Wpis z mikrobloga

@Pawel_z_tarasu:
- Niektórzy twierdzą, że dylemat „mieć czy być” jest niepotrzebny. Łudzą się, że można być i mieć jednocześnie, ale to nie prawda.
- Nie prawda? Jakże to?
- A no tak. Nie można mieć i być na raz. Albo się jest, albo się ma.
- Gdybym jednak miał Porshe 911 – nie musiałoby być całkiem nowe, od pierwszego właściciela powiedzmy, żeby nieco zaoszczędzić – to miałbym, proszę łaskawego pana, wymarzony swój samochód. Wysiadał bym z niego jak prawdziwy ja, a więc i miałbym Porshe i byłbym szczęśliwy. Gdybym z kolei, na ten przykład, mógł udać się w podróż po świecie – nie musiałaby trwać 80. dni, ominąłbym Afrykę, gdzie tubylcy potrafią być nieprzychylni – to w takim wypadku miałbym wspaniałe przeżycia, z pewnością odpocząłbym i również byłbym niepomiernie szczęśliwszy, zaręczam. Na takiej wyprawie mógłbym pokazać prawdziwą odwagę!
- Mam nadzieję, że tak by było. Obawiam się jednak, że mogłoby stać się inaczej i nie byłbyś pan szczęśliwszy niż przeciętni kierowcy i podróżnicy.
- Dlaczego?
- Już teraz masz pan wiele.
- Mam?
- Jak rzekłem.
- Jakże to?
- Proszę mi wybaczyć, znam się na ludziach bardzo niewiele, ale sądzę, że ma pan co najmniej pokój i Pokój, a to już bogactwo!
- o czym szanowny pan mówi?
- Bredzę może. Otóż zdaje mi się, że ma pan pokój, gdyż pana ubranie jest czyste i schludne, a przy tym nie wygląda na zbyt znoszone. Prawdopodobnie rano je pan wybrał w oparciu o pogodę. Mieć dach nad głową to wiele, zwłaszcza jeśli ma pan też dostęp do bieżącej wody, nie mówiąc już o wodzie ciepłej.
- Jakże kąpać się w zimnej?!?
- Potrafią to morsy, które się tego nauczyły od swoich zwierzęcych imienników.
- Prawda, mam więc pokój. Nie jest to jednak nic szczególnego. Nie znam nikogo, kto nie miałby przynajmniej jednego pokoju!
- Wnioskuję, że pan nie znasz ludzi wielu.
- Próżniaków widuję na ulicach, lecz z nimi nie trzymam.
- Zaręczam, że starają się całe życie. Może nawet za bardzo. To strasznie udręczone dusze.
- Najważniejsze to znać siebie. Wtedy zna się też innych.
- Zaiste. A pan siebie zna dobrze? Jeśli tak, to wie pan, że ma pan też Pokój.
- Jakże to?
- A tak. Przed chwilą nad naszymi głowami przeleciał samolot, co nie zrobiło na panu najmniejszego wrażenia. Wnioskuję, że na głowę pańską nie spadały nigdy bomby. To bardzo wiele. W nocy śpi pan, lub, przepraszam tego nie wiem, toczy własne bitwy. Czy z Ukraińcami też pan nie miał okazji porozmawiać?
- W Polsce nie ma wojny. Nie mieszkamy na niebezpiecznym wschodzie, gdzie nic nie funkcjonuje jak powinno i który przyzwoici ludzie już dawno opuścili.
- Czy tak by powiedzieli Niemcy?
- Dobrze. Mam więc pokój i Pokój, ale to nie prawda, że ich nie doceniam! Że jestem niewdzięczny!
- Jakże to?
- A więc, proszę ja pana, obie te rzeczy znaczą w moim życiu wiele. Na ten przykład – uwielbiam poranki. Miasto śpi jeszcze, gdy ja w swoim pokoju mielę świeżą kawę. Mam do tego specjalny młynek, który dostałem od przyjaciół. Zapach unosi się w mieszkaniu. Gwizdek czajnika ledwo tylko budzi moją Hanię, która przewraca się na drugi bok, jakby specjalnie by ją podziwiać. Promienie słońca wślizgują się do mieszkania przez wielkie okno. Ona zaś jest jak anioł, jak dziecko…
- Teraz jesteś.
- Jestem?
- Byłeś.