#anonimowemirkowyznania Czasami zastanawiam się o co chodzi osobom którzy żalą się, że nigdy nikogo nie miały. Obecnie moja siostra jest żonata i mam już jej tak dosyć, że szok. Mówię, że przyjeżdżam do jej miejscowości oddalonej 50km ode mnie. Ona do mnie czy idę na mecz? Ja mówię, że tak - przy okazji. To mówi, że zabiorę jej młodego synka. W porządku. Ogólnie nie przyjeżdżam na mecze "ot tak". Ale ze względu na jej syna którego chciałaby abym go wyciągnął i mogłaby być sama - jest bardzo chętna. Przyjeżdżam i: 1. Syn oczywiście nie chce. Cały czas z nim rozmawia, negocjuje. Fakt, że zaraz zacznie się mecz a ja muszę jechać. Jakoś się zgodził. Czekamy na bilet w kolejce dla niego, bo już sprzedaż biletów przez internet zamknięta a w kasie trzeba czekać. Spóźniliśmy się 15 minut. No dobra, ok. To jeszcze daruję. Znaczy tu w sumie nie mam niczego darować. Poszliśmy po tym meczu na mecz siatkówki. Mówi, że nie chce - bo za głośno. Ok, powiedziałem mamie aby kupiła mu nauszniki z tego powodu przez neta i pójdzie na następny mecz. 2. Ok. Mecz numer 2. Oczywiście bilet zamówiony dzień przed. Przychodzi dzień meczu. Rano dostaję informację od siostry, że syn nie może, ponieważ wczoraj nie byli na drodze krzyżowej. Tłumaczyli się nauczycielce, że wyjeżdżają. A tu nagle w sobotę na maila klasowego ksiądz napisał listę osób która idzie na mecz. Oczywiście syn się nic nie odezwał do księdza, że idzie na mecz. Za to pozostali uczniowie już jak najbardziej się odezwali, że idą razem z rodzicami. Ok - nie musiał. I co? Przecież mówię, że mimo tego może iść spokojnie na mecz. Przecież mogliście następnego dnia wrócić do domu. Ale co? Dzwoni do mnie siostra i mówi, żebym jednak nie brał jej syna. Dlaczego? Bo powiedziała, że wyjeżdża i jak zobaczy syna to się ta wychowawczyni na niego... pogniewa jak go zobaczy. XD. No ok. 3. Tym razem mecz numer 3. Mecz siatkówki. Mówi, że syn bardzo chętnie pójdzie. Oczywiście jak zwykle jest to samo. Przyjeżdżam go odebrać - mówi, że nie. Po co mi mówiła, że idzie skoro nie idzie? Nie wiem. Oczywiście mówiłem o nausznikach. Ona powiedziała, że po co nauszniki? Skoro nie idziemy na mecz piłki nożnej gdzie tam przeklinają i tam, żeby syn nie słyszał? XD. Mówiłem jej 5x o innym celu a ona myślała, że nauszniki po to. Ogarnięcie wysokiego poziomu. A nauszniki były po to, aby na hali nie było słychać głośnego szumu. Dobra. I co, poszedł? Nie poszedł. Oczywiście po meczu nr 1 mówił, że chętnie pójdzie. Ale to dlatego, że potem kazał mi w minecrafcie doładować za 100zł monety. Doładowania nie dostał, więc nie zarobił na tym interesie. I oczywiście na mecz nie pójdzie. 4. Mecz numer 4. Dzisiejszy dzień. Wczoraj nawet mama zgodziła się pójść na mecz. Powiedziałem, aby tego samego dnia czyli piątek poszła po kartę kibica celem kupna biletu, ponieważ idzie pierwszy raz. "Nie, dziś nie dam rady." Oczywiście to jest standardowa wymówka. Bo gdzie wyjść w miejsce oddalone 2,5km od jej domu z synem. Bez syna? Syn ma jakąś dziwną fobię w wieku 7 lat, że jak mama wyjdzie to płacze i się boi. Bo się boi samemu? Czy to jest normalne? Ja się zastanawiam, że to może dlatego, iż ojciec wyjechał i nie wraca. Czasem raz w tygodniu się pojawia a teraz już od miesiąca go nie ma. Ale bez przesady. Mój ojciec tez był zagranicą miesiącami co było dla mnie zrozumiałe, ja byłem sam w wieku 7 lat w domu i nie przyszła mi do głowy jakakolwiek fobia albo tęsknota za rodzicami kiedy byłem sam wówczas gdy rodzice i rodzeństwo było poza domem. Nie ogarniam tego. Boję się, że zrobią z niego wrażliwą pierdołę wychowując go w ten sposób. Kiedyś wybiegł za mną bez skarpet z domu z płaczem, jak go mama zostawiła u mnie w domu a ja musiałem pojechać na 15 minut na miasto. Wracając do jej lenistwa - oczywiście nasza mama ją broni, że ona faktycznie jest zmęczona, bo wstaje o 7 rano i idzie do pracy oraz z niej wraca, więc jest taka zmęczona XDDD. A ja w przeciwieństwie do niej pracuję zdalnie i mam luzik, więc jak mam czelność się wypowiadać XD. Tylko problem w tym, że jak jest wiosna-lato to biegam po pracy 10km w godzinę albo czasem 20km w 2h i nic się nie męczę. No może po 20km przez 2 dni trochę gorzej chodzę, ale bez przesady. No ok. Dzisiaj mamy sobotę. Dzwoni mama. Powiedziała, że nie pójdzie, bo... syn nie może chodzić. Skakał na trampolinie. Powiedziałem, żeby wstał. Wstał. Powiedziałem, żeby przeszedł. Przeszedł na wyprostowanej jednej nodze. Myślę sobie, że poluzował mu się staw. Ale ok - na mecz myślę może jechać. W końcu przyjadę po nich samochodem i jedynie gdzie trzeba będzie iść to kawałeczek z parkingu na stadion oraz zejść z klatki schodowej pod drzwi gdzie będzie samochód. Ale nieee. No przecież taka tragedia się wydarzyła. Żadne złamanie, żadne skręcenie. Moim zdaniem to poluzowanie stawu, bo mi się też zdarzyło kiedyś. Co powinno samoistnie bez problemu i powikłań z czasem ustąpić. No ale jednak nie pojedziemy na mecz xD. To nic, że ja przyjeżdżam i jest okazja, bo praktycznie nic się nie stało. Dramat. 5. To już sytuacja poza meczowa. Mówię, aby zjeść kebaba z siostrą na pół. Mówi, że może... ok, zamów. Dostaję kebaba i co? Po 10 minutach zmiana decyzji - ja jednak nie zjem. I co? Musiałem zjeść całego kebaba który mnie utuczył. Oczywiście Was, 20-letnie osoby to okazja. Ale dla kogoś kto kontroluje kilogramy i uprawia sportowy tryb życia - nie może sobie pozwolić na odkładanie tłuszczu. Owszem - mogłem wyrzucić. Ale to nie o to chodzi. Chodzi cały czas o to, że ponownie wystąpiło zmienianie decyzji i niezdecydowanie w swoim życiu. Już pomijam fakt, że coś mówię to potrafi po jednym dniu zapomnieć. Siostra ma 45 lat. To chyba nie jest taka stara? Nie wiem o co chodzi.
Czy ja faktycznie przesadzam? Czy faktycznie w dzisiejszych czasach takie są kobiety albo co jeszcze gorsza - faceci? Dzisiaj powiedziałem, że od lenistwa i dobrobytu jakie nastało w tych czasach - całkiem pieprzy się ludziom w głowach. Jak tak dalej pójdzie, to nawet ręki nie będą dali rady podnieść. Nie wiem o co chodzi. Wcale się po części nie dziwię mężowi, że uciekł skoro miałby taki matrix. Oczywiście młodego nie interesuje chodzenie na mecze. Ale mama jednak robi po swojemu. Każe kupować bilety gdy mówi, że syn pójdzie (oczywiście kłamie, bo wiem, że nie chce iść) a potem ja mam przyjeżdżać na mecz kiedy tego nie chcę. Bo jak nie kupię biletu to mi zamkną sprzedaż i muszę czekać w kolejce potem pod stadionem co najmniej 0,5h. No ale już ze względu na nią i jej syna - kupuję dla siebie bilet i nie ma możliwości zwrotu. I co mam zrobić? Ponownie być zrobiony w bambuko? Od tej pory zakończyłem współpracę. Ileż razy można? Dlatego ja dziękuję szukanie sobie dziewczyny w wieku 30 lat. Nigdy jej nie miałem i z tego co widzę - wiele nie tracę. Chociaż też nie chcę jej wrzucić do jednego worka, ponieważ moja druga siostra jest odwrotnym przeciwieństwem i bardziej z zaangażowanym podejściem podchodzi do życiowych obowiązków. Ale to już mnie niepokoi takie zmienianie decyzji. A jeszcze bardziej fakt, że 7-latek nie zostanie samemu. Moje dzieciństwo było takie, że w wieku 6 lat zgubiłem się na festynie i nie przeżywałem tego. Że w wieku 7 lat na luzie zostawałem w domu. I 3 dni po tym jak w wieku 7 lat chciałem wracać ze szkoły - mówiłem do mamy, że chcę sam wracać. Żeby już więcej po mnie nie przychodziła. W tym też wieku chodziłem osiedle dalej i zostawałem do 22:00 grać w piłkę. Rodzice tak się wściekli, że mi kupili nawet Pegasusa do grania xD. A tutaj w wieku 7 lat jest taka osoba która... boi się samemu zostać w domu, bo zaraz płacze. No tego nie ogarniam. Może to od gier? Nie wiem czemu.
#rosja #ukraina Co wam zrobiła Rosja personalnie? Zapraszam do dyskusji ;). Chciałbym przeczytać choć jeden komentarz, gdzie ktoś poczuł się skrzywdzony przez Rosjan.
Czasami zastanawiam się o co chodzi osobom którzy żalą się, że nigdy nikogo nie miały. Obecnie moja siostra jest żonata i mam już jej tak dosyć, że szok. Mówię, że przyjeżdżam do jej miejscowości oddalonej 50km ode mnie. Ona do mnie czy idę na mecz? Ja mówię, że tak - przy okazji. To mówi, że zabiorę jej młodego synka. W porządku. Ogólnie nie przyjeżdżam na mecze "ot tak". Ale ze względu na jej syna którego chciałaby abym go wyciągnął i mogłaby być sama - jest bardzo chętna. Przyjeżdżam i:
1. Syn oczywiście nie chce. Cały czas z nim rozmawia, negocjuje. Fakt, że zaraz zacznie się mecz a ja muszę jechać. Jakoś się zgodził. Czekamy na bilet w kolejce dla niego, bo już sprzedaż biletów przez internet zamknięta a w kasie trzeba czekać. Spóźniliśmy się 15 minut. No dobra, ok. To jeszcze daruję. Znaczy tu w sumie nie mam niczego darować. Poszliśmy po tym meczu na mecz siatkówki. Mówi, że nie chce - bo za głośno. Ok, powiedziałem mamie aby kupiła mu nauszniki z tego powodu przez neta i pójdzie na następny mecz.
2. Ok. Mecz numer 2. Oczywiście bilet zamówiony dzień przed. Przychodzi dzień meczu. Rano dostaję informację od siostry, że syn nie może, ponieważ wczoraj nie byli na drodze krzyżowej. Tłumaczyli się nauczycielce, że wyjeżdżają. A tu nagle w sobotę na maila klasowego ksiądz napisał listę osób która idzie na mecz. Oczywiście syn się nic nie odezwał do księdza, że idzie na mecz. Za to pozostali uczniowie już jak najbardziej się odezwali, że idą razem z rodzicami. Ok - nie musiał. I co? Przecież mówię, że mimo tego może iść spokojnie na mecz. Przecież mogliście następnego dnia wrócić do domu. Ale co? Dzwoni do mnie siostra i mówi, żebym jednak nie brał jej syna. Dlaczego? Bo powiedziała, że wyjeżdża i jak zobaczy syna to się ta wychowawczyni na niego... pogniewa jak go zobaczy. XD. No ok.
3. Tym razem mecz numer 3. Mecz siatkówki. Mówi, że syn bardzo chętnie pójdzie. Oczywiście jak zwykle jest to samo. Przyjeżdżam go odebrać - mówi, że nie. Po co mi mówiła, że idzie skoro nie idzie? Nie wiem. Oczywiście mówiłem o nausznikach. Ona powiedziała, że po co nauszniki? Skoro nie idziemy na mecz piłki nożnej gdzie tam przeklinają i tam, żeby syn nie słyszał? XD. Mówiłem jej 5x o innym celu a ona myślała, że nauszniki po to. Ogarnięcie wysokiego poziomu. A nauszniki były po to, aby na hali nie było słychać głośnego szumu. Dobra. I co, poszedł? Nie poszedł. Oczywiście po meczu nr 1 mówił, że chętnie pójdzie. Ale to dlatego, że potem kazał mi w minecrafcie doładować za 100zł monety. Doładowania nie dostał, więc nie zarobił na tym interesie. I oczywiście na mecz nie pójdzie.
4. Mecz numer 4. Dzisiejszy dzień. Wczoraj nawet mama zgodziła się pójść na mecz. Powiedziałem, aby tego samego dnia czyli piątek poszła po kartę kibica celem kupna biletu, ponieważ idzie pierwszy raz. "Nie, dziś nie dam rady." Oczywiście to jest standardowa wymówka. Bo gdzie wyjść w miejsce oddalone 2,5km od jej domu z synem. Bez syna? Syn ma jakąś dziwną fobię w wieku 7 lat, że jak mama wyjdzie to płacze i się boi. Bo się boi samemu? Czy to jest normalne? Ja się zastanawiam, że to może dlatego, iż ojciec wyjechał i nie wraca. Czasem raz w tygodniu się pojawia a teraz już od miesiąca go nie ma. Ale bez przesady. Mój ojciec tez był zagranicą miesiącami co było dla mnie zrozumiałe, ja byłem sam w wieku 7 lat w domu i nie przyszła mi do głowy jakakolwiek fobia albo tęsknota za rodzicami kiedy byłem sam wówczas gdy rodzice i rodzeństwo było poza domem. Nie ogarniam tego. Boję się, że zrobią z niego wrażliwą pierdołę wychowując go w ten sposób. Kiedyś wybiegł za mną bez skarpet z domu z płaczem, jak go mama zostawiła u mnie w domu a ja musiałem pojechać na 15 minut na miasto. Wracając do jej lenistwa - oczywiście nasza mama ją broni, że ona faktycznie jest zmęczona, bo wstaje o 7 rano i idzie do pracy oraz z niej wraca, więc jest taka zmęczona XDDD. A ja w przeciwieństwie do niej pracuję zdalnie i mam luzik, więc jak mam czelność się wypowiadać XD. Tylko problem w tym, że jak jest wiosna-lato to biegam po pracy 10km w godzinę albo czasem 20km w 2h i nic się nie męczę. No może po 20km przez 2 dni trochę gorzej chodzę, ale bez przesady.
No ok. Dzisiaj mamy sobotę. Dzwoni mama. Powiedziała, że nie pójdzie, bo... syn nie może chodzić. Skakał na trampolinie. Powiedziałem, żeby wstał. Wstał. Powiedziałem, żeby przeszedł. Przeszedł na wyprostowanej jednej nodze. Myślę sobie, że poluzował mu się staw. Ale ok - na mecz myślę może jechać. W końcu przyjadę po nich samochodem i jedynie gdzie trzeba będzie iść to kawałeczek z parkingu na stadion oraz zejść z klatki schodowej pod drzwi gdzie będzie samochód. Ale nieee. No przecież taka tragedia się wydarzyła. Żadne złamanie, żadne skręcenie. Moim zdaniem to poluzowanie stawu, bo mi się też zdarzyło kiedyś. Co powinno samoistnie bez problemu i powikłań z czasem ustąpić. No ale jednak nie pojedziemy na mecz xD. To nic, że ja przyjeżdżam i jest okazja, bo praktycznie nic się nie stało. Dramat.
5. To już sytuacja poza meczowa. Mówię, aby zjeść kebaba z siostrą na pół. Mówi, że może... ok, zamów. Dostaję kebaba i co? Po 10 minutach zmiana decyzji - ja jednak nie zjem. I co? Musiałem zjeść całego kebaba który mnie utuczył. Oczywiście Was, 20-letnie osoby to okazja. Ale dla kogoś kto kontroluje kilogramy i uprawia sportowy tryb życia - nie może sobie pozwolić na odkładanie tłuszczu. Owszem - mogłem wyrzucić. Ale to nie o to chodzi. Chodzi cały czas o to, że ponownie wystąpiło zmienianie decyzji i niezdecydowanie w swoim życiu. Już pomijam fakt, że coś mówię to potrafi po jednym dniu zapomnieć. Siostra ma 45 lat. To chyba nie jest taka stara? Nie wiem o co chodzi.
Czy ja faktycznie przesadzam? Czy faktycznie w dzisiejszych czasach takie są kobiety albo co jeszcze gorsza - faceci? Dzisiaj powiedziałem, że od lenistwa i dobrobytu jakie nastało w tych czasach - całkiem pieprzy się ludziom w głowach. Jak tak dalej pójdzie, to nawet ręki nie będą dali rady podnieść.
Nie wiem o co chodzi. Wcale się po części nie dziwię mężowi, że uciekł skoro miałby taki matrix. Oczywiście młodego nie interesuje chodzenie na mecze. Ale mama jednak robi po swojemu. Każe kupować bilety gdy mówi, że syn pójdzie (oczywiście kłamie, bo wiem, że nie chce iść) a potem ja mam przyjeżdżać na mecz kiedy tego nie chcę. Bo jak nie kupię biletu to mi zamkną sprzedaż i muszę czekać w kolejce potem pod stadionem co najmniej 0,5h. No ale już ze względu na nią i jej syna - kupuję dla siebie bilet i nie ma możliwości zwrotu. I co mam zrobić? Ponownie być zrobiony w bambuko? Od tej pory zakończyłem współpracę. Ileż razy można?
Dlatego ja dziękuję szukanie sobie dziewczyny w wieku 30 lat. Nigdy jej nie miałem i z tego co widzę - wiele nie tracę. Chociaż też nie chcę jej wrzucić do jednego worka, ponieważ moja druga siostra jest odwrotnym przeciwieństwem i bardziej z zaangażowanym podejściem podchodzi do życiowych obowiązków.
Ale to już mnie niepokoi takie zmienianie decyzji. A jeszcze bardziej fakt, że 7-latek nie zostanie samemu. Moje dzieciństwo było takie, że w wieku 6 lat zgubiłem się na festynie i nie przeżywałem tego. Że w wieku 7 lat na luzie zostawałem w domu. I 3 dni po tym jak w wieku 7 lat chciałem wracać ze szkoły - mówiłem do mamy, że chcę sam wracać. Żeby już więcej po mnie nie przychodziła. W tym też wieku chodziłem osiedle dalej i zostawałem do 22:00 grać w piłkę. Rodzice tak się wściekli, że mi kupili nawet Pegasusa do grania xD. A tutaj w wieku 7 lat jest taka osoba która... boi się samemu zostać w domu, bo zaraz płacze. No tego nie ogarniam. Może to od gier? Nie wiem czemu.
#oswiadczenie #zalesie #po30 #trudnesprawy #rodzina #logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow #rozowepaski #niebieskiepaski
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #6263dadd1a57726c6d2fe110
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Wesprzyj projekt