Aktywne Wpisy
Drevnykocur +779
GrammarNazi +77
Mam żonę, syna, bardzo ich kocham. Mam też jakichś dwóch kumpli z którymi się spotykam raz na pół roku.
Ale czuję się strasznie samotny. Chciałbym tak wyjść sobie z kimś, posiedzieć, pogadać, pożalić się na robotę, posmiac się.
A nie mam z kim, nie mam żadnej paczki znajomych z którymi bym się mógł czasem spotkać. Do tego pracuję zdalnie I nawet w robocie nie mam z kim pogadać. I tylko Mirko daje
Ale czuję się strasznie samotny. Chciałbym tak wyjść sobie z kimś, posiedzieć, pogadać, pożalić się na robotę, posmiac się.
A nie mam z kim, nie mam żadnej paczki znajomych z którymi bym się mógł czasem spotkać. Do tego pracuję zdalnie I nawet w robocie nie mam z kim pogadać. I tylko Mirko daje
Pamiętam jak w 2010 roku gdy zaczynałem swoją przygodę z pracą na morzu będąc jeszcze studentem 3 roku Nawigacji zatrudniłem się w jedynym możliwym stanowisku. Kadeta czyli - przynieś, podaj, pozamiataj.
Nie będąc wtedy jeszcze zbyt rozgarniętą osobą wybrałem się do pierwszej lepszej firmy. Duży armator (Polski) mający w tamtych czasach 80 statków.
Zatrudnia tylko Polaków.
Była to obowiązkowa praktyka po 3 roku. Płacili nie tak źle jak na tamte czasy 990 USD miesięcznie, darmowe jedzenie i inne rzeczy. Jak dla studenta super kasa. Byłem zadowolony. Co za piniodze( ͡° ͜ʖ ͡°)
Następnego dnia po wizycie w firmie dostałem telefon. Lecę do Brazylii no i git. Trasa Brazylia-Chiny. Następnie na Afrykę a z Afryki znowu na Chiny. Tu skończyło się eldorado bo dowiedzieliśmy się, że następny port to Korea Północna, Wŏnsan.
Przyznam szczerze byłem podekscytowany. Nie zdawałem sobie sprawy jak jeden z naszych rodaków załatwi cała załogę.
Przed przyjazdem do portu zostaliśmy poinformowani e-mailem przez firmę o specyfikacji tego miejsca. Zakaz rozmów z lokalsami o polityce. Tylko sprawy typu pogoda a najlepiej w ogóle nie rozmawiać.
Statek stal ponad 7 dni w porcie a nam zaoferowano wycieczkę na plażę (płatną) i do baru. No i git każdy chętny wyrwać się na chwilę z statku. Przyjechał po nas autobus pamiętający lata 70. Wszystkie okna były zamalowane farbą. Nie wzbudzało to mojego zaufania ale cóż zrobić do odważnych świat należy. Jedziemy. 25 minut od portu i jesteśmy na plaży na której nie ma nikogo tylko my. W barze też obsługa i nikt więcej.
Każdy wypił kilka piw. Zrelaksował się jak mógł na plaży i po paru godzinach jedziemy ponownie na statek. Następnego dnia rano w okolicach 5-40 (poprzedniego dnia wróciliśmy koło 21) pod nasz statek przyjechała niemożliwa do opisania liczba samochodów wojskowych oraz bliżej nieokreślonego rodzaju innych służb.
Wkrótce okazało się czemu zawdzięczamy tą wizytę "wódz całej tej ekipy" zawitał do naszego kapitana. Jakiś debil (inaczej Pana Mariusza serdecznie pozdrawiam) starszego marynarza level około 60, pokusiło by zabrać sobie na pamiątkę z baru wiszące wizerunki jednego słusznego wodza, słońca narodu.
Postawiono nam ultimatum. 15 minut obrazy wracają w koniecznie w nienaruszonym stanie albo statek wraz z załogą będzie aresztowany. Oczywiście chętnych do przyznania się nie było dopiero po 10 minutach kiedy zaczynało się robić naprawdę gorąco delikwent przyznał się gdzie trzyma owe okazy.
Pan Mariusz oddał swoje pamiątki.
Nas jak i cały statek przeszukono do A do Z w średniej atmosferze ( ͡° ʖ̯ ͡°).
No i mieliśmy już zakaz wyjścia :(.
#ciekawostki #podroze #pracbaza
Dostali oficjalnego opiekuna z którym się mocno zakolegowali. Mieli też nosić gwiazdę Kim Ir Sena jako znak rozpoznawczy, że są pracownikami delegowanymi i mają pewne swobody.
Pewnego ranka nie mieli tych gwiazd bo zażartowali sobie z opiekuna,
Komentarz usunięty przez autora
@Caracas: O co z tym chodzi? Tylko Polacy zbierają pamiątki lub próbują coś wywieźć z Korei Północnej? Tym bardziej, że parę lat temu była głośna sprawa o Amerykaninie, który chciał wywieźć plakaty - jeden z mirków wkleił link wyżej.
@Miras123443: Ja #!$%@?, nigdy nie przypuszczałem, że jego za jakiś plakat tak potraktowali. A zważywszy historię OPa lekko upada moje dotychczasowe przypuszczenie, że oberwało mu się za bycie Amerykaninem.
Jakby Polak zrobił to co Otto Warmbierg też by się rozeszło po kościach, posiedziałby może kilka dni w areszcie.