Wpis z mikrobloga

#coolstory #truestory #sny #wojna #omatko

Dobra Mireczky, opowiem wam mój wczorajszy sen. Sen jakich mało, realistycznie przeżyty, który wymógł na mnie obudzenie się o 6:38.

A zatem...

Jakoś tak był pierwszy września. W radio nadawali komunikat, że rozpoczną się niebawem ćwiczenia przygotowujące nas do prawdziwej wojny. Niby to tylko ćwiczenia, ale były bardzo prawdziwe, bo mieli ludzi zabijać, wywozić do niewoli etc. (Igrzyska śmierci kurna...). Stałem sobie z mamą przed domem moim starym, z którego przeprowadziliśmy sie ok. 7 lat temu - tu się dzieje akcja główna. Kiedy nastal dzień "ćwiczeń" do naszego domu wpadli Niemcy (tak myślę, typowe wehrmachtowskie hełmy) i zabrali całą rodzinę do wielkich ciężarówek, aby nas wywieźć. Jakimś szczęśliwym trafem udało mi się uciec z tej ciężarówki, jednak inni pojechali :(

W każdym razie wróciłem do domu. O żadnym kontakcie telefonicznym czy internetowym nie było mowy - nic nie działało, a to co było sprawne pewnie podsłuchiwane. Po kilku dniach (we śnie były to pewnie sekundy) do mojego domu zaczęli wprowadzać się... niemieccy osadnicy! Jakiś gruby doktor w garniturze z żoną wnosili walizki do przedpokoju niesamowicie szwargocząc. Zacząłem ich delikatnie wypraszać, niemiec strasznie zaczął się bulwersować więc.. wziąłem kuchenny nóż i poderżnąłem obojgu gardła. Ciała zakopałem w ogródku, ale przedtem przeszukałem je. Tutaj nagle dostalem bonus +250 do znajomości niemieckiego i przeczytałem, że owy pan miał tutaj zamieszkać i potwierdzić meldunek telefonicznie. Wziąłem jego komórkę i nienagannym bawarskim akcentem zadzwoniłem do siedziby policji w moim mieście żeby zawiadomić o przybyciu jegomościa. Kant się udał, nikt mnie już nie nachodził.

Później postanowiłem pojechać do mojej dziewczyny sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Wsiadłem na rower i jadę. Jak się okazało... ona nie miała tyle szczęścia, jej dom zajęli już niemieccy repatrianci. Również zbulwersowali się na mój widok po czym chcieli wzywać policję, SS, CIA i Mosad. Znów miałem pod ręką nóż i wyrżnąłem szwabów, którzy zajęli miejsce różowego paska mojego życia... Poszedłem na górę do jej pokoju i zobaczyłem, że wszystko jest tak było. Na ścianach wiszą te same obrazy i zdjęcia, na biurku znajduje się otwarta książka, a na półce telefon...

Usiadłem na łóżku i rozpłakałem się. Zacząłem się zastanawiać się jaki jest sens tego wszystkiego co się dookoła mnie dzieje. I uznałem, że żadnego sensu po prostu nie ma...

Najbardziej realistyczny sen jaki kiedykolwiek przeżyłem.
  • 2