Wpis z mikrobloga

Za największą wartość z uczestniczenia w terapii grupowej mogę uznać fakt uzmysłowienia sobie, jak bardzo negatywne egozim wpływa na stan zdrowia psychicznego. I to egozim w najróżniejszych odcieniach - od postaw hedonistycznych (prowadzących do przesytu i wypalenia) po nadmierną odpowiedzialność ("jeśli ja nie będę miał kontroli nad sytuacją, to nikt nie będzie miał") czy nawet fałszywy altruizm

Niestety, ale postępująca amerykanizacja życia może pogłębiać postawy narcystyczne: cynizm, moralną rozwiązłość, próżność, deficyt empatii, tłumienia uczuć na rzecz uwodzenia i manipulacji

Socjologowie rodziny zgodnie stwierdzają, że obecnie człowiek posiada silniejszą niż dawniej tendencję do zakładania rodziny, chociaż równocześnie i silniejszą tendencję do jej rozwiązywania (Dyczewski, 1994). Wyjaśnienia poszukuje on w cechach dzisiejszego technokratycznego społeczeństwa. Jedną z tych cech jest zagubienie i poczucie osamotnienia. Wynika ono z faktu, że stosunki pomiędzy ludźmi zatraciły wartość, którą posiadają same w sobie, a stały się środkiem osiągania pieniędzy, władzy i sukcesu. Wśród wymogów punktualności, identyczności zachowań, ich przewidywalności i skuteczności człowiek czuje się samotny pomimo licznych technicznych więzi i kontaktów z innymi. Z tą samotnością bardzo silnie związane jest poczucie ograniczenia. Współczesny człowiek działa w skomplikowanym systemie, a przez to żyje tylko fragmentarycznie, w pośpiechu, szarpany ambicjami i konfliktami. Wszystko ma z góry zorganizowane i zaplanowane. Jest podporządkowany drobiazgowo przemyślanemu planowi - a przez to mocno ograniczony w swojej wolności i w swoich decyzjach. Świetnie oddaje to pojęcie "makdonaldyzacji" codziennego życia (Ritzer, 1997).

Jednak warto mieć nadzieję

Pozostaje wreszcie omówienie spełnienia miłości w perspektywie osobowej. Nie ma potrzeby ani nawet chyba sensu podejmowanie prób definiowania miłości. Bogata literatura poświęcona temu zagadnieniu pełna jest sprzeczności i nieporozumień. Można jednak stwierdzić - co dla naszych rozważań w zupełności wystarcza - że przejawem oraz miarą miłości jest fakt, że wspólna obecność kochających się nawzajem osób całkowicie im wystarcza i daje poczucie jakiejś pełni szczęścia. To jest właśnie "zupełne" wystarczanie sobie osób. Wystarcza im tylko tyle i aż tyle, że są razem. Obdarowują się wzajemnie nie tym co posiadają, lecz przede wszystkim tym, czym są integralnie, fizycznie i duchowo. To wzajemne obdarowywanie się sobą wynika z faktu, że po prostu istnieją i że - w ich przekonaniu - istnieją właśnie dla siebie. Że jest osoba, która może przyjąć miłość i nawzajem nią obdarowywać (Gagacz 1981).
To podporządkowanie się miłości uwalnia osoby od podporządkowywania się sobie, które czyni często partnera tylko środkiem do egoistycznie pojmowanego celu. W takim ujęciu małżeństwo jest związkiem osób podporządkowanych nie sobie, lecz wspólnocie miłości jako celowi.

https://psychologia.edu.pl/czytelnia/58-maestwo-i-rodzina/673-rodzina-jako-uniwersalny-mikroswiat-czlowieka.html

#psychologia #socjologia #terapia #zwiazki
  • 1
  • Odpowiedz
@srednibrat
Och tak, stąd też u mnie taka tęsknota za prostotą. Właśnie kontaktem, który ma wartość samą w sobie. A co do drugiej części to już nawet nie marzę o tym, że komuś wystarczy wspólna obecność... :(
  • Odpowiedz