Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mam problem z #rozowypasek

Chodzi o psa mojej mamy. W sumie też mojego ale mama nie chciała nam go dać.

Pies ów jest w wieku 14 lat. Oczekiwana długość życia tej rasy to 13-15 lat.

Ma problemy z układem ruchu. Żaden weterynarz nie chciał operować, bo pies jest już stary i już zdrowie nie te do narkozy.

Dotychczas pomagały mu tabletki ale i one przestają działać. Pies przewraca się i nie jest w stanie odbyć spaceru Opcje są dwie - spróbować dożylnych wlewów (ok. 800zł) lub uśpić psa.

Moja matka ma dochód 900zł i nie stać ją na wlewy więc musiałbym to sfinansować ja.

I tu rodzi się problem. Problem "wspólnych pieniędzy". Moja #rozowypasek mówi, że nie ma opcji by z naszych pieniędzy to "sponsorować". Ja rozumiem, że moja matka to życiowy nierób bez ambicji bo takie są fakty. Jak ojciec żył to jeszcze jakoś się kulali na fajki zawsze było.

Bieżące utrzymanie psa to mój wydatek - ja kupuję mu jakościową karmę i pokrywam tabletki, weterynarza itp. co złości moją #rozowypasek.

Ja nie podejmę decyzji o uśpieniu zwierzaka dopóki nie wyczerpią się możliwości pomocy.

Rozumiem złość mojej #rozowypasek bo jej chodzi o to, że moja matka wiecznie na kimś żeruje a sama nie ma ambicji by pójść i dorobić mimo, że ma zdrowie ku temu. Rozumiem też że najprawdopodobniej piesek i tak niedługo uda się "za tęczowy most" ze starości. Nasza weterynarz jest specjalistką od tej rasy i jej psy dożyły 15 i 14 lat. Także dni naszego psa raczej są już policzone.

Ja czuje się niezrozumiany. Ten pies nie jest niczemu winien. Nie jest winien tego, że moja matka jest nieporadna życiowo (jak braliśmy psa to miałem naście lat i w domu pieniądz był). Nie rozumie też, że to mój przyjaciel, którego nie wziąłem ze sobą tylko dlatego, że stanowczo sprzeciwiła się temu moja matka ("Ty odchodzi to chociaż nie zabieraj mi psa!") I że czuje się za niego odpowiedzialny.

Mam go tak potraktować nieludzko? Ja wiem, że rozsądek podpowiada coś innego ale to jest życie... Ja wiem, ze mamy teraz sporo wydatków - wymiana rozrządu w aucie, OC, przegląd, komunia św. chrześniaczki mojej żony. Ale no #!$%@?.

Nie wiem jak z nią gadać bo argumenty nie trafiają. Żadne. Dostaje #!$%@?, zaczyna krzyczeć i wyzywać na moją matkę. Okej ma rację. Moja matka to totalny nierób. No nie da się inaczej o niej powiedzieć. Rozumiem, że chce bym w razie czego wybił mojej matce z głowy następne zwierze (a ona gada coś o kocie, gdzie kocia karma jest droższa - wiem bo mamy koty). I ja tez uważam, że następne zwierze to zły pomysł i jak będzie się upierała to zaproponuję jej zostanie DT przy jakiejś fundacji ale nie teraz nie umiem olać psa i wydać na niego wyrok śmierci.

W skrócie bez emocji sytuacja jest taka:
1. Pies traci możliwość chodzenia - przewraca się na spacerze, ma problemy z zalatwianiem się.
2. Pies ma 14 lat - osiągnął widełki oczekiwanej długości życia i może naturalnie umrzeć w zasadzie każdego dnia. Widać po nim, że mentalnie jest coraz słabszy, dużo śpi, coraz mniej się cieszy.
3. Tabletki które pomagały przestają dziać, nie ma różnicy czy je bierze czy nie. Moze jedynie działanie przeciwbólowe jest zachowane ale nie wiadomo czy go to boli.
4. Alternatywa od weta to wlewy dożylne - 6x 150pln możliwe raz w roku - bez gwarancji powodzenia.

Totalnie jestem w rozsypce.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #623d828654b7abeceaddb9d2
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Wesprzyj projekt
  • 12
@AnonimoweMirkoWyznania: Jeżeli piszesz "spróbować" wlewów, to znaczy, że one mogą nie zadziałać?

Trudna sytuacja, w sumie rozumiem obie strony. Ja bym tego psa nie męczył. Jeżeli widać, że zbliżają się jego dni, to ja na twoim miejscu bym pozwolił mu spokojnie odejść, a nie męczył go wlewami, które przedłużą mu życie może o kilka miesięcy (może rok?), ale jakości życia zbytnio mu nie poprawią. To leczenie bardziej uspokoiłoby jedynie twoje sumienie,
@AnonimoweMirkoWyznania: ciężka sprawa, z jednej strony może warto pozwolić odejść Przyjacielowi, ale z drugiej nie wiem czy bym nie podjął próby - z moją Suką latamy dość często do weterynarza, nawet jak to jest jakaś pierdoła - a przy okazji nie wyobrażam sobie życia bez Niej, mam nadzieję, że #!$%@?ę szybciej niż Ona, bo raczej Jej odejścia nie przeżyję - no i druga sprawa, partnerka prędzej do uśpienia niż pieseł :)
@AnonimoweMirkoWyznania: Jeżeli już pytasz o zdanie to ja bym o psiaka walczył do końca, szczególnie jeżeli piszesz, że to Twój przyjaciel. Co innego gdy pies ma problemy, na które nie masz już wpływu, nieuleczalny nowotwór, problemy z narządami wewnętrznymi, nie może jeść itp. Tutaj jest problem z narządem ruchu więc myślę że jest o co walczyć, zadbać tylko o odpowiednie środki przeciwbólowe i nie martwić się czy odejdzie zaraz czy za
@AnonimoweMirkoWyznania: Co do psa to sprawa ciężka. Ja bym walczył. To nie jest duża kasa.
Co do różowej. To ja bym nie walczył tylko kopnął ja w tyłek. Już pomijam jakie ma zdanie o twojej matce ale totalne niezrozumienie dlaczego chcesz sierściucha ratować oraz kłótnie 800 zł uwazam za bardzo zły znak. Chyba że wspólne pieniądze są jej a Ty nie pracujesz :) ale w każdym innym wypadku wymieniłbym paska.
@AnonimoweMirkoWyznania: Czy Twojej różowej na pewno chodzi o to, że wkurza ją postawa Twojej matki? Bardziej wygląda na to, że jest zwyczajnie chciwa. Szkoda jej kasy na leczenie psa, który jest też Twój. Jasne został u matki, ale jak sam piszesz jesteś do niego przywiązany. Nie dziwię się, że chcesz go ratować. To tyle na temat różowej i wspólnych finansów z których jak chcesz skorzystać to jest krzyk.
Trudna sprawa. Na
@AnonimoweMirkoWyznania: Już raz tu pisałeś o dokładnie tej samej sytuacji i każdy mówił ci, żeby uśpić psa oraz przestać się wykręcać dostawami karmy by odwiedzić matkę, która ci robi pranie mózgu, więc po co piszesz drugi raz to samo skoro niczego od tamtego czasu nie zmieniłeś?

Bądź miłosierny i daj psu odpocząć zamiast na siłę przedłużać jego wegetację, a od patomatki się odetnij i skup na dziewczynie, bo teraz to ona