Wpis z mikrobloga

Wrzuciłem na bardzo dzienną zmianę, a teraz chciałbym podzielić się tym z nocną bo ciągle mam to w głowie:

Miałem sen, szedłem sobie z kumpelą nad jeziorem. W pewnej chwili było trzęsienie ziemi czy coś takiego i akurat ona była oddalona troszeczkę ode mnie bo coś jej rzucałem i spod ziemi wyłoniły się jakieś pręty (nie oczyścili plaży po WWII). Pech chciał, że ten pręt przebił ją w okolicach miednicy tak dziwnie na wylot, że nie mogła się ruszać. Kilkoro ludzi nie reagowało totalnie i miało to w dupie, dzwoniąc do szpitala (de facto jest 600-800 metrów od jeziora) usłyszałem, że w mieście są trzęsienia ziemi i nie będą wysyłać karetki po jedną ranną skoro i tak pewnie zaraz umrze. Pobiegłem do baru nad jeziorem i wyrwałem sprzedawczyni wodę by jej polać na rany coby oczyścić i dać się jej napić bo odpływała. Oni też to mieli w dupie. Jakimś cudem udało mi się wykopać koniec tego żelastwa tak by go nie wyciągać z niej. Chciałem nieść ją na rękach ale to hardkorowe było przez ten pręt. Na pełnej #!$%@? wleciałem do baru i ukradłem klucze od samochodu barowego. Pojechałem z nią do szpitala, tam ją od razu zabrali. Siedzieli z nią ponad 30 godzin, a ja siedziałem tam rozwalony w drobny mak. Oczywiście totalna ignorka na mnie i nawet wody nie mogłem dostać. Musiałem rozwalić automat by wyleciało cokolwiek z niego. Zadzwonił do mnie szef z pytaniem czemu się nie zjawiłem do projektu i wytłumaczyłem mu na ile byłem zdolny w kilku słowach co się stało i przeprosiłem, że nie ogarnę. Po dwóch godzinach przyjechał z jedzeniem. Międzyczasie wyszedł lekarz i zapytał się kim jestem dla niej, to powiedziałem, że jutro bierzemy ślub, a nad jeziorem byliśmy bo tam chcieliśmy coś organizować. Jakimś cudem uwierzył. Wiedziałem jedynie, że jej matka nie może się dowiedzieć, a na pewno nie teraz. Opowiedział mi, że gdybym ruszył pręt to pewnie by umarła i jazda ale żyje, chodzić będzie tylko teraz pozostała kwestia czy jest płodna czy nie. Po kolejnych kilku godzinach wyszedł jakiś pajac i powiedział, że dupa blada. Dzieci mieć nie będzie to oznajmiłem "#!$%@?ć te dzieci", a on się uśmiechnął i powiedział, że ona powiedziała dokładnie to samo. Mogłem wejść do niej, chwilkę z nią porozmawiałem i powiedziałem, żę nigdzie się nie wybieram. Lekarz wpadł i powiedział, że jest już w #!$%@? późno i mam #!$%@?ć ze szpitala i wpaść później. Szybko go sprowadziłem do parteru samym wzrokiem bo byłem już tam w #!$%@? czasu. Bez snu, bez praktycznie jedzenia, emocjonalnie rozwalony. Powiedzieli jej, że nie ma miejsca w salach i będzie spać na korytarzu. Jak ją wieźli to udałem się pierwszy raz do kibla przemyć twarz, ręce z krwi itp. Usiadłem koło niech i zasnąłem. Chwilę po poranku i krótkiej rozmowie, obudziłem się... #sen #kokoweprzygody #dlugitekst
  • 3
  • Odpowiedz