Wpis z mikrobloga

Poniższy tekst jest tłumaczeniem fragmentu artykułu opublikowanego w Outlook Magazine.

Dlaczego chrześcijaństwo poniosło klęskę w Indiach?

Jeśli w ciągu kilku ostatnich miesięcy śledziłeś indyjskie media lub serwisy społecznościowe zapewne nie uszedłeś przed narracją prawicowej Hindutvy [nacjonalistyczne nurty polityczne łączące “indyjskość” z hinduizmem]. Idzie ona mniej więcej tak:

“chrześcijaństwo jest coraz większym zagrożeniem dla hinduizmu, bo w wyniku agresywnych akcji misjonarskich wielu hindusów przechodzi na tę właśnie religię. Akcje te są finansowane przez zachodnie organizacje, które postrzegają Indie jako miejsce gdzie można nałapać mnóstwo konwertytów. Jako, że hinduizm i wszystkie inne religie, które pochodzą z Indii nie są nastawione misyjnie, nasze rodzime wiary są w trudnym położeniu. Powoduje to kontrowersje i niepokoje społeczne, co często prowadzi do wybuchów przemocy”.


Narracja ta składa się z czterech odrębnych twierdzeń. Pozwólcie zatem, że przyjrzymy się im po kolei i zestawimy je z danymi statystycznymi i historycznymi żeby sprawdzić czy faktycznie są one uzasadnione.

Indyjscy chrześcijanie

Chrześcijaństwo jest poważnym zagrożeniem dla hinduizmu

Mówiąc wprost- to stwierdzenie byłoby śmieszne gdyby nie fakt, że ma ono tak destrukcyjne społecznie skutki. Fakty są bowiem takie, że historia działalności chrześcijańskiej w Indiach to, ujmując rzecz demograficznie, historia klęsk i niepowodzeń. Oczywiście żaden chrześcijanin nie będzie chciał się do tego przyznać, ale takie są fakty- Indie po prostu olały chrześcijaństwo- ciężko w ogóle wskazać drugi kraj, który byłby tak odporny na ewangelizacyjne dążenia [ja bym wskazał choćby Japonię].

Ten stan rzeczy nie jest wcale efektem braku starań ze strony chrześcijan czy braku uwagi ze strony Indusów. Mało który kraj był historycznie tak tolerancyjny dla chrześcijan jak Indie i w mało którym podjęto tak olbrzymi wysiłek ewangelizacyjny przez tak długi czas - około 2 tysięcy lat żeby być precyzyjnym, czyli przez prawie połowę czasu istnienia samej indyjskiej cywilizacji.

Zatem jakie są efekty wzmożonej działalności misyjnej na przestrzeni dwóch mileniów? Praktycznie żadne- odsetek chrześcijan oscyluje na granicy błędu statystycznego i waha się między 2 a 3% ogółu populacji. Co więcej- odsetek ten cały czas spada- spis w 1971 roku podawał 2.6% a ten w 2001 już 2.34%. Dane dla spisu z 2011 roku nie zostały jeszcze opublikowane, ale przecieki wskazują na kolejne spadki chrześcijańskiej populacji [w 2015 roku dane te zostały opublikowane i faktycznie, odsetek chrześcijan spadł na 2,30%]. Demograficzna porażka chrześcijaństwa wynika z tego, że indyjska cywilizacja nie prześladowała masowo innych religii ani nie widziała nic szczególnego w idei mesjasza.

Nie takie te Indie chrześcijańskie

Żeby mieć lepszą perspektywę proponuję zestawić sytuację chrześcijan w Indiach z sytuacją hindusów w Londynie. Pierwsi hindusi przybyli tam około 200 lat temu (nie 2k). Jaki odsetek ludności będą zatem stanowić? 0.5%? 1? 2? W rzeczywistości jest to około 5%. Ktoś może powiedzieć, że Londyn to tylko jedno miasto. Ok, biorąc całe UK mamy 1.3%. Jeśli doliczyć do tego sikhów (tak jak proponują zwolennicy Hindutvy, głoszący, że wszystkie indyjskie religie to jedno) to mamy już około 1.9%- co jest wielkością porównywalną z udziałem chrześcijan w populacji indyjskiej. Warto przy tym wspomnieć, że w przeciwieństwie do chrześcijan w Indiach, udział hindusów w populacji brytyjskiej stale rośnie. Wielka Brytania nie jest żadnym wyjątkiem, inne przykłady to Nowa Zelandia (2%), Kanada (1.6%), Australia (1.28%), Malezja (6.3%) czy Indonezja (1.69%). Nie wspomnę nawet o krajach takich jak Bhutan, Sri Lanka, Fidżi czy Mauritius gdzie procenty są zdecydowanie wyższe.

Zamiast pytać czemu chrześcijaństwo rozwija się w Indiach należałoby raczej zastanowić się dlaczego się NIE rozwija. Pełna odpowiedź na to pytanie jest poza zakresem tego artykułu, ale jeśli miałbym wybrać jeden czynnik to powiedziałbym, że chrześcijaństwo w Indiach po raz pierwszy zetknęło się z filozofią i kulturą, które nie czuły potrzeby prześladowania nowej religii ani nie postrzegały jej nauk i mesjasza jako czegoś nadzwyczajnego i jedynego w swoim rodzaju. W wyniku mało kto widział potrzebę konwersji. Jakby nie patrzeć kościół rozwijał się najlepiej tam gdzie był prześladowany i nieprzypadkowo żyjący w II wieku Tertulian powiedział, że “krew męczenników jest zasiewem nowych chrześcijan”*.

Myślę, że ciężko lepiej oddać tę sytuację od cytatu Monier Williamsa, uczonego specjalizującego się w sanskrycie i wielkiego orędownika chrystianizacji Indii, który w 1878 roku napisał: “Największą przeszkodą dla chrześcijaństwa wśród Indusów jest nie tylko duma jaką pokładają oni we własnej religii, ale sama natura tejże. Panteizm jest najsubtelniejszym, najsensowniejszym i najpojemniejszym systemem, który może bez problemu włączyć chrześcijańskie wierzenia jako jedno ze zjawisk wszechświata. Pewien uczony indyjski miał powiedzieć, że hindusi nie potrzebują chrztu bo już teraz są czymś więcej niż chrześcijaństwo”.

Buddyjski mnich Nagasena debatuje z greckim królem Milindą

To ostatnie zdanie, według Williamsa, najlepiej opisuje sytuację i co rusz widać jego aplikację w osobach kolejnych indyjskich intelektualistów którzy, choć interesowali się chrześcijańskim nauczaniem, to nie widzieli dobrego powodu aby nawracać się na tę religię. Sam Ghadni jest znakomitym przykładem. Przyznawał, że jezusowe Kazanie na Górze było jednym z najważniejszych czynników formujących jego poglądy, ale na próby prozelityzmu ze strony chrześcijan odpowiadał otwartym tekstem “Nie jestem zainteresowany odwodzeniem was od chrześcijaństwa i nie w smak mi wasze próby, jeśli je macie, aby nawrócić mnie. Kłóciłbym się także, że chrześcijaństwo jest JEDYNĄ prawdziwą religią”. Ciężko się zatem dziwić, że jedynymi grupami wśród których chrześcijanie znaleźli posłuch byli w Indiach ludzie żyjący poza mainstreamowym hinduizmem- głównie plemiona w centrum i na północnym- wschodzie.

Żeby w pełni uświadomić sobie rozmiar klęski poniesionej przez chrześcijaństwo w Indiach wystarczy spojrzeć na inne azjatyckie kraje- a Azja sama w sobie jest trudnym misyjnie terenem dla chrześcijaństwa w przeciwieństwie do Czarnej Afryki i Ameryk. Garść statystyk z Azji- Indonezja- 9.8%; Korea Płd- 29.3%, Filipiny 85.5%, Sri Lanka 7.5%, Birma 7.9%. Nawet gigantyczne Chiny, gdzie chrześcijaństwo dotarło wieki później i było tłamszone przez komunistyczne rządy mają wyższy udział chrześcijan w populacji, szacowany na 4-5%, czyli dwa razy więcej niż w Indiach.

Chrzest w Nagpurze

A co jeśli rzucimy okiem na cały glob? Czy hinduizm naprawdę jest tak zagrożony? Nie. Hindusi stanowią dzisiaj 15% światowej populacji, buddyści 7.1%, muzułmanie 23.3% a chrześcijanie 31.5%. Procent hindusów cały czas rośnie- sto lat temu stanowili 14% [chrześcijanie 35%]. Innymi słowy- jeśli ktoś tutaj musi się martwić o przyszłość to chrześcijanie a nie hindusi.

Coraz więcej chrześcijan w Europie i USA porzuca religię na rzecz ateizmu, agnostycyzmu i alternatywnych duchowości (pomyślcie o Deepaku Chopra, Harishi Maheshu Yogi, Swamim Dayananda). Już teraz w UK procent ludzi identyfikujących się z chrześcijaństwem wynosi zaledwie 59.3% [nowsze dane z 2015 podają już zaledwie 42%]. Kościoły w Europie są zamieniane na centra handlowe czy biura jako, że liczba praktykujących cały czas spada. Wobec braku powołań duchowni służący w Europie są coraz częściej brani ze społeczeństw azjatyckich i afrykańskich. Szybko kurczący się udział chrześcijan w populacji Stanów Zjednoczonych wynosi 77% [i znów- według nowszych danych z 2016 odsetek ten wynosii 73.7%]. Czyli USA i UK są dzisiaj mniej chrześcijańskie niż Indie hinduskie z 78.3%. Co ważniejsze- będą już tylko mniej i mniej chrześcijańskie.

Jeśli następnym razem zobaczysz zwolennika Hindutvy straszącego dynamicznym rozwojem chrześcijaństwa, które zagraża hinduizmowi, możesz założyć dwa scenariusze. Albo osoba ta nie zadała sobie najmniejszego trudu żeby dowiedzieć się czegoś na ten temat albo, zna ona fakty, ale po prostu kłamie w celach prowadzenia kampanii nienawiści.

[Resztę przetłumaczę później, jak coś jest w linku]

*moim zdaniem to bzdura, tam gdzie mniej lub bardziej zwalczano chrześcijaństwo) albo nigdy nie stało się religią naprawdę
masową (Persja, Chiny, Japonia) albo szybko się zwijało (ZSRR, Albania)]

#bekazkatoli #gruparatowaniapoziomu #ciekawostki #zainteresowania #religia #rodzimowierstwo #chrzescijanstwo #katolicyzm #buddyzm #indie #ateizm [tagi dla zasięgu]
  • 24
@niedoszly_andrzej: Odnośnie historii religii w Indiach, to mimo że buddyzm powstał w Indiach, i przez pewien czas rozwijał się tam bez większych przeszkód (choć nie tak dynamicznie jak w Bhutanie, Tybecie, Birmie, Kambodży, Laosie, Wietnamie, Korei, Japonii i Sri Lance), to dziś buddyści stanowią w Indiach niespełna 1%. Jedną z głównych tego przyczyn jest prawie całkowite zniszczenie buddyzmu w Indiach przez muzułmańskich władców w XI-XII wieku. Gdyby nie muzułmanie, to możliwe,
@niedoszly_andrzej: Świetna robota
Harari twierdzi, że osoby wychowane w politeiźmie mają większą tolerancję religijną niż monoteiści, dopuszczają istnienie innych bogów i tolerują to, że wybrałeś sobie odpowiedniego dla siebie - na miarę swojej wiary i potrzeb duchowych. Trudno takiemu Hindusowi zaimponować jednym boziem w trzech postaciach, skoro oni tam mają bozię na każdą okazję.
Odnośnie historii religii w Indiach, to mimo że buddyzm powstał w Indiach, i przez pewien czas rozwijał się tam bez większych przeszkód (choć nie tak dynamicznie jak w Bhutanie, Tybecie, Birmie, Kambodży, Laosie, Wietnamie, Korei, Japonii i Sri Lance), to dziś buddyści stanowią w Indiach niespełna 1%.


@Trojden: niby tak, ale kurła nie do końca.

Po pierwsze- ponad 80% tych oficjalnych, indyjskich buddystów to wyzwnawcy Navayany, która jest radykalną reinterpretacją nauk
Piszesz, że kościoły w Europie są zamieniane na centra handlowe i biura - czyli że Polska jest jedynym krajem Europy, w którym buduje się nowe kościoły, a nie zamyka dotychczas działających?


@Trojden: ja tutaj cytuję Tonyego Josepha (albo Josepha Tony'ego, nie pamiętam ;)). Nie sprawdzałem tego tematu, ale wydaje mi się, że ten fenomen (budowy zamiast zamykania) wynika nie z tego, że w PL jest coraz więcej katolików (bo na ile
@niedoszly_andrzej: No tak - w sumie to hinduizm i buddyzm, mimo wszelkich różnic, mają wiele wspólnego. Obie religie to religie dharmiczne, uznające reinkarnację, i ich duchowość jest w dużej mierze podobna. Choć z drugiej strony, hinduizm uznaje istnienie czegoś takiego jak atman, czyli indywidualna jaźń zwana w niektórych religiach duszą, a buddyzm zaprzecza istnieniu atmana (anatman). Ogólnie to dzięki za garść ciekawych informacji.
Czy w innych krajach kościoły nie są utrzymywane
Choć z drugiej strony, hinduizm uznaje istnienie czegoś takiego jak atman, czyli indywidualna jaźń zwana w niektórych religiach duszą, a buddyzm zaprzecza istnieniu atmana (anatman).


@Trojden: nie chce się mądrować, ale hinduizm to nie jest jakaś jedna, konkretna religia tylko zbiór setek (a może i tysięcy) różnych wierzeń, filozofii, poglądów i praktyk. Jest tam pełne spektrum poglądów- od klasycznego teizmu po hardkorowy, deterministyczny i naturalistyczny ateizm. Jeden z głównych ideologów wspomnianej
@niedoszly_andrzej: Tam masz po prostu kościoły z czasów niemieckich, na Nowym Mieście do naszych czasów nie przetrwał jedynie Erlöser-Kirche am Oberwieker Friedhof. Zresztą mnie to ciekawi, diecezja ma z jedną najmniejszych liczb wiernych uczęstniczących w mszach (zarowno dominicantes i communicantes) w Polsce ale na budowę ich stać (przy okazji dostają #!$%@? wysokie bonifikaty na grunt).
@stettiner69: prawdopodobnie konsekwencja tego, że KK generalnie dostaje bardzo dużo pieniędzy z budżetu i może sobie na lajcie utrzymywać parafie (a nawet tworzyć nowe) także w sytuacji gdy wiernych za bardzo nie ma albo totalnie olewają sprawę. Szczecin to faktycznie jedno z najbardziej sekularnych miejsc w PL (i bardzo dobrze).