Wpis z mikrobloga

@obludnik-rozi: tomagoci to był mój wyczekany prezent gwiazdkowy, chyba z niczego tak się nie cieszyłem jak z tego prezentu mając 6 lub 7 lat. Bawiłem się tą zabawką kilka miesięcy, nosiłem na sznurku na szyi żeby nie zgubić i mieć zawsze pod ręką. Pewnego razu zachorowałem na jakąś grypę żołądkową, co jest charakterystyczne w tej chorobie zachciało mi się wymiotować więc pobiegłem do toalety mając zawieszone na szyi tomagoci, pochyliłem się
Ja w 1 klasie podbazy nosiłem do szkoły, ale pipczał ciągle i pani zabroniła. Zawiesiłem więc pod kranem w łazience i... zniknąl xD co się spłakałem to moje, na szczęście woźny go zgarnął i oddał, po prostu nie wiedział wtf.