Wpis z mikrobloga

#studia #studbaza #truestory #heheszki
Na studiach licencjackich, na pierwszym roku miałem pewien przedmiot społeczny.
Zarówno na I jak i II semestrze.
Wykład i ćwiczenia z tym samym kolesiem.
Starszy doktorek, b. mocno wypalony zawodowo.
Zajęcia u niego wyglądały w ten sposób, że nie było trzeba się zbyt wysilać.
Na ćwiczeniach to studenci prowadzili temat w formie prezentacji, a on siedział obok i ewentualnie coś dopowiadał.
Ci którzy poprowadzili prezentację mieli na koniec 5 z ćwiczeń, pozostali, którzy choć raz pojawili się na zajęciach, ocenę dostateczną.
Żadnego kolokwium, prac pisemnych, projektów itd.
Egzamin końcowy wyglądał w ten sposób, że gość powiedział, że ten kto chce trójkę ma 2 minuty, aby złożyć pustą, podpisaną kartkę z indeksem na jego biurku. Ci, którzy chcieliby wyższą ocenę mogą normalnie pisać, ale muszą się liczyć z tym, że w przypadku niepowodzenia otrzymają ndst i będą musieli podejść drugi raz w sesji poprawkowej.
Efekt był taki, że 3/4 roku zdecydowało się na 3 z egzaminu bez żadnego ryzyka.
Gdy byłem na II roku, cały nasz Instytut obiegło info, że na I roku jakaś laska na pierwszych ćwiczeniach zapytała go

Czy to prawda, że u Pana nie trzeba nic robić aby zdać?


xDD

Gość się podobno tak #!$%@?ł, że cały jej rok (od niepamiętnych czasów) miał kolokwia, prace pisemne, zaliczenia, sprawdzaną obecność, a na egzaminie nie było "promocji na 3" tylko wszyscy musieli normalnie pisać xD
  • 9
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@forumakwa: @rales: u mnie jest wykładowca, który bardzo surowo ocenia i zawsze daje dość trudne pytania. Na kolejnych poprawach daje trochę łatwiejsze i trochę szerzej interpretuje odpowiedzi. Po 2 poprawie kolokwium jeden ze studentów, który wiedział, że nie zda podszedł do wykładowcy po kolokwium i się go spytał czy na kolejnej czyli ostatniej poprawie da to samo. Skończyło się na kilku warunkach