Wpis z mikrobloga

#miud #potter

Rozdział II

- Proszę pana, a co będę tam robić? - Sebastian drążył sprawę, nie zważając na to, że

mężczyzna coraz bardziej sapie się i poci, mimo że nie przeszli nawet 200 metrów.

- Nieee, teerazzz! - wysapał brodacz. - Naajpierw poznasz swoich nowych kolegów, czekają u mnie

w piwnicy.

- A co to jest ta piwni...- chciał spytać Seba, ale mocne uderzenie w potylicę spowodowało, że ujrzał

ciemność. Ostry ból w potylicy uświadomił mu że jednak żyje. Na dodatek leżał w prawdziwym

łóżku.

- Przykro mi mały, że tak cie urządziłem. Ale niestety mam fobie społeczną i zupełnie nie nadaję się

do tego co muszę robić. - grubas był strasznie spięty.

- O, spójrz przyjacielu, kogo to będziemy mieli możliwość poznać - pół chłopięcy, pół męski głos

dobiegał z pokoju, jednakże jego źródło umieszczone było na wysokości głowy siedzącego

Sebastiana.

-To szuepr mój wiekli pszjcielu Dawizie! - coś gigantycznego wyszło z cienia, pchając przed sobą

wózek inwalidzki.

-Witam cię kolego, oto mój przyjaciel Maciej Maks Prządło, a ja jestem Dawid Rolewski - na

wózku siedział młody chłopak, z dziewiczym wąsem i czapką z daszkiem, przykrywającą jego

ciemnobrązowe włosy. Jego nogi były chude jak patyki. Jednakże jego kolega był o wiele

ciekawszy. Wysoki, wielki niczym brodacz, ubrany w gigantyczną białą koszulę, czarne sztruksy,

które strasznie niefitowały oraz białe buty, spoglądał na Sebastiana okrągłą jak księżyc buzią,

zwieńczoną parą oczu jak szparek i rudawą czupryna.

- Jestem Maćek Psządło i nie rzycze sobie żeby mnie obarżano albo śmieno sie z mnie czy mojego

pszyjciela Dawid Rlewskiego.

- No, widzę, że się już poznaliście - grubas skończył gmerać coś przy wiekowym komputerze -

Jądro skompilowane, czas wysłać was do szkoły magii.

Najtrudniej było zmieścić w windzie Macieja i Dawida, jednakże mimo przekroczonego

udźwigu, maszyna powoli ruszyła. Po chwili znajdowali się już na 9 piętrze wieżowca. Widok z

okna był naprawdę piękny, widać było nawet ten słynny Pałac Kultury.

- Proszę pana, ale jak my się dostaniemy do tej szkoły? - Sebastian coraz bardziej się niecierpliwił.

To już ponad cztery godziny od ostatniego grania w gałę, a nie zapowiadało się żeby miał szybko

trafić na boisko.

- Żeby dostać się do elitarnej szkoły magii imienia Piotr Łuszcza, musicie dokonać skoku.

- Cio jak to z tgeo wysoka skakakanie?! NIE RZYCZE SOBIE! - wybuchł Prządło.

- Spokojnie, musicie skoczyć i krzyknąć w locie "Molte volte", to przeniesie was we właściwe

miejsce.

Chłopcy nie wyglądali na przekonanych. Grubas złapał więc Rolewskiego, który w żaden

sposób nie mógł się obronić i wyrzucił go przez okno.

- Moltee volteeeeeeeeeeeeeeee... i cisza. Chłopcy doskoczyli do parapetu, ale na dole nie było śladu

biednego kaleki. Jakby rozpłynął się w powietrzu.

Sebastian stanął na parapecie i spojrzał przed siebie. "Mam jedną, #!$%@?ą schizofrenię"

pomyślał przed skokiem.

- Witaj Sebastianie w szkole magii - usłyszał nagle. Długo nie mógł jednak otworzyć zaciśniętych

powiek.

Kiedy jednak je otworzył, szybko zamknął z powrotem. "To niemożliwe, przecież on.. on

nie żyje!", pomyślał Sebastian.

- Tak Sebastianie Gałecki, ja żyję. Muszę żyć, aby ten świat mógł trwać w niezmienionej formie -

ogolona na łyso głowa z podkrążonymi oczami mówiła dalej. - Dzieją się straszne rzeczy, panie

Gałecki...

- Ale ty, pan, znaczy się, z okna skoczył, tyle lat temu!

- Wy dzisiaj przecież też powtórzyliście mój wyczyn?

Magik zaśmiał się, poprawił swoją granatową bluzę i spojrzał na stojącego nieopodal grubasa, który

tłumaczył coś dwóm wielkim przyjaciołom.

- Andrzeju, możesz zaprowadzić Dawida i Macieja Maksa do ich pokoju? Muszę porozmawiać z

Sebą.

Po chwili zostali sami. Magik wyjął zniszczony zeszyt i ze smutkiem powiedział:

- To jedyne co zostało po twoich rodzicach. Byłeś wtedy małym dzieckiem, Seba, a twoi rodzice

byli najlepszymi członkami naszego bractwa jakich znałem. Wszyscy byliśmy członkami zakonu

Viszą, który walczył o wolność słowa na świecie. Ale jeden z naszych, moich, wychowanków,

postanowił nas zniszczyć. Twoi rodzice zginęli przez Białego Pana, zginęli aby cię chronić!

- Ale jak to? Czemu? - Seba nie był w stanie przyswoić tylu informacji naraz. Przecież był

przekonany, że jego rodzice zginęli podczas wycieczki do Grecji, w wypadku samochodowym.

- Twoi rodzice głosili prawdę o papieżu. A Białemu Panu się to nie podobało. Już wtedy był

potężnym przywódcą swojej sekty. Wykopki... - to ostatnie słowo wymówił twardo. Gorycz w jego

głosie spowodowała że Sebastian zrozumiał, że mężczyzna, którego dotąd widział tylko na

opakowaniach płyt u kolegów, mówi prawdę. "Tak bardzo #!$%@?" pomyślał.

- Jednak co ja mam z tym wspólnego...?

- On przyjdzie także po ciebie Sebastianie. Tak jak po twoich rodziców. Ostatnio zyskał na sile,

może coraz więcej. Jego grupa wyznawców się powiększa. Pamiętaj, Biały Pan to Michał Białek...

- WCIĄGA ROGALE - wyrwało się Sebie.

- Brawo, masz dar - źrenice Magika były rozszerzone bardziej niż po zwykłej dawce marihuany.

- Ale on to poczuł. Przyjdzie po ciebie, Sebku. Musisz wziąć ode mnie ten zeszyt. To zeszyt twoich

rodziców, którzy wklejali do niego zdjęcia papieża, a następnie je przerabiali. To mówiąc Magik

podał chłopcu zeszyt.

Seba przekartkował i zrobił się czerwony. W końcu wychowanie u Janusza i Grażyny dużo dało.

"Jak tak obrażać Jana Pawła można, czy oni nie mieli honoru i godności człowieka?" pomyślał,

jednocześnie śmiejąc się w duszy. "Jan Paweł Piąty gwałcił małe wielokąty" szybko wymyślił

wierszyk podobnych do tych z zeszytu. Strachnął.

- Jeszcze porozmawiamy Seba, teraz Andrzej zabierze cię do waszego pokoju.
  • 2