Wpis z mikrobloga

@Flypho: Zmęczyłem się bo to już n-ty komentarz, który nie dotyczy przypadku przejechania psa na nieogrodzonym terenie prywatnym. Rozważając tak ogólny i nierealny przypadek "dzików w lesie" musimy dodatkowo zahaczyć jeszcze o przynajmniej trzy duże akty prawne jakim jest Ustawa o lasach, Ustawa Prawo o ruchu drogowym i ustawa o drogach publicznych.
Do tego mając tak mało informacji nawet w przybliżony sposób nie da się na twoje pytanie odpowiedzieć. Wszystko zależy
@Flypho: dla mnie sprawa jest dość prosta - czy polskie prawo zezwala na jeżdżenie samochodem po czyimś ogródku tylko dlatego, że nie ma płotu?
Czy można w czyimś ogródku zaparkować samochód i sobie pójść?
Coś czuję, że sprawa jest dość prosta, tylko kolega marcin uparł się, że jednak nie, jednak czyjaś posesja to publiczny teren prywatny i wolno tam rajdować i rozjeżdżać psy i dzieci ¯\_(ツ)_/¯
Jeśli oczekujesz prostej odpowiedzi to się nie doczekasz. Moje odpowiedzi są "zagmatwane" bo polskie prawo jest zagmatwane i interpretacyjne.

Żeby wydać opinię na temat psa rozjechanego przez gliniarza wystarczył ci lakoniczny opis sytuacji z Facebooka. Żeby wydać opinię na temat analogicznej sytuacji tylko dla dzików w lesie naraz trzeba przeczytać 3 ogromne akty prawne i zadać mnóstwo pytań uzupełniających.
Możesz mi to jakoś wyjaśnić? Być może ty wiesz coś, czego my nie
@Pantokrator: polskie prawo zezwala na wejście na czyjś teren prywatny jeśli nie jest on ogrodzony. Na ogródek nie, bo nie wolno niszczyć roślinności.
Jeśli zaparkuje komuś na prywatnym nieogrodzonym terenie to póki nie wezwie mnie do jego opuszczenia to mogę tam stać.
Rajdować można na torach. Rozjeżdżać nie można nigdzie. Coś jeszcze?
@Flypho: Co ty się tak uczepiłeś tego miejsca publicznego skoro to nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Moja jedyna opinia na ten lakonicznie opisany temat była taka: "Na teren nieogrodzony może sobie wejść/wjechać każdy. To oni nie upilnowali psa i równie dobrze mogą za to zostać ukarani. Oczywiście wszystko zależy od okoliczności a tutaj mamy tylko emocjonalny punkt widzenia jednej strony".
@marcin-konietzki:

Co ty się tak uczepiłeś tego miejsca publicznego skoro to nie ma absolutnie żadnego znaczenia.

Bo tą definicją broniłeś scenariusza w którym to właściciel psa jest winny jego rozjechania przez policjanta. Zacytuję:

Właściciel zwierzęcia na publicznym, nieogrodzonym terenie nie zachował zwykłych i nakazanych prawem środków ostrożności przy trzymaniu psa czym doprowadził do jego przebywania w miejscu po którym poruszają się pojazdy.

To zadam powtórnie w moim mniemaniu trudne pytanie, na
@Flypho: coś czuję, że sąd ustalając czy miejsce jest prywatne czy publiczne bierze też pod uwagę panujące zwyczaje i zada pytanie: czy człowiek posiadający "przeciętne rozeznanie" uznałby czyjś ogródek za przestrzeń publiczną. I tu mamy do czynienia z jednoznaczną odpowiedzią: nie, nikt o zdrowych zmysłach nie właziłby czy wjeżdżał drugiej osobie przed dom, bo doskonale wiedziałby, że jest to przestrzeń prywatna, pomimo braku płotu.

Jeśli jednak faktycznie można wjechać komuś przed
Jeśli jednak faktycznie można wjechać komuś przed dom, rozjechać psa, pojeździć kółka i odjechać, to chyba znaczy, że w tym kraju nie istnieje żadna ochrona własności prywatnej.


@Pantokrator:
Właśnie do tego piję. Wg słów tego pana rozjeżdżać ogródka nie wolno, bo niszczysz czyjąś własność, upraw niszczyć też nie wolno, zwierzyny leśnej podobnie. Ale rozjechanie domowego psa to już jakiś przypadek szczególny i psa rozjechać wolno. Pytany dlaczego, wije się jak wąż.
@Pantokrator: Sąd w tym przypadku będzie ustalał czy i jakie środki ostrożności były zastosowane przy trzymaniu zwierzęcia, czy zwierzę znajdowało się w miejscu gdzie mogą poruszać się pojazdy, czy kierujący mógł się tam znaleźć i czy kierujący mógł tego (potrącenia) uniknąć.

I tak, w Polsce możesz wjechać komuś pod dom i robić tam kółka o ile teren nie jest ogrodzony lub właściciel (lub osoba uprawniona) nie zażąda jego opuszczenia.

@Flypho:
Jeśli pies znajdował się w części nieruchomości po której mogą poruszać się pojazdy to tak, właściciele są winni jego niedopilnowania.


@marcin-konietzki:
Ale kto jest winny jego rozjechania? Ja tu widzę następujący dylemat - kto miał większe prawo przebywać w miejscu w którym doszło do śmierci tego psa. Pies, który należy do właściciela posesji czy jakiś obcy facet, który postanowił tam wjechać. Teraz mi uzasadnij dlaczego ten facet.
@marcin-konietzki: "marcin-konietzki 5 godz. temu+13
@acidd: Na teren nieogrodzony może sobie wejść/wjechać każdy. To oni nie upilnowali psa i równie dobrze mogą za to zostać ukarani. Oczywiście wszystko zależy od okoliczności a tutaj mamy tylko emocjonalny punkt widzenia jednej strony"
Emocjonalny punkt widzenia? Typ rozjechal psa i #!$%@?. Za takie cos jest kara do 5 lat a nie jakis mandacik.
Nie używaj już tego swojego chłopskiego rozumu bo ci nie służy.

@marcin-konietzki:
Właściwie to jedyna metoda przy pomocy której jestem w stanie analizować prawo to logika, która jest nieodzownym elementem metody naukowej, więc jeśli wg ciebie #!$%@?ę głupoty, ale są one logicznie spójne, to bardziej powinieneś przyznać przed samym sobą, że interpretacja prawa odbywa się przy pomocy nienaukowych metod, czyli co nam zostaje? Szamanizmy, kłamstwa i manipulacje.

Winny rozjechania psa jest
@Flypho: poza tym, pies to czyjaś własność, ktoś psa zabił wjeżdżając bez pytania na czyjąś posesję, więc tak czy siak odpowiada za to co zrobił, tak samo, jakby rozjechał ławkę, stół czy trawnik, #!$%@?ąc od samej legalności wjazdu przed czyjś dom, do czego, co będę nadal twierdził, jego prawo jest wybitnie wątpliwe i nadal nie widzę podstawy prawnej pozwalającej bez pytania łazić po czyjejś posesji ani potwierdzającego taką interpretację orzecznictwa ¯\_(ツ)_/¯
@Flypho: No to logika godna Janusza z wąsem popijającego piwko przy grillu.

A dlaczego kierowca skoro poruszał się pojazdem tam gdzie był do tego uprawniony a przy trzymaniu zwierzęcia nie zachowano zwykłych ani nakazanych środków ostrożności przy jego trzymaniu?

Przestępstwa tutaj nie ma żadnego, jedyne co to możliwe powództwo cywilne. Zarówno z jednej jak i drugiej strony.

@Pantokrator: I masz rację. Odpowiada tak samo. Jeśli na drodze, na terenie przeznaczonym
@marcin-konietzki:

na terenie przeznaczonym do ruchu samochodów, nawet swoim prywatnym postawił ławkę


To na tym terenie była droga?
Czy może policjant UZNAŁ, że wolno mu jeździć? Skoro można sobie "uznawać" dany teren za drogę (czyli nasz cwaniaczek może sobie uznawać, gdzie może wjechać, a gdzie nie), to czemu prawo nagle (choć nie podałeś żadnej podstawy ani orzecnictwa) odgórnie uznaje czyjś wybitnie prywatny i nie przeznaczony do użytku publicznego ogródek za teren