Wpis z mikrobloga

Slughorn podniósł się ciężko ze swojego fotela i odstawił pusty kieliszek na biurko. Ruch za nim spowodował, że się rozejrzał; Potter ciągle stał na swoim miejscu.
- Słuchaj James, chyba nie chcesz zostać złapany poza dormitorium w godzinach nocnych...
- Proszę pana, chciałem o coś zapytać.
- A zatem pytaj, chłopcze, byle szybko...
- Proszę pana, zastanawiałem się, co pan wie o... o bimbrze?
Slughorn spojrzał na niego bębniąc grubymi palcami w kieliszek.
- Projekt na eliksiry, prawda? - Ale Harry mógł powiedzieć, Slughorn doskonale wiedział, że to wcale nie było żadne zadanie domowe.
- Niezupełnie, proszę pana – powiedział Potter. - Czytałem co nieco na ten temat, ale zdaje się, nie w pełni to rozumiem.
- Nie... więc... musiałbyś być zdeterminowany żeby znaleźć w Hogwarcie książkę, która poda ci szczegóły dotyczące bimbrownictwa James, to jest naprawdę bardzo mroczna sprawa, bardzo ciemna, naprawdę. - powiedział Slughorn.
- Ale pan oczywiście wie o tym wszystko? To znaczy, czarodziej taki jak pan... przepraszam, jeśli nie może mi pan oczywiście powiedzieć... Po prostu pomyślałem, jeżeli ktoś będzie mógł mi cokolwiek powiedzieć, to byłby pan... więc po prostu pomyślałem, mógłbym...
To było naprawdę świetnie powiedziane, pomyślał Harry. Niepewność, nieformalny ton, ostrożne pochlebstwo, niczego nie było za dużo. Harry miał za dużo doświadczenia w próbach wyciągnięcia informacji od niechętnych ludzi, aby nie poznać mistrza przy pracy. Mógł stwierdzić, jego ojcu bardzo, ale to bardzo zależało na tych informacjach; być może czekał na tę chwilę tygodniami.
- Dobrze – powiedział Slughorn, nie patrząc na Jamesa, ale bezmyślnie bawiąc się wstążką na pudełku skrystalizowanego ananasa. - dobrze, nie mogę oczywiście powiedzieć ci wszystkiego . Ale wystarczająco dużo, abyś zrozumiał pojęcie. Bimber to pojęcie używane w stosunku do alkoholu, który ktoś wytworzył w warunkach domowych.
- Dalej nie bardzo rozumiem, na czym to polega, proszę pana – powiedział Potter. Jego głos ostrożnie kontrolowany, ale Harry mógł wyczuć jego podekscytowanie.
- No więc, bierzesz drożdże, cukier – powiedział Slughorn – i wodę ale smak... niewielu by tego pragnęło, James, bardzo niewielu. Śmierć byłaby lepsza. Ale teraz ujawnił się głód wiedzy u Pottera; jego spojrzenie było chciwe, nie mógł ukryć swojego pragnienia.
- Jak można go zrobić?
- Myślę, że znasz już odpowiedź na to pytanie
- Trzeba... zrobić zacier
- Tak. Jest receptura, nie pytaj mnie, nie wiem jaka! - powiedział Slughorn potrząsając głową jak stary słoń dręczony przez komary. - Czy ja wyglądam, jakbym tego próbował? Czy ja wyglądam na alkoholika?
- Oczywiście, że nie, proszę pana – powiedział szybko Potter. - Przepraszam... nie chciałem pana obrazić...
- Ani trochę, nie obraziłeś – powiedział Slughorn rubasznie. - To oczywiste, każdy czuje pewną ciekawość w tych sprawach... Czarodziejów wielkiego kalibru zawsze pociągał ten aspekt eliksirów...
- Tak, proszę pana. - powiedział Riddle. - Nie rozumiem tylko... z czystej ciekawości... czy jedna destylacja wystarczy? Czy nie byłoby lepiej przepuścić zacier kilka razy to znaczy na przykład, czy nie liczba siedem jest najpotężniejszą magiczną liczbą, czy siedem nie byłoby...?
- Na brodę Merlina, James! - zaskomlał Slughorn. - Siedem! Czy nie jest wystarczająco straszne pomyślec o jednej destylacji? Slughorn wyglądał teraz na bardzo zakłopotanego: patrzył się na Pottera, jakby nigdy go przedtem nie widział, Harry był pewien, Slughorn żałował, że w ogóle wdał się w tę rozmowę. - Oczywiście – wymamrotał – dyskutowaliśmy tak tylko czysto teoretycznie, prawda?
- Tak, proszę pana, oczywiście – odpowiedział szybko Potter - W każdym razie, James... zatrzymaj to dla siebie, co ci powiedziałem, a właściwie o czym rozmawialiśmy. Ludzie nie byliby zadowoleni gdyby dowiedzieli się, że rozmawialiśmy o bimbrze. To zabroniony temat w Hogwarcie, jak wiesz... Dumbledore jest nadzwyczaj srogi, jeśli o to chodzi...
- Nikomu nie powiem ani słowa, proszę pana. To będzie nasza tajemnica – powiedział James i wyszedł, ale Harry spojrzeć jeszcze na jego twarz, która była pełna tego samego dzikiego szczęścia, jak wtedy, kiedy pierwszy raz odkrył Lilly obalającą jabola po zajęciach, ten rodzaj zadowolenia, które nie poprawiało jego przystojnych rysów, ale w jakiś sposób robiło je mniej ludzkie...

( ͡° ͜ʖ ͡°)

#harrypotter #pasta #alkoholizm
źródło: comment_16533333674RKczDoDztNKyHbSYDbSXA.jpg
  • 2