Wpis z mikrobloga

@neonn Znajomości i szczęście robią bardzo dużo. Dawniej jak po ligach kartoflanych jeździłem to nigdy nie widziałem jakiegoś skauta z lig wyższych a naprawdę zdarzali się zawodnicy z czystym talentem do piłki po, których widać było, że to czują.
Zresztą nawet w poważnych drużynach jest teraz tak, że jak nie jesteś z rodziny kogoś i nie masz nazwiska ciężej ci się przebić w juniorach.
@neonn: @kam966: niestety tak to wygląda. Poza znajomościami niezbędny jest też hajs. Niestety znam wiele przypadków gdzie już sam klub/skaut zgłaszał się po zawodnika i zapraszał go na testy daleko od domu ale ze względu na bidę w domu nie stać było rodziców na opłacenie wyjazdu, noclegu a później internatu i życia daleko od domu (nie wiem jak jest teraz, może kluby już to finansują).

Albo kolejny przypadek gdzie starzy
@szybki96: mam bardzo dobrego kumpla, który tak skończył. Miał go wziąć zabrzański Gwarek, ale jego rodziców nie było stać na składki. Teraz może by mu to zasponsorowali, ale w 2006 roku nie było tak kolorowo. Chłopak wbijał bramy jak chciał jeszcze przez kilka lat, miał nawet epizod w lepszej drużynie, ale było już za późno na rozwój i skończył karierę.
@MariuszLowKick: To była przede wszystkim patola polskiej piłki lat 90 i początku XXI wieku. Na ustawianie meczów, prezesików i inne balangi to było, ale parę stówek na małolatów, by potem ładowali bramki za pół darmo, to było za mało. Dlatego Polska w wielu aspektach to gunwo. Nie myślało się perspektywicznie, ważne co tu i teraz, przeżreć, przepić i tyle, bo później to on nie wie czy będzie dalej prezesem, więc niech