Wpis z mikrobloga

Z przemyśleń po miesiącu nowego roku szkolnego.

Wszystkie reformy edukacji na początku mają jakieś niedoróbki, program się rozjeżdża i pomiędzy poszczególnymi poziomami edukacji są jakieś luki, do tego się przyzwyczailiśmy.

Ale to, co się dzieje na granicy podstawówka - liceum/technikum to jest jakieś jedno wielkie nieporozumienie. Uczę dzieciaki matmy, fizyki i chemii, nie w szkole, tylko w pozaszkolnym centrum nauczania, gdzie robimy zajęcia grupowe po lekcjach. Wszelkie niedogodności systemu szkolnego mnie omijają, za to mam w niego bezpośredni wgląd z dziesiątek różnych źródeł.

Do podstawówki po powrocie do systemu ośmioletniego został wrzucony okrojony (dość losowo) program gimnazjalny, średnio się to trzymało kupy, przez tych kilka lat nic się nie zmieniło. Zakładałam za to, że kilka lat wystarczy, żeby nie tylko nauczyciele, ale też podręczniki zauważyły, że mają do czynienia z człowiekiem z inną wiedzą niż uczeń po gimnazjum. Otóż: nie. Wpadło mi w tym roku sporo dzieci z rozszerzeniami z matmy, chemii i fizyki. Materiał na chemii zakłada, że więcej wiedzą niż realnie mieli możliwość się dowiedzieć w podstawówce. Materiał z fizyki zakłada, że znają więcej ruchów niż realnie znają, że umieją interpretować wykresy funkcji, podczas gdy o funkcji w szkole podstawowej nikt się słowem nie zająknął, że ogarniają działania na wektorach z użyciem trygonometrii, kiedy ani słowo wektor w ujęciu matematycznym, ani sinusy się im nigdzie wcześniej nie pojawiły. Jest wrzesień, a oni na dzień dobry mają do nadrobienia sporo rzeczy.

Zanim powiecie: "Kiedyś to było...", "za moich czasów to trzeba było samemu się uczyć i chodzić przez śniegi i zamieć do szkoły..." i "niech się uczą sami...", zobaczcie, że kiedyś podstawę do dalszej nauki obejmował program, nie zostawiano nas z taaaaaką luką w wiedzy do samodzielnego nadrobienia, trzeba się było po prostu uczyć na bieżąco nowych rzeczy. Coś poszło mocno nie tak.

#edukacja #nauka #kasikuczymatematyki #szkola #matematyka
  • 6
@kasiknocheinmal: Na studiach z chemii program zakładał z góry, że umiemy rozpisywać i liczyć macierze i różniczki których to nie ma w programach licealnych od tylu lat, że uniwerki powinny dawno się przystosować i tego uczyć normalnie, a nie na dodatkowych zajęciach uzupełniających. A jakoś się nie przystosowały.
@KubaGrom: widzisz różnicę w dzieciaku po podstawówce i w studencie? Poza tym nie wiem kiedy studiowaliście razem z kolegą wyżej, ale podstawy tych zagadnień miałam w liceum. Znów - nie jakoś bardzo rozbudowane, ale podstawy, na bazie których można było samemu się douczyć, były.