Wpis z mikrobloga

Świetnie się ten rok zaczyna...

1. Dwa tygodnie temu zmał mój tato. Leżał w szpitalu na zapalenie płuc. Niecałe cztery tygodnie temu złapał sepsę i trafił na OIOM gdzie był pod respiratorem nieprzytomny już do końca. Widok którego do końca życia nie zapomnę i którego oglądania nie życzę nikomu...

Tata miałby jutro urodziny - 65. Wreszcie poszedłby na emeryturę której tak wyczekiwał. Teraz mam "na głowie" kwestie pogrzebu, kompletnie mnie to przerasta. Obawiam się że nie starczy mi pieniędzy na godny pochówek, generalnie najchętniej bym od tego uciekł gdzieś daleko, nie chcę nawet o tym wszystkim myśleć bo robi mi się niedobrze, źle... Nie zostawię jednak taty na pastwę losu, tego bym sobie chyba nie wybaczył. Tak samo jak nie mogę sobie wybaczyć tego, że ostatnio nie miałem dla niego czasu bo praca. Dowiedziałem się że biedaczek ostatnio był u sąsiada i pytał gdzie kupić coś na myszy bo mu się w kuchni zalęgli. Żalił się że się nie pojawiam w rodzinnym domu, że tylko dzwonię... Nie mogę sobie tego wybaczyć. Może gdybym był w domu, gdybym przyjeżdżał to zauważyłbym że coś ze zdrowiem u niego nie jest tak...

2. Nie mam już na tym świecie żadnej rodziny. Rok temu zmarła mama mojego taty, miała 86 lat. Blisko dekadę wcześniej zmarł dziadek. Mojej mamy nie znałem, wychowywał mnie mój tata i babcia z dziadkiem. Dalszych krewnych nie znam, nawet nie wiem czy w ogóle takowi gdzieś są. Zostałem tutaj sam jak palec, nawet odezwać się nie mam do kogo bo jestem 36 letnim przegrywem który nie ma i nigdy nie miał niczego poza wspomnianym ojcem i babcią. Nie mam i nie miałem faktycznych przyjaciół z którymi mógłbym porozmawiać - zapewne dlatego że nawiązywanie kontaktów to dla mnie udręka, nie potrafię się socjalizować. Dziewczyny też nigdy nie miałem bo co tu dużo mówić mam paskudną mordę. Tak sobie myślę że odpycham ludzi swoim wyglądem fizycznym. Do tego możliwe że jestem bezguściem i nie potrafię się modnie ubrać. Nie mam też góry forsy żeby kupować sobie markowe ubrania chociaż w ciucholandach zawsze można znaleźć coś z adidasa albo innych. Z drugiej strony nigdy mnie jakoś nie ciągnęło do tego by robić z siebie modela i odstawiać się jak na rewię mody. Gówno opakowane w ładne opakowanie nadal będzie gównem. Spadku oprócz mieszkania żadnego nie mam, ale dobre i to bo nie będę musiał mieszkać w szałasie albo pod przysłowiowym mostem. Na koncie w banku mam 1533 złote, w portfelu mam 110 zł - to musi mi jakoś wystarczyć. Już myślałem żeby napisać do spółdzielni że z uwagi na taką a nie inną sytuację nie będę w stanie płacić czynszu i że proszę o rozłożenie tego na raty. Będę musiał wziąć jakąś pożyczkę ale to też nie jest dobre rozwiązanie. Ta sprawa też mi spędza sen z powiek - jak tu się teraz utrzymać? W ostateczności będę chodził po sklepach i pytał o jakieś przeterminowane rzeczy albo po śmietnikach - żadna ujma, z resztą, ja i tak jestem gorzej niż odpad więc totatlnie mi to w tej sytuacji nie przeszkadza.

3. Żeby problemów było mało to mój pracodawca postanowił nie przedłużać ze mną umowy o pracę i od 1/1/22 powiększyłem szanowne grono bezrobotnych. Powodem zwolnienia są problemy finansowe firmy która jak to powiedział szef, ledwo dyszy. Byłem kimś w rodzaju informatyka i elektronicznej złotej rączki, zajmowałem się sprzętem komputerowym i kwestiami administracyjnymi jak np. rejestry wejść i wyjść z pracy, monitorowanie sprzętu, itd. Wykształcenia informatycznego nie posiadam bo skończyłem liceum ogólnokształcące i potem od razu poszedłem do pracy. W domu pieniędzy nie było więc musiałem sobie jakoś poradzić, pomóc też ojcu - nie chciałem być pasożytem. Pracowałem jako sprzątacz, spawacz, kierowca w pizzeri, monter przyczepek, operator wózka widłowego i stróż. Pięć lat temu przez niezwykle szczęśliwy splot wydarzeń zostałem zatrudniony w sąsiednim mieście jako wspomniany informatyk i tak sobie jakoś powolutku żyłem ciesząc się małymi rzeczami jak zakup pierwszego samochodu czy wyjazd na wakację w góry pod namiot (oczywiście samemu bo z kim). Pogodziłem się z faktem że do końca życia będę sam, staram się generalnie o tym nie myśleć, zajmować się czymkolwiek. W każdym razie praca mi się podobała, siedziałem w ciepłym biurze z kilkoma osobami z którymi od czasu do czasu zamieniłem kilka słów. Pieniądze wystarczały mi na wynajem 35m2 kawalerki w bloku, zakup paliwa do mojego rumaka, jakieś jedzenie i raz na jakiś czas zakup jakiejś odzieży, obuwia czy wyjazd na urlop. Cieszyłem się z tego co miałem, cieszyłem się też z tego że mój tata i babcia cieszą się, że coś tam robię, pracuję i jakoś ogarniam sobie życie. Nie czynili mi uwag odnośnie potomków, dziewczyny czy innych takich bo chyba wiedzieli że z takim ryjem to ja nie mam szans na budowanie rodziny

4. Zwolnienie z pracy to jedno, a podwyżka czynszu za wynajmowane mieszkanie to drugie. Kończyła mi się umowa w grudniu i właściciel powiedział mi że musi podeniść opłaty o 550 złotych do 1600 złotych. Niestety to było ponad moje siły finansowe więc zrezygnowałem z wynajmu i przeniosłem się do rodzinnego mieszkania (w tym czasie mój tata już leżał w szpitalu) bo niczego nie mogłem znaleźć, ceny wszędzie wysokie a ja nie mogłem sobie na nie pozwolić. Jednocześnie w tym samym czasie pracodawca oznajmił, że od 1 stycznia będę bezrobotny. Jak się życie człowiekowi sypie to od razu po całości i z grubej rury. I gdyby tego wszystkiego było mało to jeszcze spółdzielnia podniosła cenę za czynsz w mieszkaniu (kawalerka 40m2) oraz inne opłaty. Nie wspomnę już o podwyżkach za prąd, gaz oraz te w sklepach. Widząc to wszystko odechciewa sie człowiekowi żyć - bo niby jak, z czego? Oczywiście będę szukał jakiejś pracy bo albo będę zarabiał albo zdechnę z głodu ale na razie nie wiem czy jestem w ogóle do tego zdolny. Nie mogę sobie darować że przedłożyłem pracę ponad kontakt z tatą. Cały czas z tyłu głowy siedzi mi ta myśl, że gdybym przyjechał do domu to zauważyłbym problem zdrowotny taty i mówiąc krótko wygnał go do lekarza. Nie będę ukrywał, że psychicznie czuję się źle, nie mam ochoty na nic. Od dwóch dni w sumie nic nie jadłem oprócz pięciu placków ziemniaczanych z solą i trzech bułek ze szczypiorem i twarogiem - w sumie to nawet mi się specjalnie nie chce. Jedyne na co mam ochotę to leżeć w łóżku i spać bo wtedy przynajmniej o tym wszystkim wokół mnie nie muszę myśleć. Gdybym był uzależniony od jakichś używek to pewnie bym się schlał albo zaćpał ale niestety jedyny mój nałóg to papierosy. Z resztą i na tym polu jestem żałosny bo taką paczkę mam na dwa tygodnie - nie palę dużo. Alkoholu nie uważam bo wiem co robi z człowiekiem, z resztą mojemu tacie zdarzało się nadużywać przez co ja dla siebie teog nie chcę. Nie brałem w życiu żadnych narkotyków bo po pierwsze nie miałem na to pieniędzy a po drugie zwyczajnie w świecie się ich bałem. Po trzecie, nawet gdybym je miał to niemiałbym z kim tego zażywać.

5. Nie wiem co dalej ze sobą począć, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Nie pójdę do psychologa czy do pomocy społecznej bo się wstydzę na żywo iść i opowiadać o swoich problemach. Nie mam też na to pieniędzy. Z resztą moja aparycja przeciętnego chama odewranego granatem od pługa też zapewne nie pomoże - nikt mi nie wmówi że wygląd nie ma znaczenia jak się do człowieka podchodzi. Nie mam, mimo że może i bym chciał, z kim o tym wszystkim porozmawiać. Doszedłem do wniosku że najlepiej chyba będzie uzewnętrznić się na wykopie - tutaj nikt mojej głupiej mordy nie zobaczy więc nie będzie mnie oceniać przez jej pryzmat. Są tu też przecież ludzie którzy mają podobne problemy i może podzielą się swoimi przemyśleniami i doświadczeniem, dodadzą otuchy, wskażą jakąś drogę... Nie wiem jednak czy podołam temu wszystkiemu. Z jednej strony siedzi we mnie taka myśl paskudna żeby sobie już teraz darować resztę pobytu na ziemskim padole, ale z drugiej nie chcę nikomu czynić problemu - nie rzucę się pod samochód, pociąg czy z mostu bo sprawię ludziom niepotrzebny kłopot. Jeśli istnieje coś po śmierci to przeraża mnie też to jak bardzo mógłbym sprawić przykrość tacie i babci. W mojej głowie trwa chyba swoista bitwa - wiem, jak głupio byłoby ze sobą skończyć bo nie wiem co będzie w przyszłości - jeśli się postaram, jakoś to wszystko przetrwam, zacisnę zęby to znajdę tę chęć do tego by jeszcze trochę nacieszyć się życiem na poziomie który jest dla mnie osiągalny, który znam i który jest dla mnie.

6. Na koniec dziękuję jeśli przeczytałeś ten mój dość chaotyczny tekst - proszę o jakiś komentarz, tylko może bez złośliwości o ile to możliwe (nie jestem płatkiem śniegu, spokojnie, ale jeśli mogę liczyć na Twoja wyrozumiałość to będę zobowiązany).

#gorzkiezale #zalesie #przegryw #depresja
Pobierz banhove - Świetnie się ten rok zaczyna...

1. Dwa tygodnie temu zmał mój tato. Leża...
źródło: comment_164115570781HYSFh5i9pUdPfG5YDxl7.jpg
  • 71
@banhove Wyrazy współczucia. Nie będę Cię na siłę pocieszać, bo wiem że to gówno daje. Ja też mam teraz gorszy okres - mama poważnie chora, nie wiem jak rozwinąć działalność żeby ruszyła z kopyta (idzie ok, ale chciałabym szybciej i więcej) podwyżki też we mnie uderzą, bo mieszkanie mam ogrzewane gazem, a oboje z partnerem nie mamy kokosów, a ja lubię ciepełko, więc zapłacimy pewnie sporo. Jakbyś chciał pogadać o niczym to
Współczuję, na razie będzie Ci ciężko ale czas leczy rany. Jak tyle wytrzymałeś to jesteś bardzo silnym człowiekiem. Przyszłość to wielka niewiadoma ale też niesie pewne szanse, których powinieneś być ciekaw. Pozdrawiam Cię i życzę aby 2022 był dla Ciebie rokiem pozytywnych zmian!
@banhove: nie rozumiem, przeciez z zusu 4k na pogrzeb dostaniesz, to + grób już jest bo wcześniej rodzina umarła, to jak zrobisz przeciętny pogrzeb to jeszcze powinieneś dostać zwrot z zakładu pogrzebowego
więc gadanie że ci drugie tyle braknie, to chyba jak chcesz zaprosić Norbiego jako wodzireja

kremacja wychodzi taniej niż trumna, tym bardziej jak sam kupisz urnę, bo w zakładach pogrzebowych ceny urny są 3x większe w najlepszym wypadku, no
@banhove: Nie będę nic specjalnie radził, tylko jedno. Pamiętaj, że masz prawo się rozkleić u psychologa czy w MOPSie. I nie wstydź się tego, mądry zrozumie a o zdanie głupiego nie ma się co martwić. Trzymaj się i wierzę, że się z tego wkrótce wygrzebiesz. Dobrze, że nie ciągnie cię do alko, będzie łatwiej.
@banhove: Nie poddawaj się, życie cię nie oszczędza ale dasz radę. Musisz przejść przez to wszystko nie zawiedź taty i babci oni na pewno nie chcą żebyś tak szybko do nich dołączył tam na górze.
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@banhove: wspolczuje utraty ojca. Sam stracilem mame dokladnie 2tyg temu (62 lata).
Formalnosci pogrzebowych, notarialnych i innych rzeczy milion - oczywiscie nikt do tego nas nie przygotowuje, bo po co.
Teraz pozostaje mi czuwac nad ojcem zeby sie nie zalamal zupelnie - boli za kazdym razem jak widzisz, ze znowu "zauwazyl" ze jej nie ma.
@banhove: Współczuje, ale zawsze może się poprawić. Głupio było nie spóbować.
Poza problemami w życiu widze że masz też duże problemy ze sobą, wielokrotnie podkreślasz że jesteś brzydki, czy żałosny mocno to wychodzi między wierszami, nie patrz na to w ten sposób. Próbowałeś pogadać z pracodawcą o sytuacji czy nie dałoby się coś ogarnąć, zamiast tak przyjąć na klatę że Cię zwalnia? a jak on nie może czy nie ma znajomego
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@banhove: rok temu zmarł mi ojciec na ards (pocovidowe ciężkie zapalenie płuc) dwa miesiące przed wprowadzeniem szczepień. Na to trzeba wiele lat żeby jakoś się poprawiło, żeby "pogodzić się " z tym co się stało (chociaż sam jeszcze wątpię czy to możliwe). Jestem dużo młodszy od ciebie ale wiem jak się teraz czujesz. Najważniejsze byś dał sobie czas, i znajdź sposób żeby załagodzić ból (moim sposobem jest nie myślenie o tym,
Obawiam się że nie starczy mi pieniędzy na godny pochówek, generalnie najchętniej bym od tego uciekł gdzieś daleko, nie chcę nawet o tym wszystkim myśleć bo robi mi się niedobrze, źle... Nie zostawię jednak taty na pastwę losu, tego bym sobie chyba nie wybaczył.


@banhove:

należy ci się zasiłek pogrzebowy 4000 zł z ZUSu, powinien wystarczyć na pogrzeb: trumnę, przewóz trumny na cmentarz, obsługę pogrzebu, złożenie do grobu, itp, o ile
Tak samo jak nie mogę sobie wybaczyć tego, że ostatnio nie miałem dla niego czasu bo praca. Dowiedziałem się że biedaczek ostatnio był u sąsiada i pytał gdzie kupić coś na myszy bo mu się w kuchni zalęgli. Żalił się że się nie pojawiam w rodzinnym domu, że tylko dzwonię... Nie mogę sobie tego wybaczyć.


@banhove: Znam to, bo miałem to samo. Moja babcia mieszkała sama i swego czasu dzwoniłem do