Aktywne Wpisy
tyr3q360 +644
niegwynebleid +401
- wprowadźmy przepisy jak w Szwajcarii czy Norwegii, gdzie płaci się mandaty od procentu zarobków, przez co kara boli tak samo biednego jak bogatego, bo tak to kary są śmiesznie niskie!!1
- polska wprowadza konfiskatę pojazdu za jazdę po alkoholu, przez co kara dla bogatego jest podobnie dotkliwa jak dla biednego
- nie no, tak nie wolno! A prawo, Bóg i demokracja? Musimy bronić bogatych i ciężej pracować! Obniżmy też podatki najbogatszym!
- polska wprowadza konfiskatę pojazdu za jazdę po alkoholu, przez co kara dla bogatego jest podobnie dotkliwa jak dla biednego
- nie no, tak nie wolno! A prawo, Bóg i demokracja? Musimy bronić bogatych i ciężej pracować! Obniżmy też podatki najbogatszym!
Chciałem poruszyć pewien istotny problem, mam nadzieję na ciekawą dyskusję.
Otóż odkąd żyję i kolekcjonuję różne doświadczenia, poznaję masy ludzi, zarówno kobiety jak i mężczyzn, uderza mnie cała gama zachowań, poglądów i przekonań, które sprawiają że większość ludzi jest tak naprawdę nieszczęśliwymi a psychologia zamiast tym ludziom naprawdę pomagać, przepisuje tylko albo psychotropy, albo karmi ludzi iluzjami, powodując jedynie że człowiek uczy się znosić swoje nieszczęście a nie stawać się prawdziwie wolnym i spełnionym.
Oto co mam dokładnie na myśli:
Życie przeciętnego człowieka, którego uważa się za "normalnego", wygląda następująco:
Najpierw jest indoktrynowany przez swoich rodziców, przejmując ich subiektywne spojrzenie na świat, przejmując od nich nieświadomie (jako jeszcze mało rozumny organizm) pewne obciążenia emocjonalne.
Następnie w ramach socjalizacji, zostaje posłane do szkoły, gdzie musi przejmować się zdaniem innym i dopasowywać się do grupy ludzi, która to grupa uczy się wzajemnie, jak oszukiwać, udawać kogoś kim się nie jest, ukrywać swoje prawdziwe emocje, bo w przeciwnym razie zostaje "zjedzona" przez "silniejszych".
W późniejszym etapie człowiek zaczyna rozumieć, a raczej podświadomie zostaje tak kształtowany, że istnieje pewne tabu, którego nie wolno mu przełamywać, bo jeśli to zrobi, zostanie zepchnięty na margines z przyklejoną łatką "dziwaka" lub "słabego".
Przy okazji, kiedy już człowiek nauczy się ukrywać i dobrze maskować swoje prawdziwe myśli i emocje, zostaje uznany za dorosłego, zaczyna wkraczać w "dorosłe" życie, podejmuje pracę, próbuje wchodzić w związki.
Zaczyna widzieć, że by zyskać akceptację i czuć się dobrze w społeczeństwie, czuć się spełnionym w związku itp, nigdy nie może pokazać prawdziwego "ja". Sprawy seksu, wewnętrznych przeżyć, traum, rozterek, musi spychać do podświadomości, po to żeby podtrzymywać i rozwijać wokół swojej osoby mit "silnej i spełnionej" jednostki. Musi tak robić, by zyskać akceptację kolegów, rodziców, potencjalnych partnerów. Jeśli przestanie, automatycznie zostaje mu przyklejona niepochlebna łatka i taka osoba ląduje na marginesie.
Bardzo często, u większości osób, ten proces indoktrynacji przebiega bez "zaburzeń", bez próby uświadomienia sobie tych wpływów jakim ulegamy, bez prób odnalezienia siebie samego, odizolowania tego co "moje" od tego co zostało mi sztucznie narzucone.
Dlaczego psychologia oraz inni ludzie uznają ten proces za zdrowy i normalny, skoro większość ludzi czuje w głębi serca że jest im z tym źle i że nie jest to naturalne? Inaczej stawiając pytanie, dlaczego psychologia stara się podtrzymywać raczej człowieka w iluzjach, zamiast wskazywać drogę która powinna być uniwersalna i wpajana nam od dziecka, że to kim jesteśmy, kim się czujemy, jest zdrowe i naturalne?
Co konkretnie dobrego daje podtrzymywanie stereotypów i wtłaczanie ludzi w jednolity schemat zachowań, skoro wiadomo że każdy człowiek jest inny i nie można stworzyć uniwersalnego systemu, który może określać co jest zdrowe a co jest chorobą?
Według mnie, jedyne co powinna robić psychologia, to uświadamiać ludzi od małego, w formie odpowiednich przedmiotów w szkole, stając się alternatywą dla wszelkiej maści indoktrynacji czy to katolickich, czy genderowych itp. Na czym miałoby polegać to uświadamianie? Otóż na tym, że nie należy się przejmować tym co inni o nas myślą, że nasi rodzice mogą się mylić i zazwyczaj się mylą, że jedyne co możemy i powinniśmy robić, to szukać swojej własnej drogi, własnej seksualności, swoich pasji i partnera z którym po prostu dobrze się rozumiemy na gruncie emocjonalnym i seksualnym. Powinno się uczyć, zarówno kobiety jak i mężczyzn, najlepiej już od dziecka, że niewyrażane emocje, tłumione potrzeby, doprowadzają w późniejszym życiu do poważnych powikłań psychicznych w postaci depresji i nerwic. A najważniejsze o czym powinno się mówić to jest to, że poczucie bycia nieszczęśliwym, zdołowanym, to tylko i wyłącznie efekt porównywania się z innymi, o których myślimy że są "lepsi", choć nikogo obiektywnie nie możemy uznać za lepszego czy gorszego. Robi się to tylko na gruncie założonych "norm", które nie stanowią naturalnej ekspresji żadnego z nas.
Wiadomo to nie od dziś, że wszelkie problemy w pracy, w związkach i każdej innej dziedzinie życia, biorą się jedynie z czyjejś niskiej samooceny, braku samoakceptacji, często wmówionej nam przez otoczenie lub kiepskich rodziców wmuszających w nas chore ambicje, by to oni mogli się poczuć spełnieni a nie my. Dlaczego nie potrafimy tego zmienić, lecz zamiast tego, psychologia stosuje nieskuteczne terapie zazwyczaj przepisując leki, zamiast dotrzeć w otwarty sposób do źródła problemu? Stać się narzędziem krzewienia wysokiej świadomości wśród ludzi.
Przecież rozwiązanie jest proste: Pozwolić ludziom żyć w zgodzie z sobą samym, pozwolić im odkrywać siebie, w poczuciu spójności wewnętrznej, zamiast narzucać wątpliwej prawdziwości "normy" czy to katolickie czy świeckie? W każdym z nas kryje się naturalna prawda, naturalna empatia i zdolność do bycia dobrym człowiekiem. Dopiero wtłaczanie nas w bezsensowne normy nas psuje i ustanawia pewien wyścig, przez który wszyscy jesteśmy nieszczęśliwi.
Dlaczego ludzie dostrzegający manipulację i niezdrowe kształtowanie jakim się nas poddaje, żyją w poczuciu bycia "chorymi", kiedy to właśnie takie osoby są bardzo mądre, wnikliwe, empatyczne i inteligentne? Tak wiele osób potrafiących dostrzec te wszystkie schematy, przez większość zostaje odrzuconych, mimo że mają 100% racje nie pozwala się im dojść do głosu, bo na wstępie nie pasują do określonego wzorca?
Czy być normalnym, to znaczy być głupim i nieświadomym? Bo jak wartościowy i mądry człowiek, może żyć w poczuciu spełnienia i szczęścia, kiedy cała głupia masa (by chronić swoje "poglądy" i "spójność") żyje iluzją która jest łatwiejsza, bo powierzchowna i prostsza do ogarnięcia przez w większości średnio inteligentnych ludzi?
Czy celem psychologii, celem nas wszystkich jest to, byśmy ciągle byli nieszczęśliwi? Może jest tak dlatego, żeby móc na nas skutecznie zarabiać? Na powierzchownych uczuciach, na gadżetach, chorych ambicjach, wmawiając nam że coś jest ważne, mimo że jest dokładnie odwrotnie i jest to sprzeczne z naszą wewnętrzną naturą?
Nie mam zapędów do walki z systemem, nie czuję się nieudacznikiem, czy przegranym, bo takie komentarze mogą się pojawiać ze strony tych "normalnych". Nie mam problemów z pracą czy zainteresowaniem płci przeciwnej. Chcę poruszyć tylko dyskusję, dlaczego pozwala nam się popełniać w kółko te same błędy i żyć iluzjami w takim czy innym systemie myślowo-wyznaniowym, zamiast pokazać nam to, że każdy z nas może być szczęśliwy, pod warunkiem że przestanie się przejmować tym co ktoś myśli i oczekuje od nas, ale że możemy stać się potężni i spełnieni, odnajdując i kochając siebie za to jacy jesteśmy. Dlaczego nie mówi się otwarcie o tym, że złe myśli, depresja i inne zaburzenia, to tak naprawdę skutki uboczne chorego systemu, narzuconego na zdrową pierwotnie jednostkę?
Dlaczego za "silnego" człowieka uważa się tego, który bezrefleksyjnie poddaje się indoktrynacji i dzielnie realizuje stereotypy, a nie tego, który ma odwagę być sobą, docierać do rdzenia swojego człowieczeństwa, okazywać poprzez samoświadomość głębokie uczucia wobec innych ludzi i samego siebie?
Liczę na ciekawą dyskusję. Pozdrawiam!
Wiesz
Mam często podobne przemyślenia, bo spotykam się z ludźmi z różnych sfer i w różnym wieku. Wszyscy do życia podchodzą pewnymi schematami, oczywiście ja też, ale da się zauważyć ogromną różnicę w pojmowaniu i zdobywaniu wiedzy. Ja wyróżniam, po pewnych przemyśleniach, osoby z dystansem i bez dystansu do wierzeń i poglądów. Te bez dystansu, gdy zostaną przekonane lub zostaną im wtłoczone pewne informacje trzymają się ich kurczowo, jakby stanowiły kawałek
Podam przykład mniej więcej tego o co chodzi:
Załóżmy że córka #!$%@? się w bogatym i przystojnym facecie. Większość rodziców będzie wniebowzięta i
Komentarz usunięty przez moderatora
Komentarz usunięty przez moderatora
Psychologia to był przykład, mówiłem też o religii i normach społecznych. Próbowałem zadać pytanie otwarte, czy coś można zrobić, by ogólnie ludzie jako jednostki, w kontekście danej grupy społecznej, mogli się czuć prawdziwie wolni i szczęśliwi.
Oczywiście, dzięki temu ktoś, kto widzi jak to wszystko działa, potrafi być tego świadomy, również mógłby się poczuć lepiej, bez potrzeby cierpienia i chodzenia
Czyli ciekawi mnie to, czekam jak sie rozwinie sprawa