Wpis z mikrobloga

Portfolio średniowiecznego nekromanty

Nekromancja nie jest u zwykłych ludzi w użyciu.


Tak pisał kaznodzieja Johann Herolt w swoich Sermones discipuli (poł. XV w.). Krytycy praktyk magicznych często zwracali uwagę na fakt, że magią rytualną, związaną m. in. z przywoływaniem demonów, zajmują się osoby o określonych kwalifikacjach.

Kim byli średniowieczni nekromanci? Biorąc pod uwagę dostępne źródła można przyjąć, że obowiązkowymi punktami w portfolio średniowiecznego maga były:

wykształcenie – co oznacza studia w szkole katedralnej lub na uniwersytecie: znajmość siedmiu sztuk wyzwolonych, plus mile widziane studia wyższe (doktorat) z zakresu teologii; często wiązało się to automatycznie z przynależnością do duchowieństwa;
umiejętność biegłego czytania i pisania – przede wszystkim w języku łacińskim, o którym było w poprzednim wpisie, ale przydatna była też przynajmniej podstawowa znajomość innych języków, w których pisane były teksty magiczne: greki, hebrajskiego czy arabskiego;
umiejętności manualno-techniczne – nieobowiązkowe, ale przydatne podczas kreślenia skomplikowanych układów figur geometrycznych oraz podczas eksperymentów magicznych wymagających np. wykonania zwierciadła, posążka lub innego przedmiotu;
wysoka pozycja społeczna – z tym było różnie, ale wysoki status bardzo pomagał w zdobyciu wykształcenia i w ochronie reputacji. Poza tym był to często warunek konieczny dla punktu następnego:
● dysponowanie własną, niedostępną dla osób postronnych pracownią badawczo-magiczną, własnym zbiorem manuskryptów magicznych oraz znacznymi zasobami finansowymi – to zwykle odznaczało uczonych-nekromantów na najwyższych levelach.

Kwestia zabezpieczenia finansowego była bardzo ważna. Komponenty niezbędne do działań magicznych były kosztowne i często trudno dostępne. Poniżej drobiazgi potrzebne do zrealizowania prostego (w porównaniu do wielu innych) eksperymentu magicznego opisanego w XIII-wiecznym manuskrypcie:

Weź wydzielinę kaszalota, drewno aloesowe, kostowiec, piżmo, szafran, armoniak i krew ptaka zwanego czajką, i zmieszaj je ze sobą. Z tej mieszaniny uczyń fumigację w stosownym miejscu, a ujrzysz wizje w powietrzu. Weź rzeczoną mieszaninę i uczyń fumigację koło miejsc pochówku, a pojawią się widma zmarłych.


Fumigacja to określenie kadzidła, w powyższym przepisie chodzi więc o sporządzenie mieszanki kadzidlanej z cennych komponentów. 'Wydzielina kaszalota' to albo olbrot, czyli woskowa substancja spalająca się bezwonnie i dająca jasny płomień, albo ambra, substancja wonna. Dalej są wymienione substancje takie, jak: 'drewno aloesowe' – czyli agar lub drewno agarowe, 'kostowiec' – czyli olejek kostusowy, piżmo i szafran są chyba na tyle znane, że nie trzeba ich przestawiać, i na koniec 'armoniak' – prawdopodobnie żywica rośliny znanej jako zapaliczka. To wszystko kosztowało.

No i jeszcze krew czajki (lub dudka, jako że te dwa ptaki występują czasem wymiennie w średniowiecznej literaturze). To już trudno było kupić. Trzeba było zapolować na ptaka osobiście lub komuś to zlecić.

Zatem – prosty eksperyment z kadzidłem i od razu tyle wydatków i zachodu. A bywały też bardziej skomplikowane przepisy wymagające użycia jeszcze droższych akcesoriów i jeszcze rzadszych komponentów odzwierzęcych.

Nekromanci w średniowiecznym społeczeństwie

Magią rytualną zajmowali się w średniowieczu przede wszystkim wykształceni duchowni, choć w źródłach pojawiają się sporadycznie wzmianki o osobach świeckich, zarówno o mężczyznach, jak i (rzadziej) o kobietach.

Zdecydowanie najgorszą opinię w temacie nekromancji, zwłaszcza w dojrzałym średniowieczu, mieli klerycy niższych szczebli: często mniej lub bardziej niedouczeni, bez widoków na wyższe stanowiska w strukturach kościelnych lub odwrotnie – dzięki swoim ambicjom, uwikłani w kościelny wyścig szczurów. Wielu z nich parało się magią rytualną i nawet trochę upraszczało ją na własny użytek w nadziei zdobycia tego wszystkiego, czego im brakowało do szczęścia (m. in. wykształcenia, statusu, bogactw i kobiet).

Poza klerykami, nekromancją zajmowali się także duchowni sytuowani wyżej w hierarchii, podobno aż do papieży włącznie. Oni jednak mieli nieco inne możliwości w zakresie dbania o swoją reputację, więc nie czepiano się ich tak otwarcie, jak niższych duchownych – choć zdarzały się oczywiście plotki i pomówienia (nie zawsze zresztą wiadomo, na ile prawdziwe). Warto dodać, że dla takich osób magia rytualna bywała niekiedy czymś w rodzaju naukowo-duchowego eksperymentu, który miał służyć poszerzeniu wiedzy, a nawet zbliżeniu się do Boga. Mogło wynikać to m. in. z tego, że dobrze sytuowani duchowni nie musieli już rozpaczliwie zabiegać o status, władzę i bogactwa (choć wiadomo, zawsze można chcieć więcej).

Manuskrypty dotyczące magii rytualnej lub ich przetworzone fragmenty trafiały też do zamożnych osób świeckich, a więc do przedstawicieli arystokracji oraz do powiązanych z arystokracją uczonych, szczególnie tych, którzy interesowali się alchemią, medycyną czy astrologią. W źródłach można znaleźć też wzmianki o zamożnych mieszczanach – niewiele jednak wiadomo o tym, w jakim zakresie praktykowali oni nekromancję i na jaką dokładnie skalę.

Strzępy magii rytualnej przenikały też do niższych warstw społecznych, stanowiąc m. in. przedmiot zainteresowania wędrownych sztukmistrzów, znachorów i innych wróżów maciejów. Trudno powiedzieć, na ile była to 'prawdziwa' nekromancja, a na ile szarlataneria – z fałszywymi księgami magicznymi zapisanymi bazgrołami i innymi podrobionymi akcesoriami, które miały wyglądać 'magicznie' w oczach prostych ludzi.

Podsumowując: nekromancja jako kategoria praktyk magicznych bywała czasem dopasowywana do możliwości i potrzeb różnych grup społecznych. Najmocniej jednak była związana i kojarzona ze środowiskiem kleru, a 'typowy' średniowieczny nekromanta w większości przypadków był wykształconym, chrześcijańskim duchownym.

Za tydzień: Nekromanckie wybryki średniowiecznych kleryków

Ilustracja poniżej: Zaratusztra (starożytny perski kapłan i prorok) przedstawiony w szatach uczonego, przywołujący demony i zmuszający je do złożenia mu przysięgi posłuszeństwa. Ilustracja z manuskryptu florenckiego, 1425 r.

#nekromancja #sredniowiecze #magia #historia #gruparatowaniapoziomu
Apaturia - Portfolio średniowiecznego nekromanty

 Nekromancja nie jest u zwykłych l...

źródło: comment_1611401460pZmIT3uHtt5M8v2q1RAxPY.jpg

Pobierz
  • 8
Ciekawy tekst, choć jeśli odbiorca przeczyta go w oderwaniu od tego sprzed sześciu dni, to może odnieść wrażenie, że opisywane zjawisko było, jeśli nie powszechne, to w każdym razie – wyraźnie obecne w życiu średniowiecznych ludzi, dokładniej mówiąc, kleru.
@pod_sloncem_szatana: Nie można oczywiście stwierdzić, że paranie się magią było tak zupełnie na porządku dziennym, ale też nie było to nic marginalnego. Jak stwierdza np. Kieckhefer i inni badacze zajmujący się tematem, przytłaczająca większość źródeł wskazuje jako nekromantów osoby duchowne, a źródeł w postaci np. dokumentów z procesów, notatek o paleniu ksiąg magicznych itp. jest całkiem dużo. Skojarzenie 'kleryk-nekromanta' było też bardzo popularne w niektórych regionach w późnym średniowieczu - nawet
@Apaturia: właśnie się zastanawiałem, czytając Twój tekst, czy nekromantę można było spotkać w każdym skl... tzn. seminarium z nekromantami i czy czasem nie powtarza się tu casus kilkunastu–kilkudziesięciu grobów wikińskich kobiet pochowanych z bronią, które odkopano w Skandynawii i które dla niektórych osób z bujną wyobraźnią stały się pretekstem do snucia rojeń o licznej reprezentacji kobiet-wojowniczek w tamtej epoce, jak nie przymierzając w Skyrimie lub pewnym popularnym serialu. Ale Twoje wyjaśnienia