Wpis z mikrobloga

Jest niedziela, wziąłem jutro wolne w januszexie, a mimo to za chwilę kładę się spać.
Mam wrażenie jakbym nic dzisiaj nie zrobił, a czuję się totalnie wyssany z energii...

Wstałem o 5. Obudzilem sie bez problemu i z tego co pamietam calkiem wypoczęty. Zmeczenie narastalo wraz z uplywajacym dniem.

Po wstaniu z łóżka wc i medytacja.

We wczorajszym wpisie zapomniałem wspomniec, że właśnie od wczoraj bezpośrednio po medytacji zacząłem robić poranną rozgrzewkę (trwa góra pięć minut. Troche machania rekami, jakieś skręty tułowia, przysiady itp.).

Sam nie wiem dlaczego dopiero teraz wpadłem na pomysł żeby to robić, skoro juz od przeszło miesiąca dzień w dzień na skutek pracy na budowie i ćwiczeń fizycznych budzę sie caly połamany.
Wprawdzie do tej pory kazdego poranka robiłem krótką rozgrzewkę nóg (po 30 minutach siedzenia po turecku z trudem mogłem je wyprostowac i zawsze musialem troche nimi poruszac), ale jakoś wczesniej nie przyszło mi do glowy zeby zająć się tez reszta ciała.

No cóż. Najważniejsze, że pomysły na dobre zmiany przychodzą i udaje mi się je wcielać w życie.

Po medytacji i rozgrzewce (jak codzien) zjadlem jajecznice i (jak co niedziele) poszedlem Ogolić głowę.

Później nadeszła pora na zrobienie ręcznego prania, do czego byłem bardzo sceptycznie nastawiony.
Sporo się tego nazbieralo z calego tygodnia + te niemilosiernie umorusane robocze łachy.

Niewiele myśląc od razu wzialem sie do roboty, bo chciałem mieć to już za sobą.
Po wypraniu wszystkich ciuchów ucieszylem się, że sterta brudnych ubrań zniknęła z pola widzenia.

Po zrobieniu prania udalem sie na około godzinny spacer. W tym miesiacu niedziele mam calkowicie wolne od ćwiczeń fizycznych, wiec chciałem zaznać trochę ruchu i odetchnąć świeżym powietrzem.

Maszerowałem przed siebie bez żadnego celu aż
W pewnym momencie znalazlem się obok dość dużego cmentarza i postanowiłem się po nim przespacerowac.

Cmentarze nie sa mi zbyt dobrze znajome. Nigdy nie odwiedzałem grobów przodków, bo moja rodzina nie obchodzi takich tradycji więc siłą rzeczy we mnie też nie sa zakorzenione. Prawde mówiąc nawet nie wiem na jakich cmentarzach leżą moi krewni (większość i tak daleko od miasta w ktorym mieszkam).
Mimo, że już tydzień po świecie zmarlych to przez cmentarz wciąż przewija się bardzo dużo ludzi.

Kiedy przechadzalem się cmentarnymi alejkami myślałem o wielu rzeczach.
Myślałem o tym, o czym pisalem przed chwila i czy to dobrze ze tak jest.
Zastanawiałem sie czy gdybym sam umarł (co jeszcze nie tak dawno miałem w planach) czy ktokolwiek z rodziny zaglądałby na mój grób chociaż żeby zmieśc z niego jesienne liście.
Później zadalem sobie pytanie: czy ktokolwiek w ogóle przyszedłby na mój pogrzeb?

Wlasciwie są to dla mnie mało istotne kwestie. Na co dzien nie skupiam sie na tego typu sprawach i myślałem o tym całkowicie neutralnie, ale sama obecność na cmentarzu pośród tych wszystkich ludzi w pewien sposób wymusila na mnie refleksje na ten temat.

Po powrocie zacząłem sprzątać w pokoju.
W zeszlym tygodniu zacząłem robić porządki, ale w tę niedzielę postanowiłem dokończyć dzieła.

Po jakims czasie zglodnialem i zrobilem sobie obiad (to samo co zwykle).
Po obiedzie, mimo gwaltownego spadku energii nie poddalem się i zrobiłem co mialem zrobic.

Generalnie, nie sprzatalem od bardzo dawna.
Nigdy nie miałem nawyku sprzątania. Nie lubiłem tego i wiem że najpewniej nigdy czynnosc ta sama w sobie nie sprawi mi przyjemności.

Podczas minionego miesiaca jednak dowiedziałem się, że satysfakcja ze zrobienia czegos i z efektu danej rzeczy jest tym większa, im wieksza trudność sprawia wykonanie zadania.

Niesamowite uczucie pomimo totalnego wyczerpania fizycznego (i/lub ogromnej niecheci i ciaglych mysli zeby odpuscic i dokonczyc jutro) zrobić coś, co jest totalnie wbrew Twojej naturze i móc podziwiać efekty wlozonej pracy...

Ten pokój chyba nigdy nie był tak czysty...

Ciut za bardzo sie rozpisałem (nie planowałem tego).

Jestem bardzo zadowolony z dzisiejszego dnia, a jeszcze bardziej ze swojej postawy.

Kładę się spać w poczuciu satysfakcji.

#przegryw #depresja #wychodzimyzprzegrywu #s----------e #wygryw
  • 5
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Mors_mihi_lucrum: i co, Mireczku? przeczytałeś?

@Dowisetrepla: od poniedziałku do soboty pracuję od 7 rano. Pobudka o 5 jest konieczna żebym bez pośpiechu wyrobił się z medytacja, sniadaniem, prysznicem i punktualnie dotarł do pracy.

W dni wolne wstaję o tej samej godzinie i staram się żeby te dni wygladaly podobnie w najistotniejszych kwestiach. Stosuje te same rutyny żeby nie rozleniwiac się i żeby narzucić sobie rygor w momencie kiedy
  • Odpowiedz