Wpis z mikrobloga

@CzerstwaBulka: Straciłeś mnóstwo szans na imprezę życia, poznanie masy pozytywnych ludzi i zmienienie swojego poglądu na tą imprezę. Pojechałem 5 lat temu pierwszy raz za swoją różową, w ciemno, bla bla carem z Wwa z jakimś ziomkiem z banku i dwoma portugalczykami. Było zajebiscie mimo ścisku w 1 namiocie w 3 osoby, strasznego upału i małej ilości hajsu jaką ze sobą przywiozłem. Od tamtej pory jeżdżę co roku, w sierpniu
  • Odpowiedz
@funny_bunny byłem na openerze 4 lata temu. Chyba pierwszy raz byłem na festiwalu na którym nie było co robić poza staniem pod sceną. Opener to taki zlepek wszystkiego byle tylko przyciągnąć wszystkich i zarobić na nich(wszystko tam jest, a przynajmniej wtedy było,kuriozalnie drogie), natomiast do roboty przed koncertami headlinerow niestety niewiele. Na woodstocku byłem 3x i o ile brud smród odpycha to przynajmniej jest co robić. A co do publiki to
  • Odpowiedz
@CzerstwaBulka: Warto chociaż raz pojechać, żeby zobaczyć. Ja pierwszy raz pojechałem z bratem kilka lat temu, brat stwierdził "no ok, nawet fajnie, ale to nie dla mnie" i był to jego ostatni, natomiast ja się zakochałem i jeżdżę co roku.
Mity typu hurr wszędzie się ruchajo i ćpajo to XD Wiadomo, trawę pali 3/4 festiwalu, ale takich typowo ućpanych ludzi to widziałem garstkę. Zaplecze sanitarne jest obecnie super, tojki czyszczone
  • Odpowiedz
@fajnybananek: noo myślałam, że albo pijesz piwko albo bawisz się na koncercie, albo chillujesz ze znajomymi co można innego robić? przerwy są krótkie, koncerty kończą się wcześnie, nie ma przez to chlewu, zgonów i niechcianych ciąży :x ludzie wydają mi się bardziej ogarnięci od tych, których oglądałam na yt z wooda
  • Odpowiedz
@CzerstwaBulka: polecam ale jak mam być szczera z roku na rok się robi coraz bardziej "komercyjny". Przyjeżdżają ludzie bo "popularne" i no... Gdzieś ginie idea miłości, wolności itd.
Ale i tak polecam jechać!
  • Odpowiedz