Wpis z mikrobloga

Volesus Excelus Gwardius - Cesarz i senator planety Bellōrum

Volesus w towarzystwie ochroniarzy powoli szedł przez korytarz Gwiezdnoloseum. Wszystkie ściany drżały od okrzyków i wiwatów. Powód takiej atmosfery był prosty. Belloryjczycy kochają wojnę i sile, a takiego pokazu siły nie było od prawie dwunastu lat. Jak tylko wieść na Bellorum doszła o wydarzeniach pod Nar Shaada czy z pod Odenusa, mieszkańcy ruszyli do organizowania Wielkich Igrzysk.
- Ave Bellorum! Ave cesarstwo! Ave poddani! - krzyknął Cesarz Volesus do zgromadzonych na arenie po wejściu do loży imperatora.
- Ave Bellorum! Ave cesarstwo! Ave cesarz! - skandował w odpowiedzi tłum.
- Zebraliśmy się dziś tu w stolicy igrzysk, mieście Rotarii żeby oddać zmarłym bohaterom. Ave Kormak! Ave Maduk!
- Ave Kormak! Ave Maduk!
- Na własne oczy widziałem potęgę jaka zgromadził Kormak. I uwierzcie mi, nigdy takiego czegoś nie widziałem. Ale! Aż do czasu gdy nie zobaczyłem co uczynił Maduk z Odenusem! Także rodacy! Balujcie, grzeszcie i wychwalajcie naszych bohaterów! Igrzyska uważam za otwarte!
- Volesus! Volesus! Volesus!
Cesarz mimo, że wykończony ostatnimi wydarzeniami nie dawał po sobie tego poznać. Po ceremonii otwarcia która trwała pięć godzin usiadł na tronie i zwołał swój sztab doradczy.
- Ważą się losy nie tylko republiki, ale i Bellorum. Mam nadzieje, że odrobiliście wszyscy swoje zadanie? Och, hej, Urgot, dawno cie nie widzieliśmy prawda? Ale życzliwości później. Zacznijmy od Sithów.

---------------------------------------------------------------------------------------

- No to liczę, że zadbacie o cesarstwo - mrugnął do swoich doradców Cesarz.
- Jest pan pewny, że strategia z pod Alesi tutaj zadziała? - zapytał Kwintus Akwarelus
- Mała szansa na sukces, duża na śmierć. Na co jeszcze czekamy? - zapytał rozradowany Urgot.
- Odmawiam. I będę odmawiał tak długo, aż pan mnie nie weźmie z sobą. Dziesięć lat wiernej służby, niech pan sobie pozwoli pomóc - przemówił dowódca pretorianów, Pergamon - Z pańskim zdrowiem - Volesus przerwał wywód kładąc rękę na ramieniu żołnierza.
- Nie. Moja pasywność doprowadziła do tego stanu i ja muszę to naprawić. Poza tym nie możemy mieszać do tego planety. Drogi Kwintusie, masz lepszy pomysł? A teraz słuchajcie, bo to może być mój ostatni rozkaz. Jeśli mi się nie uda to publicznie mnie oczernicie i odbierzecie władze. To jest rozkaz. Zaopiekujcie się dobrze nasza planetą - Volesus mrugnął okiem i na odchodne rzucił - Widzimy się za miesiąc.

---------------------------------------------------------------------------------------

Volesus przyglądał się z pokładu statku powoli znikającemu Bellorum. Z rozmyśleń wyrwał go znajomy głos.
- Władza nie jest taka łatwa co? - zapytał Slantoro podchodząc do okna. Volesus odruchowo wyciągnął blaster i strzelił w dawnego cesarza.
- Przecież już mnie zabiłeś Gwardiusie - stary cesarz prychnął z niedowierzaniem - I przyznam nie spodziewałem się tego po tobie. Ale ma to jednak sens. Personalna zemsta?
- Nie.
- W takim razie? - Slantoro spojrzał wymownie na planetę w oddali.
- Tak - odparł Volesus chowając blaster - Nawet nie wiesz...
- Ile cierpienia wyrządziłem? Ile rodzin zabiłem? Ile mam krwi na rękach? Zawsze byleś naiwny. Przynajmniej nie doprowadziłem swoimi czynami do rozpadu republiki.
- Będzie inny ustrój ot co. Politycy będą dalej politykować, a ja dalej będę ich powstrzymywał przed mordem.
- Och naprawdę? A kto jest odpowiedzialny za katastrofę pancernika z Wygwizdowa? Za losy tysięcy niewinnych obywateli z Federacji Huttow? Wymieniać dalej? - Slantoro demonicznie się uśmiechnął - W końcu ja i ty nie jesteśmy aż tak różni prawda?
Wiesz że on ma racje. A mogłeś zostać najemnikiem, mogłeś wieść beztroskie życie. Aleeeeeeeeeeeeee nie. Pan Volesus musi być kimś. Pan Volesus musi być znany.
- Racje? - Gwardius spojrzał z pogardą na dwa prześladujące go cienie - Nie uratuje wszystkich. Ani ich nie zbawię. Przede wszystkim służę Bellorum. Nie sobie, nie obcemu interesowi, ale moim rodakom. W przeciwieństwie do was bezpańskie, samolubne psy.
- Dobrym intencjami jest piekło wybrukowane - skwitował Slantoro.
- Ah tak? - Volesus podniósł starego cesarza za gardło - No to będziesz miał po czym uciekać jak już umrę.
A może zamiast tego wszystkiego byś teraz wziął myśliwiec i uciekł? Napijesz się "Rady Jedi", zakosztujesz życia bez zmartwień
Waruj psie, bo sprawie, że zakosztujesz czegoś gorszego niż śmierci
- Volesus wszystko gra? - spytał Urgot wchodzący do pokoju cesarza. Z Gwardiusa lał się pot, ostatkiem sił spojrzał na najemnika i padł z wyczerpania.

---------------------------------------------------------------------------------------

- Z cesarzem wszystko w porządku? - zapytał kapitan statku.
- Oczywiście, że tak. Głupie pytanie - zrugał go Urgot - Hipernaped gotowy? Świetnie. Kurs na Yavin.

#lacunafabularniestarwars #lacunafabularnieczarnolisto
  • 1