniej kilka. I teraz pytanie do Was: czy też się z takim czymś notorycznie spotykacie? Chodzi o to, że albo jakość usług jest do dupy, albo ktoś się zawsze przypieprzy, że coś robisz dla siebie i im to przeszkadza. Co jest z tymi ludźmi, że nic nie robią dokładnie? Co jest nie tak z systemem, że to jest akceptowane i na porządku dziennym?

#dom #zycie #zalesie #sasiedzi #internet #polska #praca #pracbaza
  • 3
@skand: Coś Ty.
Miałem '5zl' w kieszeni, praca w delegacji to 5 lat temu wziąłem sobie apartament 21m2 w mieście byłym wojewódzkim.
Ile jaj z ludźmi to głowa mała, miałeś serię nie tak źle.
@skand: ja właśnie kończę budowę, ale większość sam robiłem, bo nie chciałem polegać na ludziach, aby uniknąć problemów jak w/w z internetem. a sąsiadów mam bardzo spoko. wszyscy bardzo mili i póki co bez żadnych problemów.
@booolooo: @w00nski:
Czasami po prostu już ręce opadają jak się słucha "sąsiadów" oraz "ludzi dobra rada". Odechciewa się wszystkiego.
W zasadzie większość rzeczy też robiłem sam. Było parę rzeczy do zrobienia, typu: hydraulika, elektryka, gdzie po prostu się na tym aż tak dobrze nie znam, a są to elementy jakby nie patrzeć bardzo ważne w domu. Korzystałem wtedy z pomocy jakiegoś polecanego fachowca. Ale też dosyć dokładnie weryfikowałem człowieka.