Wpis z mikrobloga

Ilekroć poznawałem przez internet kogoś depresyjnego, to zawsze stał ode mnie wyżej na kilku życiowych poziomach jak pieniądze, praca, towarzystwo, doświadczenie, wiek. I to uświadamiało mi jak bardzo jestem oderwany i psychicznie złamany, że aż własny stan wydał mi się niemożliwy. Przecież nie można wychodzić z domu raz na tydzień, na dwie godziny, nie można przez miesiące nie zrobić NIC. A jednak taki właśnie jestem. Wróciłem do punktu wyjścia i jestem tylko krok od tej bezbarwnej, paraliżującej odmiany depresji sprzed ośmiu lat, gdzie nie wstawałem z łóżka.

Po co ja to w ogóle piszę? Nie wiem. Wiem, że ja nawet nie mam kogo za to obwinić, bo wyrzucanie starym rodzicom, że wychowali mnie na życiową pokrakę, że nie zainteresowali się mną kiedy miałem kilkanaście lat i już wtedy byłem wybitnym przykładem #!$%@? byłoby niskie. Mam 27 lat, a to jest wiek, kiedy nie można pozwolić sobie na wymówki. A i tak wymawianie się depresją i zaburzeniami osobowości jest gorsze od kłamstwa, bo zdradza tę niewygodną łatwopalność, o której nikt postronny nie chce wiedzieć.

Żałosne to, że w przeciągu godziny rozryczałem się dwa razy. To jest przypływ bezsilności, którego nie potrafię i nie chcę tamować. Ale ani te łzy, ani słowa, te czy inne, nic tu nie zmienią. Bo za miesiąc napiszę to samo. I za dwa. A kiedyś już po prostu nie napiszę. Ale pewne jest to, że nigdy moje słowa, a więc myśli, nie nabiorą barwy innej niż czerń i błękit.

Uderzyło mnie, kiedy zrozumiałem, że mój problem z interakcją z innymi wynika stąd, że ja nie znam uczuć normalnych ludzi. Znam tylko smutek, niepokój, przerażenie, rozpacz, nudę, pustkę... Wszystko jest dla mnie co najmniej prawdopodobną drwiną, obelgą, kłamstwem, zdradą, a wszelką, najmniejszą nawet życzliwość wyrażoną machinalnym uśmiechem ekspedientki, który każdemu wlicza w rachunek, rozkładam na atomy wyrobioną do absurdu podejrzliwością.

Właściwie dorosłość, a raczej - nabycie lat, pozwoliło mi to wszystko ponazywać, dojrzeć, ułożyć. Ale co z tego skoro nie mogę tego zmienić? Lepiej być wariatem-naturszczykiem, wtedy komizm i porywczość są nawet urocze albo straszne - ale nie byle jakie. Moja depresja i zaburzenia szczelnie chronią mnie przed poznaniem kogokolwiek. A moja czarna flegma, słowny autyzm i wygląd karykatury nieudacznika chroni kogokolwiek przed poznaniem mnie.

#depresja #zaburzeniaosobowosci #feels
Pobierz
źródło: comment_1630367499c032SSrNfdcQUGmhZB94Be.jpg
  • 24
@psycha: Masz lekkie pióro. Napisz może jakieś opowiadanie i wyślij po wydawnictwach. Ludzi, którzy potrafią opowiadać historie jest niewielu. Może w ten sposób udałoby ci się trochę grosza wyhaczyć i mógłbyś znaleźć jakiegoś specjalistę, który pomógłby ci wyjść z tego gówna.
@psycha: Miras, specjalistą nie jestem, ale z Twój wpis wskazuje raczej na to, że masz fobię społeczną, której następstwa wpędzają Cię w depresję. Aż taki stary nie jesteś, tak że może poszukaj jakiejś profesjonalnej pomocy, bo jeszcze sporo w Twoim życiu może zmienić się na lepsze.