Wpis z mikrobloga

Ja chyba założę jakiś tag typu #dziwnychludzispotykasiepozmroku
Tym razem, wracając ze spaceru z psem, spotkałem Złomiarza.
Przyciągnął moją uwagę chrzęstem puszek, które wyciągał z okolicznych śmietników, po czym bardzo starannie gniótł je na płasko i wrzucał takie płaskie kawałki aluminium do toreb wiszących dookoła jego wózka.

Zauważyłem, że porusza się bardzo niesprawnie. Jedna z jego nóg miała widoczne problemy ze zginaniem, więc dość mocno kuśtykał ciągnąc wózek za sobą. Zresztą jego wózek miał podobne problemy, bo kółka miały problemy z obracaniem, więc kuśtykający facet raz ciągnął, a raz niósł wózek obok siebie, starając się dotrzeć do kolejnego śmietnika.

- Potrzebuje Pan puszek? - spytałem retorycznie.

Facet spojrzał na mnie trochę nieprzytomnie.

- Tak, puszek...potrzebuję - odpowiedział trochę niezgrabnie.
- To pójdzie Pan ze mną, zniosę Panu - zaproponowałem.

I poszliśmy.
Wiecie, są takie głupie amerykańskie filmy o zombie, gdzie zombie powtarzają ciągle "mózg, mózg" i łażą bardzo kulawo. Ten facet na moją propozycję zareagował trochę podobnie. Mianowicie:

- O tak, puszki! - Ucieszył się, po czym ruszył za mną z prędkością 1 km/h idąc kiwającym krokiem ręcznego otwieracza do konserw.

Pokazałem mu w którą stronę ma iść i powiedziałem, że zaraz zniosę mu cenne aluminium z mieszkania na dół.

A ponieważ jest zima i jest recykling, puszki trzymam w dużym worku na balkonie. Gdy się worek wypełni, znoszę go do odpowiedniego pojemnika i planetę mamy uratowaną!
Tym razem zamiast znosić do pojemnika, zniosłem Złomiarzowi. Jako bonus wziąłem też jedną puszkę pełną.
Gość był trzeźwy jak niemowlę, ale uznałem że piwem nie pogardzi.

Złomiarz krzątał się obok wózka, nieustannie przekładając puszki z jednej torebki do drugiej i z drugiej do trzeciej, a z czwartej do drugiej, co wydawało mi się trochę bez sensu. Na mój widok, spojrzał radośnie na wielki wór, który niosłem.
Po jego otrzymaniu od razu zajrzał do środka jak dziecko do prezentu na Wigilię.

- Oj...ale ja to teraz muszę pognieść! - popatrzył na mnie trochę z dezaprobatą.

Wiecie, gniotę trochę puszki, ale nie miażdżę ich z siłą parowozu przed wrzuceniem do worka. Są mniej więcej płaskie, ale wobec profesjonalizmu Złomiarza, który puszki gniecie w taki sposób, że są niewidoczne przy patrzeniu na nie z boku, poczułem się nagle małym, zawstydzonym człowieczkiem.

- No, ale mam też to! Jakby w gardle zaschło... - wyciągnąłem z kieszeni pełną puszę "Namysłowa" jako zadośćuczynienie za puszki niezmiażdżone do granicy widzialności.

- A, widzi Pan - facet zmienił temat - bo u mnie to tak...

Ściągnął z głowy czapkę. Zauważyłem duże wklęśnięcie czaszki na jednej z skroni. Facet wskazał palcem na to miejsce.

- No i tak...jedna noga niesprawna. Jedna ręka niesprawna. A jak tak. Powiat Skaryszew. Gmina Radzymin. Ale w Gdańsku jest. W Poznaniu jest. I tu jest.

- Rozumiem - skłamałem.

- Dziękuję. Puszki.

- No, powodzenia - podałem facetowi dłoń. Złomiarz uśmiechnął się, uścisnął moją dłoń i pokuśtykał w swoją stronę walcząc z nogą, ręką i wózeczkiem. #czujedobrzeczlowiek

Historia prawdziwa, ale trochę #pasta, trochę #heheszki, trochę #tworczoscwlasna, być może trochę #alkoholizm.
  • 8