Wpis z mikrobloga

Każdy mało rozgarnięty człowiek, bujający wiecznie w obłokach, nie potrafiący trzeźwo odbierać rzeczywistości - czyli natalista powinien pamiętać: twoje dzieci nie są ci nic winne, za to ty im jesteś bardzo wiele. To ty, drogi natalisto, ponosisz odpowiedzialność moralną za wszystko co spotyka twoje dziecko na tym świecie.

#antynatalizm #bekaznatalistow = #bekazpodludzi #dzieci #rodzina #efilizm
fapowiczowski - Każdy mało rozgarnięty człowiek, bujający wiecznie w obłokach, nie po...

źródło: comment_1588755619kr697eOJugkPMjhsSPqj9r.jpg

Pobierz
  • 85
  • Odpowiedz
Naturalne =/ ani dobre ani złe. Dobro i zło jest czysto ludzkim wymysłem i nie ma zastosowania do natury.


@GregPelka: gdybyś nie był ograniczony to byś wiedział, że jako ludzie posiadamy intuicję moralną, dzięki temu potrafi ocenić co jest dobre a co złe, to dzięki temu ludzie, którzy mają choć trochę odwagi w sobie (nwm czy ty się do takich zaliczasz) gdy widzą maltretowane dziecko na ulicy podchodzą mu pomóc.
  • Odpowiedz
twoje potomstwo będzie ZMUSZONE do tego aby walczyć o te wartościowe życie (...)

@fapowiczowski: na tej samej zasadzie, na jakiej ja byłem ZMUSZONY - ja jestem rodzicom wdzięczny i nie bardzo rozumiem czemu mam zakładać że u moich dzieci będzie inaczej, bo jakiś nastoletni antynatalista tak mówi? Znowu - jak ty uważasz inaczej, to po prostu nie płódź potomstwa a świadomą decyzję zostaw też innym. Też nie podoba mi się
  • Odpowiedz
gdybyś nie był ograniczony

@fapowiczowski: Widzę, że skończyły się argumenty merytoryczne xD

posiadamy intuicję moralną, dzięki temu potrafi ocenić co jest dobre a co złe,

Jest to cecha nabyta, nie wrodzona. Pragnę zauważyć, że różne kultury mają różne postrzeganie dobra i zła. I co Ty na
  • Odpowiedz
@HAL__9000: wołasz mnie, zaznaczasz moje wypowiedzi, które komentujesz bez żadnej argumentacji i teraz mówisz "poszukaj sobie w moich wypowiedziach czemu tak napisałem" no lol

To dlaczego nie adoptujesz dziecka?


@Sinn: a skąd pewność że nie adoptuję? Ja sam jestem bardzo wdzięczny za to "niepotrzebne ryzyko" u moich rodziców.
  • Odpowiedz
  • 0
@petrodolan Ja o dziwo pomimo entuzjazmu wobec antynatalizmu też jestem zadowolony, że jestem na świecie. Ale to nie oznacza, że mam 100% pewność, że mój ewentualny potomek również będzie w przyszłości wdzięczny. Choćbym nie wiem jak się starał jest tyle czynników na które nie ma się wpływu, że uważam sprowadzenie na świat kolejnej osoby za niepotrzebne ryzyko. Pytałem o adopcję pierwszego dziecka (i każdego kolejnego) a nie adopcję po tym jak
  • Odpowiedz
@Sinn: myślę że w przypadku antynatalistów przeważa osąd, że jeżeli istnieje ryzyko spowodowania cierpienia u innej osoby (która nie może się wypowiedzieć), to należy zrezygnować z działania. Oczywiście jest to jakieś podejście, natomiast wszystko rozbija się o procenty, natężenie i różnice sytuacji. No i tutaj nie ma braku działania (czyli czegoś neutralnego), a raczej całkowite nieistnienie (które gdy położymy na szalę duże prawdopodobieństwo posiadania wartościowego życia jest już relatywnie oceniane
  • Odpowiedz
@petrodolan:

całkowite nieistnienie (które gdy położymy na szalę duże prawdopodobieństwo posiadania wartościowego życia jest już relatywnie oceniane gorzej)


Czy do ciebie nie dociera, że ktoś, kto nie istnieje, nie potrzebuje "posiadania wartościowego życia" i że twoje "ocenianie gorzej", będące wytworem już istniejącej niestety świadomości, nie ma tu żadnego
  • Odpowiedz
ktoś, kto nie istnieje, nie potrzebuje "posiadania wartościowego życia"


@HAL__9000: ja jestem bardzo wdzięczny rodzicom, że zaistniałem i że mam to wartościowe życie. Jeżeli takie będą miały moje dzieci to też będą mi wdzięczne.
Coś pozytywnego > coś neutralnego

Twoja własna sytuacja dotyczy tylko ciebie i nikogo więcej. Nie projektuj jej na nikogo innego, w tym przede wszystkim na poczynanych przez
  • Odpowiedz
@petrodolan:

ja jestem bardzo wdzięczny rodzicom, że zaistniałem i że mam to wartościowe życie


Nie masz za co, bo przed twoim zaistnieniem wcale tak nie musiało być. Tak samo jak nie było twojej potrzeby, żebyś w ogóle istniał. Twoje "podziękowania" są kompletnie
  • Odpowiedz
Nie masz za co, bo przed twoim zaistnieniem wcale tak nie musiało być.

@HAL__9000: Ale co to zmienia? Jednak istnieję i jestem za to rodzicom wdzięczny i za to ile mi poświęcili. "Nie dziękuję bo jakbym nie istniał to by mi było wszystko jedno" xd

Aha, "jeżeli"

@HAL__9000: To że nie mam pewności co do skutków jakiegoś działania wcale nie oznacza że lepiej jak się od niego powstrzymam. Nie ma
  • Odpowiedz
@petrodolan:

Dla takiej hipotetycznej osoby lepsze jest wartościowe życie niż nieistnienie.


Jak do ściany... Ta "hipotetyczna osoba" jest tylko w twojej głowie. Ona nic nie traci, jeśli jej nie zrobisz. A może stracić, jeśli ją zrobisz, bo to całe twoje "wartościowe życie" na razie też jest tylko w twojej głowie i bynajmniej jej nie dotyczy. Jeśli tego nie jesteś w stanie zrozumieć, to nie ma już dla ciebie
  • Odpowiedz
@HAL__9000: nic nie traci jak nie zrobię zgoda. Może stracić jak zrobię - zgoda. Może również zyskać, co wygodnie pomijasz. Więc znowu - wszystko sie rozchodzi o to, jakie to życie będzie, czy bardziej pozytywne czy bardziej negatywne, a to w pewnej mierze można oszacować jeszcze przed narodzinami (geny, stabilność finansowa, uznawane wartości, etc). Oczywiśćie dla różnych ludzi takie oszacowanie da różny wynik i nie twierdzę, że dla niektórych, zakładając że ich sytuacja nie ulegnie poprawie, może byłoby lepiej gdyby nie płodzili potomstwa.

Dobro wcale nie musi istnieć. Ponadto ceną twojego dobra jest zło, które tak czy siak zawsze będzie dotykało ileś osób, co jest niedopuszczalne.


@HAL__9000: znowu, wszystko rozbija się o proporcje. Jeżeli jesteśmy w stanie wygenerować więcej dobra, niż mimowolnie powodujemy zła, to zawsze wybiorę takie życie niż nieistnienie. Chyba zbyt dużą wagę przykładasz do mimowolnego zła, które generujemy - tak jakby nie dało się go przeważyć przy odrobinie chęci i wysiłku.
Więc z nieistnieniem owszem znika prawdopodobieństwo cierpienia, ale też i prawdopodobieństwo szczęścia i spełnienia. Również realizującego
  • Odpowiedz
@petrodolan:

nic nie traci jak nie zrobię zgoda. Może stracić jak zrobię - zgoda. Może również zyskać, co wygodnie pomijasz


Urojone zyski nie mają tutaj żadnego znaczenia. Mówimy o kimś, kto przed twoim rozmnożeniem się nie istnieje. Nie istnieje potrzeba tego kogoś, aby w ogóle móc zyskać. Wszelkie rozważania nad potencjalnymi zyskami w ciągu życia są zbędne. W przypadku kogoś, kto nie istnieje i nigdy nie istniał (nie ma zagrożenia i nigdy nie było) najważniejsze jest utrzymanie tego stanu, a nie podejmowanie ryzyka (za niego, wbrew jego jakiejkolwiek wiedzy) polegające na zmianie tegoż. Brak tymczasowych zysków w ciągu życia, które mogło, ale nie musiało zostać poczęte, nie stanowi żadnej straty. I właśnie - tymczasowych zysków. Bo wszystko to, co sobie zyskasz i tak tracisz na koniec. Dlatego w kontekście życia nie ma mowy o jakichkolwiek zyskach. To, co ci się wydaje obecnie zyskiem, bo fartownie jesteś w stanie tak odczuwać, jest jedynie temporalną iluzją, która minie szybciej niż się spodziewasz. Nie możesz w kontekście czegoś takiego mówić o zysku. To irracjonalne. Fakty są takie, że w najlepszym przypadku możesz wyjść na zero, tj. zaspokoić swoje wszystkie zaistniałe obciążające twoją egzystencję potrzeby, i to wszystko po to, by na koniec sczeznąć. "Nagroda" w postaci wysypu ulotnych endorfin, przy jednoczesnym braku świadomości jak to wszystko rzeczywiście działa, rzecz jasna spowoduje, że będziesz uważał to za wartość dodaną. Nic bardziej mylnego. I w tym tkwi całe sedno sprawy - uświadomieniu sobie, że jesteś maszynką do spełniania narzuconych ci potrzeb, naturalnie mamioną w przypadku ich zaspokojenia oraz naturalnie krzywdzoną w przypadku niezaspokojenia. To wszystko, czym jesteś. I taką samą maszynkę chcesz stworzyć. To
  • Odpowiedz