Wpis z mikrobloga

Jak to jest, że ja jestem jakąś #!$%@?ą enigmą psychologiczną/psychiatryczną ? Mam nerwicę natręctw, miewałem okres z mocną depresją, dysgrafię i dysortografię, no i fobię społeczną + jestem introwertykiem. Od 2018 do grudnia 2021 chodziłem do psychologa x2 psychiatry x3 najdłużej do terapeuty, który niby miał (miała) specjalizację w nerwicy. Wcześniej, pomimo że 1000000 razy mówiłem rodzicom (mam 21 lat, mieszkam z nimi) że coś jest ze mną nie tak, to oni mieli (i dalej mają) #!$%@?. Dawali mi hajsy na leczenie, ale nigdy nie rozumieli co mi jest, i zawsze zlewali gdy im tłumaczyłem co i jak (sam nie wiem w sumie). 2018 wysłali mnie do ośrodka uzależnień, po tym jak żadni psychologowie nie dawali rady mi pomóc. Jak byłem mały, i chodziłem do rodziców spać razem (bałem się ciemności) pewnej nocy tata włożył mi rękę w majtki. Niby nic się nie stało, z tego co pamiętam (a pamiętam bardzo dobrze bo to chyba była jakaś wczesna podstawówka?) nigdzie mnie nie dotknął ale ni #!$%@? nie rozumiałem co się dzieję. To, jest absolutnie nawet do teraz moja trauma z dzieciństwa. Uważam, że w sumie do dzisiaj sobie z nią nie poradziłem. Nigdy takie coś więcej się nie powtórzyło, ale w sumie uważam też, że to był główny powód, dzięki któremu jestem jaki jestem. W przedszkolu, zaczęło mi się pogarszać. Z takiego dosyć normalnego dziecka, stałem się znerwicowany. Chodziłem do rodziców, i pytałem ich czy coś mi się stanie, jeżeli np. dotknę czegoś czy jeżeli mam jakieś okropne myśli, to czy to ja jestem ten zły ? Czy jestem w stanie komuś zrobić krzywdę ? Pamiętam, że miałem też okres z modleniem się, i przepraszaniem za wszystko Boga. Sprawdzanie kranów i świateł mam w sumie do teraz. No, #!$%@? akcja jednym słowem. Zawszę mnie rodzice zbywali, czy nawet wyśmiewali że "hehe, ty pewnie dotykasz poduszki i się boisz że coś ci się stanie cnie?". No, i wracając do 2018 to w końcu odważyłem się pogadać o tym złym dotyku z tatą. Powiedział że nic takiego nie pamięta, i jeżeli się coś takiego wydarzyło to przeprasza. Powiedziałem też mamie, i zbyła mnie słowami "no i co? Nic wielkiego przecież się nie stało". No i zajebiście, ale chwilę później dali mi ultimatum, że albo #!$%@? do ośrodka uzależnień na miesiąc, albo mi zabierają kompa i nie oddają bo jestem uzależniony. Komp, to była jedyna rzecz która sprawiała mi przyjemność, i pomagała mi nie zagłębiać się w szaleństwo moich myśli. Miałem wtedy okropny okres, więc w sumie miałem #!$%@? bo i tak nic do nich nie dotrze, a potem obiecali że mi go oddadzą jak wrócę, więc się zgodziłem. Po miesiącu w tym okropnym miejscu, oczywiście się okazało że taki #!$%@?, kompa mi nigdy nie oddadzą, a okres pobytu przedłuża się do 3 miesięcy. No i wracam do domu, po tym czasie i już w ogóle nie wiedziałem co robić. Minął chyba z rok, i ustaliłem wtedy z terapeutką że będę im regularnie przychodził pomagać w pracy (codziennie na 4 godziny) (2 rano, 2 po południu) i mi go w końcu oddali. Jeżeli jednak nie pojawie się tego dnia w pracy, to muszę go oddać na cały dzień. Potem właśnie zaczął się okres, większej pomocy samemu sobie, chodząc do psychiatrów/terapeutów. Byłem na bardzo dużej ilości różnorodnych leków, ale żaden mi nigdy nie pomógł. Albo nic nie czułem po nich, ale się źle czułem. Nigdy nie było poprawy. No i teraz mamy 2021, w grudniu zakończyłem 3 letnią terapię nerwicową, ponieważ w sumie żadnych większych postępów nie było, ale coś tam jednak pomogło. Od zawszę, chciałem mieć dostęp do marihuany, ale nigdy nie miałem znajomości więc postanowiłem "a co jeżeli załatwię sobie medyczną marihuanę"? No i załatwiłem, oczywiście przez cały proces nie przyznając się rodzicom. Nie spodziewałem się żadnych efektów, tym bardziej że #!$%@?łem i bałem się przyznać oficjalnie rodzicom/nie ogarnąłem dawkowania od mojego lekarza i nie przestrzegałem tego. A potem fobia społeczna weszła, i bałem się do niego zadzwonić. Od tamtego momentu, minęło już jakieś plus minus pół roku. Aktualnie, mam jeszcze dosyć sporo tej medycznej, i pierwszy raz w życiu ogarnąłem kontakt który jest w stanie mi załatwić towar. Nie jestem jakimś wielkim fanem marihuany, bo bywa że mam schizy mocne jeżeli się upalę, ale z jakiegoś niewiadomego powodu, stwierdzam że na dłuższą metę pomaga mi w #!$%@?. W sensie, nie kiedy palę, ale np. kilka dni później. Pomaga tak, jak leki nigdy nie pomogły. Tutaj mam wielki #!$%@? do siebie, że sobie zrobiłem taką samowolkę z tą medyczną wersją, bo teraz nie za bardzo mam jak zadzwonić do mojego lekarza, i mu powiedzieć żeby mi jeszcze raz wszystko wyjaśnił, bo od razu wyjdzie że leciałem w #!$%@?. No, ale temat weedu nie jest tym co chciałem poruszyć. Kolejną absolutnie #!$%@?ą akcją jest to, że w momencie w którym nie śpię całą noc, i wytrzymam w dzień nie kładąc się spać, to bardzo często czuje się po prostu ... normalnie. Wręcz, jak gdybym nie był sobą. Mam zajebisty humor, mało natrętnych myśli, i jestem kreatywny. Po prostu tak, jak gdybym chciał się czuć przez cały czas. Nawet lepiej niż po alkoholu/marihuanie. Z jakiegoś niewiadomego powodu, w ogóle ostatnimi czasy zaczynam się czuć coraz bardziej normalnie. Tak jak nigdy przedtem. Przestałem brać leki, i chodzić do specjalistów. Nie czuję, żeby na dłuższą metę ktokolwiek mi pomógł (trochę terapeutka, bo jak sobie porównam to co było kiedyś to jest niebo i ziemia) ale i tak nie byłem w stanie wykonywać jej poleceń w większości. Tak samo z nauką, gdy jestem w szkolę i siedzę na lekcji to w 3 sekundy odpływam myślami, i gdy wracam to nie mam pojęcia o czym było gadane. W sumie, prawie cały czas odczuwam stres. Nie potrafię się uczyć w domu, ani na niczym skupić. Przez ten ośrodek, kiblowałem, poszedłem do zaocznego liceum, i niedługo piszę maturę, na którą będę musiał się uczyć od samego początku 1 klasy, bo nic się w sumie w tym zaocznym nie nauczyłem. Ale z jakiegoś powodu, mam poczucie że ostatnio wychodzę na prostą. Czy to działanie marihuany, czy nie mającej sensu opcji z nie spaniem ? Czy po prostu wyciągam wnioski z życia ? Właśnie, nie mam absolutnie pojęcia. Ale w dalszym ciągu, sam dla siebie jestem enigmą. Przyszłościowo, to chciałbym ogarnąć tego gościa od medycznej marihuany, ale nie wiem jak się na ten moment do tego zabrać. Mam jakieś bazgroły, jak mi tłumaczył jak to zażywać, ale nie za wiele z tego kumam. Dobra, wysryw napisany, i może kogoś z was zaciekawi mój #!$%@? przypadek. Jakieś pomysły, co mi może być ? Bo szczerze, to chyba żaden lekarz mi nie dał jednoznacznej odpowiedzi. Niektórzy nawet sądzili, że nie mam żadnej nerwicy i sobie to ubzdurałem. Btw. sorry że taki chaotyczny, i pewnie z masą błędów ortograficznych wpis, ale nie miałbym siły tego wszystkiego sprawdzać.
#psychologia #psychiatria #narkotykizawszespoko #kiciochpyta #depresja
  • 11
@Wybuchowy_kubek: zacznij sam siebie pytać tak jakbyś robił wywiqd z samym sobą albo pisz taki refleksyjny dzienniczek kiedy czujesz że może wyjść z tej refleksji coś dobrego albo gdy po prostu dużo się ostatnio działo i warto wyciągnąć wnioski. Spróbuj niewielkich dawek ketaminy s. Medytacja, postawienie granic osobistych, zwracanie uwagę na to czym i kim się stajesz bo to staje się tobą
@Opportunist Najgorsze jest to, że rodzice nie są jacyś jebnięci. Są całkiem normalnymi, mądrymi ludźmi których kocham. Jeżeli chodzi o to molestowanie, to gdyby nie ten jeden przypadek to jedyne co bym im mógł zarzucić to obojętność i właśnie takie #!$%@?/ekstermalne radzenie sobie z faktem że mam problemy psychiczne. Boli mnie strasznie, że gdybym chciał się zwierzyć przyjacielowi, czy reszcie rodziny o tym złym dotyku, to z automatu by stwierdzili że mam
@Wybuchowy_kubek
Myślałem, żeby iść do terapeuty, który jest wykształcony w dziedzinie stresu pourazowego/radzenia sobie z molestowaniem i skupić się wyłącznie na tym problemie, ale patrząc po moich poprzednich wizytach z nerwicą to nie wiem czy to jest warte świeczki. Stało się, zostanie do końca życia i w sumie nie mogę nic z tym zrobić innego, niż zaakceptować.
@Wybuchowy_kubek: Właśnie to, że się teraz nad tym zastanawiasz „było to złe czy nie było? nic się przecież nie stało” to właśnie prowadzi do problemów psychicznych ale nie dlatego, że się nad tym zastanawiasz tylko dlatego, że zostały naruszone TWOJE granice przez najbliższą ci osobę, której ufałeś i czułeś się przy niej bezpiecznie i która nie wytłumaczyła ci dlaczego to zrobiła itd jest takie głupie powiedzenie, że „zły dotyk boli przez