Wpis z mikrobloga

Szwajcaria to górzysty kraj, dawniej wielu ludzi trudniło się tam wypasaniem zwierząt, m.in. krów, tak powstał szwajcarski ser - raclette, który smakuje, jak polski oscypek. Co ciekawe, raclette, to też nazwa potrawy i tak samo, jak z francuskimi potrawami, dziś są one inne, niż oryginał i o tym Wam dziś napiszę.

Owi "górale", zostając na tych górach ze zwierzakami, musieli coś jeść, najlepiej na ciepło, bo w górach jest zimno, więc brali ze sobą ten raclette, ziemniaki, cebulę i ogórki kiszone. Rozpalali ognisko, piekli ziemniaki, na kamieniach topili ten ser, i potem to jedli wszystko razem.

I teraz pomyślcie sobie, jakie to jest mądre, ser mieli za darmo (bo go robili), czyli źródło zwierzęcego białka i tłuszczu, ziemniaki były źródłem węglowodanów, a cebula i ogórki źródłami witamin i błonnika. To szokujące, ale jakby się zastanowić, to taki chłop bez dostępu do cywilizacji jadł bardziej zbilansowane pożywienie, niż nie jeden dzisiejszy mieszkaniec miast.

Czy było idealnie? Nie. Szwajcaria nie ma dostępu do morza, do morskich owoców i morskich ryb, więc spożywano mało produktów bogatych w jod, co -u wielu, lecz nie u wszystkich- powodowało w okresie dorastania ograniczenia umysłowe, stąd we Francji, ograniczenie umysłowe nazywano często "chorobą szwajcarską".

#gruparatowaniapoziomu #szwajcaria #gotujzwykopem

--
Wszystkie nieodpowiednie komentarze będą usuwane
  • 11