Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 767
Mazowiecka w Warszawie.

Ulica znana chyba większości osób 15-40 lvl, które były w stolicy. Kilkanascie klubów i pubów skupionych po dwóch stronach niedlugiej uliczki w centrum.

Byłam tam, gdy w klubie chodziła klima na maxa, barmani rozdawali wachlarze do drinka, a i tak nie dało się tańczyć z powodu 36 stopni na plusie. Czekałam tez w kolejkach na mrozie -22 stopnie, rozgrzewając się piwkami spod kurtek. Do klubów ciężko sie dostać, zawsze przepełnione, zawsze się oberwało z łokcia albo przyłożyło komuś z torebki. A żeby wejść do środka to w ogóle godzina stania na zewnątrz. Nawet przy tych mrozach.
Dziesiątki trąbiących taksówek kłócących się z uberami, oblężone food trucki z frytkami za 15 zł, wszystko spowite mgła fioletowych neonów i roześmianych ludzi. Głosy ze wszystkich stron świata. Centrum nocnego życia Warszawy.

Może to nie najbardziej wyrafinowane miejsce stolicy, moze nie każdy lubi imprezowy styl. Ale jak się chciało poczuć klimat nocnego życia, to wystarczyło pójść właśnie na Mazowiecką.

Byłam tam z przyjaciółmi, byłam z rodzeństwem, byłam z chłopakiem, byłam na szycie zadowolenia z życia i w dałam się namówić na wyjście tkwiąc w głębokiej depresji. W mrozie i w gorącu, jako grubsza i chudsza wersja siebie, przestraszona dziewczynka i pewna siebie kobieta. Blondynka, brunetka, ruda i alternatywka w fioletowych kudłach. Z budżetem 20zl i z budżetem no limit.

I tam zawsze, w każdą sobotę, w godzinach 22-3 było mnóstwo gwaru, ludzi i świateł. Zawsze.

Co mnie podkusilo żeby teraz tam pojechać?
Wiedziałam że będzie inaczej. Spodziewałam się jakichś postapokaliptycznych obrazów. Smetnie świecący neon z zaproszeniem do klubu, a pod nim krzywo zamocowane plastikowe tabliczki z napisem "nieczynne". I dwie kartki A4 przyklejone taśma do przezroczystych drzwi wejściowych. Na pierwszej zalecania o myciu rąk z MZ, na drugiej informacje o postępowaniu w przypadku objawów COVID-19. Spodziewałam się ducha martwego życia nocnego.

Zastałam zwykła, szarą, nudną ulicę. Tak jakby nic tam nie umarło, tylko nigdy niczego tam nie było. Jakby mi się to tylko śniło.
Moseva - Mazowiecka w Warszawie.

Ulica znana chyba większości osób 15-40 lvl, które ...

źródło: comment_1587861138Lnzqtm8Ynek7K5qbtIUFNm.jpg

Pobierz
  • 131
@Moseva: a tańczyła chociaż jakaś pani w oknie Coyote? ;)

dla mnie najfajniejsza miejscówka na Mazowieckiej to Czupito - sam za klubami nie przepadam, ale lubię wpaść do tego szot-baru przed wyruszeniem dalej, gdy wokół jest ten opisywany we wpisie gwar i pełno ludzi.
@Moseva: nie przejmuj się polaczkami, to zakompleksiony naród, który swoją głupotę tłumaczy złą historią, a prawda jest taka, że każdy kto się wyłamuje jest tu ciągnięty w dół. Może i twój post nie był najwyższych lotów, ale przecież nie każdy musi taki być! Pseudonimowość pozwala im pisać te swoje wysrywy. Gdyby pisali pod swoim nazwiskiem i zdjęciem szczurzej mordy, żaden by tak nie pisał, bo jednak szczur ma strach zapisany w
via Wykop Mobilny (Android)
  • 22
Aż poczułam wstyd, jak czytałam niektóre komentarze i było mi trochę głupio ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Chyba pierwszy raz napisałam publicznie tekst w takim stylu - który nawet nie wiem jak się nazywa. W sensie że taki emocjonalny, miękki i jak jakiś biały wiersz.

W nocy miał 15 plusów po godzinie od wrzucenia.
Gdybym wiedziała, że dostanie tyle uwagi, to bym dodała jakieś hashtagi, posiedziała nad tym dłużej