Wpis z mikrobloga

@padobar: właśnie na tym wykresie najwięcej jest wyników 18-20% czyli wciąż negatywnych. Nie ma "piku" przy 30% więc niczego nie naciągali. A zdolni napisali na 90+ bo podstawka z angielskiego jest banalnie prosta. Dla kogoś kto zna ten język choćby na poziomie A2 będzie to pestka.
@tomasztomasz1234: Obawiam się, że jakby dać tu typowego brytola (albo gorzej: irola) o zwykłej, przectnej dykcji (życie to nie CNN), to niewielu mogloby pochwalić się biegłością językową pozwalającą na swobodną rozmowę. Ciekawe, czy mniej niż 1 procent.
@szynszyla2018: To, że nauczanie jest gówniane to racja, ale też odnoszę wrażenie, że niektórzy wymagają cudów od nauczycieli, sami nie robiąc nic w kierunku poprawy umiejętności. Trochę jakby mieć pretensje do wuefistów o słabe wyniki Polaków w sportach na arenie międzynarodowej.

Trzeba sobie zadać pytanie czy stawiamy na angielski na poważnie i przeprowadzamy reformy mające na celu poprawę jakości czy uznajemy obecny poziom za wystarczający, a komu zależy na lepszym języku,
@tomasztomasz1234:
Podzielili się na 2 grupy: tych którzy rodzice cisną z korepetycjami/prywatnym angielskim i tych którzy mogą liczyć tylko na publiczną szkołę w tym zakresie.

Co ciekawe wykres pokazuje, że to nie wina nauczycieli per se. Skoro jest frakcja uczniów w całym kraju, która sobie bardzo słabo radzi z angielskim to problem jest systemowy, a nie indywidualny. Też miałem różnych anglistów w szkołach publicznych nie przeczę, ale to nie tak, że
@grb71: Z Twojego opisu wynika, że rodzice lepiej ogarniają edukację swoich dzieci, niż minister.
Można zatem wywalić ministra i rodzice będą dalej dobrze załatwiali temat, a ci co do tej pory tego nie robili będą wiedzieć, że teraz wszystko w ich rękach, co będzie dodatkowym bodźcem do wybrania odpowiednich rozwiązań dla dzieci.
@Drobar ale w naszym ogólnym interesie jest by wszystkim dzieciakom zapewnić edukację, także tym których rodzice się nie znają, nie ogarniają lub mają wywalone
@biliard: CNN to usa, a piszesz o UK. Piszesz tez o „typowym brytolu”, ale nie piszesz z jakiego regionu, a ma to duże znaczenie. Ponadto taki jegomość miałby sprawdzać co dokładnie? :)
@Drobar: Rodzice drugiej frakcji nie ogarniają. Nie wiem skąd zakładasz, że nagle zaczną jak zabraknie ministra. Życie bardziej pokazuje, że dla sporej ilości dzieciaków to szkoła (nie ważne jak bardzo XIX wieczna jest) jest szansą na wyrwania się z marazmu jaki serwują im rodzice. Ci rodzice im nie zapewnią edukacji, bo nie potrafią.
Na prawdę jedyne, co szkoła publiczna powinna robić, to absorbować dobre wzorce z prywatnej edukacji.
@Euphor: Co tu ma fakt, z jakiego kraju jest CNN? Przecież to przykład wzorcowego języka. Nie wiem, czy kojarzysz, ale nawet w - przykładowo - zapomnianym zadupiu, jakim jest Belfast, gdzie wymowa ludzi na ulicy zwykle bardzo odbiega od oczekiwań polskich emigrantów, lokalne radia zatrudniają prezenterów o nienagannej dykcji. To tylko przykład pokazujący, jakie rozbieżności uznawane są za całkiem normalne. ¯\_(ツ)_/¯
@grb71: Chyba osoby ktora chce sie uczyc. Sam nie mialem korepetycji, prywatnych lekcji jednak gralem w gry po angielsku, jesli dalo rade wolalem napisy. Juz masz wspominane albo ktoś olewa naukę albo próbuje otaczac się jezykiem.
@kapitan_oczywizm ja wiem ze szkoła mnie zawsze demotywowała do nauki języka bo zawsze albo trafiłam na sfrustrowane niespełnione korpo suki albo na jakieś ciotki klotki co gwałciły jeden czas przez trzy lata. I przychodzilam do szkoły zmotywowana do nauki, a wychodziłam z nienawiścią do języka. Teraz na szczęście skończyłam " przywilej" państwowej edukacji i mogę w spokoju uczyć się języka, ale nauka tego w szkole to była katorga. I obwiniam tutaj nie
@plushy: Zgadzam się z tezą, że we wspólnym interesie jest aby dzieciaki znały angielski, czy też ogólnie - posiadły możliwie szerokie wykształcenie.

Jednakże wyrażam obawę, że z różnych przyczyn nie wszystko jest realne. Mianowicie: obecnie finansujemy te lekcje angielskiego, które zauważamy, że nie są wystarczające. Chcielibyśmy podnieść ich poziom, czyli np. zatrudnić więcej nauczycieli, aby zbliżyć ich do uczniów jak w edukacji prywatnej - jeden mentor na max. kilku uczniów, a
@grb71: Nie napisałem, że rodzice się nagle obudzą, tylko że dostaną do tego dodatkowy bodziec. Czyli nie wypowiadamy magicznego zaklęcia, a zwiększamy prawdopodobieństwo.

Problem z „czerpaniem wzorców z prywaciarzy” jest taki, że z zasady wymaga większych środków, a poście wyżej wskazuję, dlaczego może to nie być optymalne rozwiązanie.
Uważam, że nie wszystkie problemy da się wyleczyć plastrem ze złota. Choć na pewno jest to na pierwszy rzut oka słodko-pociągająca perspektywa.