Aktywne Wpisy
Wszystkooo_ +252
Mam od wczoraj pewną rozkminę i chyba zniszczyło mi to dzieciństwo.
Na pewno większość 25+ kojarzy kiedyś bardzo popularną w Polsce telenowelę "Zbuntowany Anioł" z Natalią Oreiro jako Milagros. Serial argentyński, całkiem fajny, bo bohaterowie nie byli płaskimi postaciami. Oglądali nawet faceci, bo Oreiro była tam całkiem, całkiem ten. Generalnie chodziło o to, że ona latała za blondynem (Facundo Arana), który chciał ją wielokrotne wykorzystać, zdradzał ją, ranił, mścił się na niej
Na pewno większość 25+ kojarzy kiedyś bardzo popularną w Polsce telenowelę "Zbuntowany Anioł" z Natalią Oreiro jako Milagros. Serial argentyński, całkiem fajny, bo bohaterowie nie byli płaskimi postaciami. Oglądali nawet faceci, bo Oreiro była tam całkiem, całkiem ten. Generalnie chodziło o to, że ona latała za blondynem (Facundo Arana), który chciał ją wielokrotne wykorzystać, zdradzał ją, ranił, mścił się na niej
powodzenia +132
wgrywanie mp3 / video na telefon z androidem:
- podłączasz telefon kablem do komputera
- otwierasz eksplorer plików
- robisz kopiuj wklej
wgrywanie mp3 / video na iphone:
- podłączasz telefon kablem do komputera
- otwierasz eksplorer plików
- robisz kopiuj wklej
wgrywanie mp3 / video na iphone:
Obejrzane, ale jakim kosztem. Trzecia odsłona jednej z przyjemniejszych polskich komedii lat 80-tych reklamuje się hasłem: „Komedia taka jak dawniej”. No cóż, nie wiem, co w niej jest „jak dawniej”. Mówię to ze smutkiem, ale Miszmasz jest najbardziej nieśmiesznym, żenującym i przykrym wysrywem, jaki miałem okazję oglądać w ciągu ostatnich paru ładnych lat, wliczając w to gnioty kinowych trolli i Januszy pokroju Vegi czy Zatorskiego.
-historia zaskakiwała mnie do samego końca. Nie wiem o co chodzi, było tylko sporo mówienia BANG i jeszcze więcej scen usilnie starających się być śmiesznymi, jak trwająca kwadrans karuzela śmiechu z dwojgiem naćpanych gerontów w traktorze. Poziom niżej od cyrku. Dosłownie, bo tu jeszcze rzucali pomidorami w Zborowskiego. Sale kinowe musiały tonąć w salwach śmiechu.
-dialogi o niczym, sztucznie błyskotliwe i ozdobione paroma nawiązaniami do poprzednich części
-Miszmasz zamyka większość wątków z poprzednich odsłon, ale robi to półsłówkami i na odpier*ol, zupełnie jak gimbus kończący pracę domową na przerwie w kiblu, z zeszytem na ścianie kabiny i dyszącym w kark kolegą, który pilnuje, żeby nie było słowo w słowo, bo facetka się skapnie. Autorka scenariusza – Ilona Łepkowska, wypróżniła się na scenariusz i napluła widzom w ryje.
-pełno schematów, jakie znamy doskonale z każdej współczesnej komedii przeciętnego polskiego twórcy (tak, jest warszawka, są niedorozwinięci stróże prawa, jest Kamil Roznerski i disco polo)
-a skoro o tym mówimy, kiedy na ekranie pojawił się Żenek Martyniuk, umarłem w środku (kochani, opa, rączki w górę, wysoko – i zwierzęta skaczące w rytm „Oczu zielonych”. Błagałem o szybką śmierć.)
-szkoda mi bardzo Zdzisława Wardejna, bo chłop bardzo się starał, ale już w pierwszej scenie brodził po pas w ciepłym szambie, a potem było tylko gorzej
No i co mam powiedzieć, 1/10. Absolutny upadek rozumu i godności człowieka. Poczułem się ugodzony prosto w serce i jest mi przykro, że powstają takie cuda i żerują na sentymencie widzów. Niewyobrażalny poziom szamba i ekstremalnej żenady, seans tego ścierwa przypłaciłem całonocnym pobytem na kiblu, a to wszystko dzięki genialnemu scenariuszowi „komedii takiej jak dawniej”. Trudno opisać mi w słowach jak potwornie zły jest ten… niech będzie - film. Trzymajcie się od tego tytułu z daleka, niech przepadnie w czeluściach piekieł i nigdy nie wraca. Nigdy.
#kino #film #recenzja #gniot #komedia #dramat #kogelmogel #filmnawieczor #zenada #polska