Wpis z mikrobloga

KOMPLEKSY

Porozmawiajmy dzisiaj o tym skąd się biorą kompleksy? Czy w kompleksy wpędzamy się sami?
Odpowiedź brzmi: niekoniecznie. Rozmawiałem z wieloma ludźmi z kompleksami z różnych powodów i jeszcze żaden nie powiedział mi, że jego problemy zaczęły się od tego, że sam zaczął po sobie cisnąć. W większość kompleksów wpędzają nas inni ludzie, przeważnie zaczyna się to już w czasach szkolnych.

Pod moimi wpisami na temat mojego wzrostu często można spotkać wpisy od również tak niskich facetów, którzy kompletnie mnie nie rozumieją i mówią, że nie mają żadnych problemów z kobietami itp. (ile w tym prawdy, to nie wiem, żaden nawet nie chciał pokazać swojej sylwetki bez twarzy dla udowodnienia wzrostu). Jednak po rozmowach z nimi nie wychodzi na to, że mieli takie samo dzieciństwo jak ja, mieli kochających rodziców, znajomych, jeśli były jakieś przytyki do wzrostu to sporadyczne.

W moim przypadku problemy z akceptacją mogły się już zacząć w czasach komunii, kiedy to katechetka i wychowawczyni martwiły się tym jak mnie ustawić, aby dziewczyna obok mnie nie była wyższa (bo tylko dwie były niższe, ale one ze sobą stały w parze i tak). Jeśli dobrze pamiętam to byłem w parze z dziewczyną odrobinę wyższą. Podejrzewam, że moja wrażliwość wtedy nie była jeszcze tak rozwinięta, abym to rozumiał, tak miało być i tyle, nie widziałem w tym nic złego.

W gimnazjum zaczęło się sporadyczne przezywanie mnie "małym", co dla kogoś z bardzo wrażliwą psychiką jest dotkliwe. Ale to było nic w porównaniu z piekłem jakie miałem w technikum, gdzie byłem w klasie z samymi facetami. Jeden się na mnie uwziął, z wyglądu typowy chad, umięśnione ciało, mocno zarysowana szczęka, pokaźny zarost i 183 cm wzrostu. Już pod koniec pierwszej klasy zwracał się do mnie per mały, co mnie bardzo bolało, tym bardziej, że nie byliśmy kolegami i mówił to w dużym gronie gdzie były też dziewczyny (widziałem jak się podśmiewały pod nosem). Moje wszelkie kontry i tak były odbijane (niestety to nie jest jakiś wzrostak z brzydką mordą, któremu w kontrze po niej mógłbym cisnąć). Lecz prawdziwe upokorzenie przyszło w III klasie (lub IV). Jest mi niezwykle ciężko o tym mówić komukolwiek, lecz wykop traktuje jako takie miejsce gdzie mogę się po prostu wygadać. Wykorzystując swoją przewagę fizyczną wziął i złapał mnie za krocze i podniósł do góry tak, że nie mogłem nic zrobić. Najlepsze ze zrobił to przy nauczycielu, który w ogóle nie zareagował, bo przecież chłopaki się wygłupiają hehe. W tamtym momencie cieszyłem się tylko, że nie było w klasie żadnych dziewczyn.
Lecz kochany przewodniczący nie był jedyną osobą, której nie pasował mój wzrost. Również nauczycielka od polskiego, jak się dowiedziałem, robiła sobie heheszki z mojego wzrostu w klasie równoległej, gdzie większość to były dziewczyny.

Po zakończeniu szkoły zdecydowałem się udać do psychologa, bo warto wspomnieć, że przez całe życie szkolne, tylko raz byłem na spotkaniu z jakąś dziewczyną. Chodziłem do psychologa przez 4 miesiące, pozwoliło mi to się otworzyć na dziewczyny tak, że liczba spotkań była dużo wyższa (głównie przez tinder, ale też i fb). Lecz otworzenie na dziewczyny spowodowało to, że zobaczyłem dobitnie jak wzrost jest dla dziewczyn ważny. Gdy mówiłem swój wzrost czułem krępację, niezręczną cisze, lub niezręczne rozmowy, które w konsekwencji prowadziły do zakończenia znajomości. Ale o tym wiele już pisałem, nie ma co znowu tego powtarzać.

Wielu mi to pisze: szukaj niższej dziewczyny. Okej, tylko, że teraz znaleźć dziewczynę niższą graniczy z cudem, moje rówieśniczki (powiedzmy od 99 do 04) mają srednio 172 wzrostu. Niskich dziewczyn jest bardzo mało, a jak są, to albo zajęte, albo same wymagają wzrostu powyżej 175. Jednak rozumiem tę poradę z perspektywy osoby, która ma około 30 lat, w tamtych czasach takich dziewczyn było o wiele więcej, ale nie teraz.

Wracając znowu do kompleksów i dzieciństwa, to nigdy nie będę wspominał go dobrze. Mieszkam na #!$%@?, gdzie nie mam ani jednego kolegi. Dlaczego? Bo nie chce wchodzić w takie towarzystwo, a od zawsze była to patologia, mnie to nie jarało, nie miałbym o czym z nimi gadać. Warto wspomnieć, że w czasach 18-tek miałem tylko jedno zaproszenie na nie. (sam wyprawiałem tylko dla rodziny, bo nie miałem kogo zaprosić). Mam jednak teraz kumpla z sąsiedniej wioski z którym mogę spędzać czas, lecz teraz wyjechał do Holandii pracować. Jest jeszcze jeden kumpel poznany w technikum, lecz on mnie często olewa, choć rozumiem to, że on mając dziewczynę srednio ma czas.

Przychodzi aspekt rodziny, to tak, brakło w moim wychowaniu ojca, porzucił mnie po prostu, nie odwiedzał, a po ukończeniu 18 lat dzwonił tylko wtedy, kiedy czegoś potrzebował. Teraz nie odzywa się wcale. Wychowałem się tylko z mamą, z która też nie mamy lekko, mama nie miała nigdy dochodowej pracy i ja w sumie finansami zacząłem się martwić już w wieku 13 lat. Dopiero w tym roku udało się wyjechać gdzieś na wakacje, bo tak to nigdy nie było pieniędzy. Lecz sama ona została podle potraktowana przez rodziców, którzy w czasach PRL-u mieli 10,5ha ziemi i trójkę dzieci. Jak podzieli ziemie? W strachu przed synem alkoholikiem przepisali mu cały swój dobytek, który on w rok przepił i sprzedał ziemie po taniości, gdy hektar kosztował z 1000 czy nawet mniej. Do tej pory ten człowiek nie daje mi i mamie spokoju, przez zły przepis działek (ale to już za długo by mówić)

Podsumowując, to należy zrozumieć skąd się one biorą, przeważnie zaczynają się od wytknięcia przez kogoś jakiejś naszej cechy. Gdy dochodzi jeszcze wrażliwa psychika, brak ojca w wychowaniu i bieda (ciężko pracuje aby się z niej wyrwać i jak na razie się to udaje), to powstają kompleksy. Ja nie potrafię ich wyleczyć, ciągle zastanawiam się nad terapią, ale nie potrafię zaufać komuś, co nie miał styczności z takimi problemami, bo to nie jest problem porównywalny z tym, że stresuję się przed egzaminem itp.

I ja rozumiem, że pewnie jacyś niscy będą mi tu pisać, że nie mają żadnych problemów itp, ale bierzcie pod uwagę trzy rzeczy: wasz wiek, wasze dzieciństwo i ilość swoich znajomych.

#przegryw #psychologia #szkola #kompleksy #wzrost
  • 18
  • Odpowiedz
@wilhelm99: ja mam 180, a spotykałam się kiedyś z 172cm. Urzekła mnie jego inteligencja, wzrost miałam gdzieś. Wygląd naprawdę nie jest taki ważny chociaż wiem, że takie stwierdzenie na wykopie budzi nienawiść. Najlepiej idź na terapię, nie będziesz żałował. Terapeuci mają mnóstwo doświadczenia, wiedzą, jak nastawić umysl.Tylko sugeruj się opiniami w internecie, często to jakaś pomoc.
  • Odpowiedz
@wilhelm99: Twój wzrost to Twój kompleks, który wpływa na pewność siebie i ogolną jakość życia. A pewność siebie zwiększysz gdy popracujesz nad tym właśnie kompleksem jak i nad innymi oraz pewnie nauczy Cię dystansu do przeszłości i przykrych doświadczeń. Uwierz, odczujesz ulgę. Poczytaj o rodzajach terapii, ludzie teraz mają przerozne nerwice, fobie, przykre doświadczenia, kompleksy, a terapeuci właśnie od tego są, by przefiltrować myśli tak, aby zostały te dobre.
  • Odpowiedz
@Drozdzowka: Myślę, że terapia średnio pomoże na kompleksy. Chodzę na terapię z 10 lat. Pozwoliła mi wyjść z największego dołka, ale to nie jest tak, że terapia sama jest cudowna. Jestem niski tak jak autor wątku i w zasadzie mniej myślę o tym tylko dlatego, że staje się starzejącym starym kawalerem przed 40, któremu jest już wszystko jedno. Myślę, że to bardziej przychodzi z wiekiem niż przez terapię. Jednak kompleksy pozostaną
  • Odpowiedz
@DeineVater: ale terapia to przecież czysta praca nad sobą. Jeśli powiesz terapeucie, że męczą Cię doświadczenia z przeszłości i to wpływa na teraźniejszość i na Twoje postrzeganie samego siebie to na pewno Ci pomoże. Zależy z czym do niego przychodzisz, terapeucie ciężko przecież wróżyć z fusów, musisz sam mu uświadomić pewne fakty.
  • Odpowiedz
@Drozdzowka: Skąd przekonanie, że kogoś muszą męczyć doświadczenia z przeszłości? Proszę nie wpychajmy tej śmiesznej psychoanalizy wszędzie tam, gdzie ludzie mają problemy. Sprawa może być mniej skomplikowana. Jak się jest osobnikiem nieatrakcyjnym, to przecież żadna terapia tego nie zmieni. Co komuś po postrzeganiu własnego siebie jako kogoś kim się obiektywnie nie jest? Nietrakcyjny facet po prosto będzie nieatrakcyjnym facetem. Jego sytuacja będzie taka sama. Będzie miał dużo mniejsze szanse na związek
  • Odpowiedz
@DeineVater: akurat miałam na myśli przypadek wilhelm99. Napisał, że rówieśnicy znęcali się nad nim psychicznie( bo inaczej tego nazwać nie można) co wpłynęło na to, że zaczął dużą uwagę zwracać na ten wzrost. "Jak się jest osobnikiem nieatrakcyjnym, to przecież żadna terapia tego nie zmieni" ale terapia zmieni to, że przestanie myśleć tylko o tym, a zacznie myśleć o swoich zaletach, podkreślać je i przestanie żyć przeszłością i starymi ranami.
Jak
  • Odpowiedz
@generalnyprzeglad: nie, potem dowiedziałam się, że mial dziewczynę. Co z tego, że całowaliśmy się w ich kuchni. Dopiero potem mi o tym powiedział :) a dziś tylko piszemy od czasu do czasu.
Wzrost nie ma znaczenia, gdy ktoś ma coś do powiedzenia. ~ Drożdżówka
  • Odpowiedz
@HarrsonDW: to lepiej dla tych niższych facetów bo od razu wiedzą z kim mają do czynienia. Ci wyżsi przekonują się o tym dopiero później, tak mi się wydaje. Chociaż z drugiej strony faceci też tak robią, np jeśli chodzi o mój wzorst to nie zawsze facet chciał mieć wysoką dziewczynę.
  • Odpowiedz