Aktywne Wpisy
hehehhhehe +87
Dobra, w wieku 30 lat wypaliłem się z IT. Nie chce już widzieć na oczy tego syfu i #!$%@?ć na takie #!$%@? tematy co po byle jakiej analizie gówno mnie obchodzą. Co mnie ma obchodzić wynik jakiejś funkcji albo dowieziony sprint - ja #!$%@? jakim przegrywem przez ostatnie 7 lat się było, że człowiek się tym przejmował. Nawet pieniądze mnie nie radują. Czym się zająć? Jakieś pomysły? Jaka odskocznia na kilka lat
kaen89 +531
Nasze dziecko boi się zasnąć... Nie boi się potworów spod łóżka, boi się, że zabraknie mu oddechu... jesteśmy zrozpaczeni.
Udaliśmy się z Olafkiem do terapeuty oddechu, okazało się, że musieliśmy zakupić piktoflometr (badający przepływ powietrza z płuc) i urządzenie do wzmacniania mięśni oddechowych.
Musimy zwiększyć powierzchnię wymiany gazowej u Olafka, ponieważ aktualnie boi się zasypiać...
Olaf cierpi na Dystrofię Mięśniową Duchenne’a, jego mięśnie z każdym dniem zanikają. Rok temu w USA wprowadzono
Udaliśmy się z Olafkiem do terapeuty oddechu, okazało się, że musieliśmy zakupić piktoflometr (badający przepływ powietrza z płuc) i urządzenie do wzmacniania mięśni oddechowych.
Musimy zwiększyć powierzchnię wymiany gazowej u Olafka, ponieważ aktualnie boi się zasypiać...
Olaf cierpi na Dystrofię Mięśniową Duchenne’a, jego mięśnie z każdym dniem zanikają. Rok temu w USA wprowadzono
Aktywne Znaleziska
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.
Czym jest ta książka? Jest to spojrzenie na Biblię bez religijnego namaszczenia, bez cienia szacunku dla religijnych uczuć. Biblia oglądana wyłącznie przez pryzmat historii i analizowana z punktu widzenia antropologii, ewolucji moralności i wpływu tej kompilacji starożytnych tekstów na poglądy i postawy setek pokoleń.
Biblia jest zlepkiem tekstów z różnych okresów historycznych, z których najstarsze powstawały trzy tysiące lat temu, które łączono ze sobą wedle uznania kolejnych autorów, często przepisujących stary tekst i uzupełniających go swoimi dopiskami. Datowanie tekstów jest trudne, bo późniejsze zdarzenia historyczne mogły być dopisywane nawet stulecia później, również język był zapewne modernizowany na potrzeby współczesnych.
Problemem jest to, że ten zlepek starożytnych tekstów został uświęcony, że starożytne mity stały się kanonami wiary i wzorcami moralnymi. Dla czytelnika, dla którego Biblia nie jest „pismem świętym”, może, a nawet powinna być – jak pisze na koniec wstępu Helena Eilstein – uważana za niezwykle cenny składnik naszego dziedzictwa kulturowego, który podobnie jak inne dzieła kultury inspiruje do wartościowych refleksji o charakterze egzystencjalnym lub moralnym, w którym odnajdujemy pierwociny najszlachetniejszych ze znanych nam etosów – etosu współczesnego humanizmu.
Równocześnie trzeba pamiętać, że Biblia jest zapisem utworów archaicznych, pełnych prymitywnych koncepcji na temat kosmologii i absurdów z punktu widzenia dzisiejszej wiedzy przyrodniczej. Jest również zapisem barbarzyńskich norm moralnych uznawanych nie tylko przez jeden starożytny bliskowschodni naród, ale charakterystycznych dla okresu, w którym te utwory powstawały.
Jak się tę grubą książkę czyta? Książki filozofów rzadko nadają się na lekturę do poduszki, więc chociaż sama Biblia jest krwawym kryminałem, lektura analizy tego kryminału wymaga rozłożenia na porcje i skupienia przy czytaniu.
Autorka zaczyna od Adama i Ewy, czyli od pytania, czy biblijny Bóg jest istotą racjonalną, no bo jeśli tak, to zasadne jest również pytanie „po co Bóg stworzył świat?”. Nie wiemy, czym zajmował się wcześniej, pojawia się artysta, który tworzy wszechświat z niczego, a wszystko, co tworzy, budzi jego zadowolenie ze swojego dzieła. (Wielu artystów ma skłonności do narcyzmu.) Dostrzegamy w tym opisie stworzenia świata ślady pogaństwa, wielobóstwa, a przynajmniej licznej niebiańskiej publiczności, które kolejni cenzorzy próbowali wyczyścić. Bóg jest jeden, ma ludzką postać, jest mężczyzną, wszechświat, ziemię i przyrodę tworzy spontanicznie, bez odniesienia do żadnych wzorców, tylko człowieka tworzy na obraz i podobieństwo swoje. (Człowieka, czyli Adama, bo Ewa jest już mniej do twórcy podobna.) W akcie tworzenia Bóg nie planuje śmierci ani cierpienia, tworzy dzieło dobre, by nie powiedzieć doskonałe. Na pytanie, po co biblijny Bóg stworzył świat, dobrej odpowiedzi nie ma.
Koroną tego doskonałego stworzenia jest człowiek, a dokładniej ludzie, którzy za karę, iż nie są tak doskonali, jak się w pierwszej chwili artyście zdawało, będą mieli na wieki hipotekę obciążoną grzechem prarodziców. Tu jednak widzimy pierwszą fundamentalną niespójność między przekonaniem wszechmogącego artysty o doskonałości jego dzieła, a wysoce niezadawalającym (również dla niego samego) efektem. Te sprzeczności nie powinny nas dziwić, ponieważ jest to zbiór opowieści różnych autorów z różnych okresów, a nawet z różnych systemów religijnych. Stworzony przez biblijnego Boga świat jest dla człowieka nieustającym źródłem zarówno szczęścia, jak i cierpienia, zachwytu i grozy, triumfu i frustracji. Biblijny Bóg to zarazem wspaniały miłosierny Stwórca, jak i okrutny złośliwiec. Nic więc dziwnego, że wyznawcy tego Boga popadają w ustawiczną hipokryzję, gdy pytamy ich o pochodzenie cierpienia i zła.
Biblijny kreacjonizm przewraca się jak domek z kart w obliczu nagromadzonej wiedzy przyrodniczej. A co z biblijną moralnością? Czy na przykład „znajomość dobra i zła” dotyczy tylko seksualności, czy też szeroko pojętych norm moralnych? Zdolność odróżniania moralnego dobra od moralnego zła to w tradycji judeochrześcijańskiej podstawowy atrybut więzi człowieka z Bogiem. Adam i Ewa byli bezgrzeszni, póki nie wiedzieli co robią. Aby nabyć wiedzę o normach moralnych musieli złamać nakaz posłuszeństwa. Krótko mówiąc, grzeszą niegrzeczni. Moralność nie jest jednak sprawą arbitralnych i ponadczasowych bożych nakazów. Jak się wydaje, podobnie jak wszystko inne wynika z biologicznej ewolucji i podlega ewolucji kulturowej. Biblijna moralność opisuje standardy moralne starożytnego społeczeństwa, standardy, których wiele elementów jest dziś dla nas czymś odrzucającym.
Przypisywane w „świętej księdze” samemu Bogu barbarzyństwo starożytnych narodów humanistka ogląda przez szkło powiększające współczesnego człowieka wolnego od klęcznika. Bada zapisane w niej normy moralne i ich ewolucję również w trakcie powstawania Biblii, bada święte masakry, kłamstwa kapłanów i boską wybiórczość opatrzności.
Biblia, którą znamy jest Biblią Hebrajczyków, Biblią zawłaszczonych bogów, zmienionych w Boga jedynego. Opowieść o stworzeniu świata, a właściwie wszechświata, przechodzi w opowieść ograniczoną do relacji człowieka z Bogiem. Pierwsze przymierze, to przymierze Boga z Noem, spośród potomków Noego uważnie śledzimy tylko Sema, spośród potomków Sema tylko Abrahama, by dotrzeć do ojca narodu Jakuba-Izraela. Tak modne dziś Porozumienie Abrahamowe, nie jest w tej tradycji szczególnie mocno akcentowane. Pierwsze porozumienie dotyczy całej ludzkości, drugie, z Abrahamem – ogranicza się do synów Izraela, trzecie, z Mojżeszem to już porozumienie z kastą kapłańską w sprawie szczegółów kultu. Widzimy tu odrzucenie oraz selekcję, początki świata i ludzkości i przeskok do genezy i obyczajów „narodu wybranego”.
Ten konflikt między uniwersalnym monoteistycznym bogiem, a bogiem plemiennym spowodował wiele zamieszania i tragedii. (Pisałem już o tym w innym miejscu.) Pretensje do Boga chrześcijan i Boga muzułmanów, że wybrał sobie Żydów są w pewnym sensie zrozumiałe. Więc jak to jest z tym narodem wybranym? Tak się składa, że tysiące bogów plemiennych miało swoje narody wybrane. Wielu tworzyło świat i miało swój wybrany naród, nad którym potem sprawowali opiekę. Kiedy jeden naród wybrany podbijał drugi naród wybrany, znęcał się nad bogiem/bogami podbitego narodu, żeby mu pokazać, że to lichy bóg, który nic nie może. Czym zatem zawinili nam Hebrajczycy i dlaczego narody zjednoczone w nienawiści wybrały ich na naród szczególnie wybrany?
Prawdopodobnie tylko tym, że na tysiące lat przed nami umieli czytać i pisać i spisali swoje dzieje, swoje pomysły jak interpretować świat, historię, katastrofy naturalne. Dlatego, że trzy tysiące lat temu, mieli już literaturę, z której potem powoli klecono Biblię. (Prawdę mówiąc, włos mi się jeży na głowie, co by było gdyby nasi przodkowie z tamtych czasów umieli pisać i zostawili nam swoje opisy klanów, z których wyłonił się nasz naród i opisali bohaterskie rzezie innych oraz moralność tego narodu patriotycznie wybranego.)
Dlaczego właśnie Hebrajczycy rozwinęli swoją literaturę tak wcześnie? Zapewne zadecydowała o tym geografia. Izrael jest położony między Mezopotamią i Egiptem. Tam 13-14 tysięcy lat temu zaczynało się rolnictwo, tam narodziło się osadnicze życie, tam postawały pierwsze zapisy początkowo poborców, spisujących płody rolne, potem historie królów i praw, potem religijne mity. Biblia, na której jesteśmy wychowani, jest zlepkiem mitów głównie z Mezopotamii i Egiptu, a trafiały do Izraela, bo Izrael był korytarzem między pierwszymi cywilizacjami i dla obu był źródłem niewolników, którzy wracali z wiedzą o kulturze sąsiadów. Pomysłu na potop nie było. Potop faktycznie miał miejsce. Około 5 tysięcy lat temu poziom mórz był wyższy niż dziś i zapewne przy okazji jakiegoś trzęsienia ziemi wody przelały się korytarzem będącym dziś cieśniną Bosforu, tworząc Morze Czarne. Opowieść o Noem jest dość szczegółową legendą w mitach Sumeryjskich (i nic dziwnego, bo kiedy potop się zdarzył, byli już całkiem rozwiniętą cywilizacją i musieli się zastanawiać, kto im to zrobił i za jakie grzechy).
Nasze pretensje do „narodu wybranego” to tylko pretensje do narodu okradzionego, bowiem Hebrajczycy zapożyczali religijne mity od sąsiadów, próbując niezdarnie zamazać zapożyczenia, my zaś wybraliśmy kradzież jawną i poważne traktowanie żydowskiego boga sprzed tysięcy lat, ponieważ nasi okazali się niepiśmienni i byliśmy „zmuszeni” zadekretować, że ten żydowski bóg przestał popierać swój żydowski naród i wybrał najpierw chrześcijan, a potem porzucił chrześcijan i wybrał muzułmanów, zaś siłę nowych religii opartych na mitach Hebrajczyków mierzymy dziś siłą pogardy dla narodu wybranego. Nikt tak nie kocha określenia „naród wybrany” jak patologiczni antysemici, ale używają go również chętnie ludzie dobrej woli, zdumieni opisywaną przez Autorkę Biblii w ręku ateisty sprzecznością, zasadnie krytykując plemienność „uniwersalnego” boga, który jest tylko plemiennym bogiem ukradzionym przez narody świata oburzone, że od samego początku, ten żydowski plemienny bóg nie chciał być ani Chrystusem, ani jeszcze wspanialszym od Chrystusa Allahem. Wierząc w cudze bajki możemy mieć kłopot z ich interpretacją. Wiedząc jednak więcej o historii tej „świętej księgi” możemy się pozbyć nie tylko zbędnej nabożności, dostrzec nie tylko starożytne barbarzyństwo, ale i piękne strony stanowiące istotną część fundamentów współczesnego humanistycznego etosu, a dodatkową nagrodą może być pozbycie się nieuzasadnionych pretensji do „narodu wybranego”, którego skradziona i przekazana do wierzenia „święta księga” narobiła tyle zamieszania.
W moim odczuciu jest to książka fascynująca tak dla ateistów, jak i dla wierzących. Jest jak podróż przez nieznaną krainę, o której wiele słyszeliśmy.
http://www.listyznaszegosadu.pl/m/notatki/biblia-w-reku-ateisty-recenzja
#ateizm #biblia #ciekawostki #ksiazki #literatura #chrzescijanstwo #biblia #religia #katolicyzm #historia
httpss://www.stapis.com.pl/?product=biblia-w-reku-ateisty-helena-eilstein
Niestety droga
@b0lec: Trzeba by zapytać, gdzie był bog jak gazowano naród wybrany?
Ciekawe czy Ahriman International albo ktoś inny wznowi wydawanie książek Karlheinza Deschnera, ostatnio (2013) wydali Z bogiem i faszystami