Wpis z mikrobloga

Panowie! Dziś w swojej przygodzie związanej z wychodzeniem z przegrywu oraz poszukiwaniem męskości skupimy się na… relacjach damsko-męskich. Konkretniej? – na mężczyźnie w takiej relacji (to tak trochę w nawiązaniu do obecnej #afera z Alice Hotka xD). A zaczniemy mocno, bo od przypomnienia wpisu, który niecały rok temu wywołał tu trochę kontrowersji:

Wiecie co jest najgorsze u mężczyzn z punktu widzenia kobiet? Nie wzrost, nie morda, nie brak ambicji... Najgorsza jest pieprzona nieporadność życiowa. Kiedy nie jesteś w stanie żyć i być oddzielnym, niezależnym organizmem. Kiedy kobieta nie może na was liczyć, nie może wam powierzyć nawet jednej prostej czynności, bo nie wiecie jak to załatwić/co zrobić/takie rzeczy zawsze robiła mama więc ja nie wiem. Nie wiem jak ugotować obiad, nie wiem jak zmyć naczynia, nie pójdę do sklepu bo nie wiem co kupić, tego nie załatwię bo nie wiem jak, tu się nie znam. Po #!$%@? się wiązać z taką osobą? Co sobą reprezentuje taka osoba? Po co dziewczynie facet dla którego musi być matką, a nie może być kobietą? To stanowczość i zaradność życiowa to coś co przesądza o waszym być albo nie być jako facet w oczach dziewczyny. Po co mi facet który jest dla mnie ciężarem, skoro on jest nauczony bycia niańczonym, a ja nie szukam kandydata na syna tylko kandydata na partnera życiowego? Więc jeśli jesteś miękką fają która nic nie umie sama załatwić, zrobić, ogarnąć, ugotować, kupić, to naprawdę przemyśl, czy największym problemem jest Twój brak 185 cm, mordy 8/10, czy jednak bycie niepełnosprawnym społecznie.

To był kobiecy głos w tej sprawie, a teraz posłuchajcie mojego :). Głosu, który zabieram m.in. dzięki użytkownikowi @Brzezim, który napisał do mnie prywatną wiadomość i tym samym dodał skrzydeł i zmotywował do dalszej pracy nad swoimi tekstami (jak przy okazji ostatniego wpisu zrobił to @Kasia123456789). Zapraszam!

---------------------------------------------------------

TL;DR
W moim przekonaniu mężczyźni muszą przejść przez 3 fazy w relacjach, żeby umieć się w nich odnajdywać - friendzone, standardowy związek, dojrzały związek jako mężczyzna. Kobiety są zmienne i nie ma sensu opierać na nich swojej wizji męskości. Bycie mężczyzną w relacji to przede wszystkim bycie mężczyzną i na tym trzeba się skupić - skupić się na sobie i działać.

---------------------------------------------------------

TEORIA FRAJERA
W najprostszym ujęciu teoria frajera zakłada, że żeby móc się odnaleźć w relacjach damsko-męskich jako pełnoprawny mężczyzna, należy przejść przez 3 fazy (rytuały), a każda z nich to zazwyczaj związki.

*

PRAKTYKA: Za czasów nastolatka byłem szaleńczo zakochany w koleżance z klasy. Uganiałem się za nią jak głupi i finalnie staliśmy się parą. Nasz związek trwał półtora roku i zakończył się, gdy z nią zerwałem. Oficjalnym powodem było to, że w trakcie, gdy przebywałem w domu i leczyłem złamany obojczyk, ona zapomniała, że ma chłopaka i szalała po różnych klubach. Bardzo długo obwiniałem ją za to, ale finalnie zrozumiałem, że to nie jej wina, a moja, więc nieoficjalny powód zerwania – który podpowiadała mi moja natura – zrozumiałem dopiero wiele lat później, gdy dotarło do mnie, że zaczynałem ten związek z pozycji „friendzone”. Po wielu miesiącach takiej relacji wreszcie zaakceptowałem fakt, że jestem wykorzystywany, „miarka się przebrała”, rozstałem się z nią i zrozumiałem, że już nigdy w życiu nie będę tak traktował kobiet.

TEORIA: Pierwszy związek (lub związki) to typowy „friendzone”, który ma nas nauczyć tego, że nie jesteśmy sługą kobiety. Zazwyczaj wychodzimy z założenia, że żeby być kochanym musimy coś robić, więc pomagamy kobiecie jak tylko się da, a ona to wykorzystuje. Często młodzi i nieobyci w relacjach przystajemy na takie warunki, bo myślimy, że „tak musi być” (zwłaszcza, gdy w domu mamy wypaczoną formę miłości, którą jest miłość warunkowa kultywowana w domach dysfunkcyjnych). Młody mężczyzna nie zna swojej wartości, więc nie rozumie, że to, że w związku po prostu jest… jest wystarczające. Kiedy finalnie ilość upokorzeń przekracza limit, młody mężczyzna postanawia zakończyć taką relację i już nigdy do takich form związków nie wracać.

*

PRAKTYKA: Po tym związku nadszedł dla mnie czas na kolejny. Wtedy już wiedziałem czego mam nie robić i myślałem, że to wystarczy. Doświadczenie pokazało, że jednak nie – to, że nie zachowuję się jak piesek na smyczy w pierwszym związku wcale nie oznacza, że wszystko będzie ok. Rozstaliśmy się w 2016 roku po 5 latach znajomości.

TEORIA: Po „wylizaniu ran” przychodzi czas na fazę drugą – taki rodzaj związków, które uczą nas, że nie bycie pantoflem nie wystarcza. Tutaj pozycja startowa po przygodach z „friendzone” jest ustawiona na poziomie „nie będę tak się zachowywał jak w poprzednim związku” i tych granic pilnujemy. Na początku jest sielanka – jesteśmy w sobie zakochani (bo uczucie już jest wzajemne), ale gdzieś po drodze zapominamy, że miłość to ognisko, o które trzeba dbać i że „samo się nie zrobi”. Bardzo często zdarza się, że mężczyźni na tym etapie poślubiają swoje partnerki i wierzą, że zawsze będzie tak dobrze jak jest im teraz oraz że znaleźli wreszcie „tę jedyną”. Niestety to, że czegoś nie będziemy robić okazuje się niewystarczające. Po pewnym czasie emocje opadają, a my zostajemy w związku bez polotu, ale za to często stabilnym i wygodnym. Jest dobrze mieszkać ze sobą razem, ale nie ma już tego „czegoś”, więc zastanawiamy się czy to jest wszystko co ma do zaoferowania życie?

*

PRAKTYKA: Miałem wiele czasu na przemyślania i finalnie dotarło do mnie, że nie wystarczyło nie robić X (być pantoflem), trzeba jeszcze robić Y (być w związku mężczyzną). Mam obecnie 33 lata i dopiero teraz rozumiem co to wszystko znaczy (a niestety nikt mnie tego nie nauczył). W trakcie mojego życia kobiety wielokrotnie łamały mi serce (szczególnie te, które nie odzwierciedlały moich uczuć) – owocem tej „edukacji” jest moja „Teoria Frajera”, którą dziś dzielę się z Wami.

TEORIA: Bo byciu we „friendzone” oraz prowadzeniu przeciętnego związku czas na fazę trzecią, a więc związek dużo bardziej wartościowy i pełny. To nasz pierwszy związek, w którym nie tylko będziemy umieli stawiać granice i ich pilnować z szacunkiem dla drugiej strony, ale również otwarcie mówić o swoich potrzebach partnerce i naprawdę sensownie prowadzić tę relację.

*

Uważam, że dopiero po takim pełnym komplecie rytuałów mężczyzna będzie umiał relację prowadzić w taki sposób, aby świadomie dbać o siebie, ale również i o drugą połówkę. Dzięki temu kobieta będzie z takim mężczyzną nie dlatego, że jest trzymana siłą (np. siłą zobowiązań małżeńskich), ale dlatego, że tak ją będzie do mężczyzny ciągnęło, że sama będzie chciała z takim człowiekiem spędzać swoje życie.

Uważam również, że jest możliwe, aby przez wszystkie te etapy przechodzić w jednym związku, lecz wiadomo, że będzie się on wielokrotnie załamywał, aby móc się rozwijać.

Kobiety też potrzebują dojrzewać. I tak – często najpierw są w relacjach typu „friendzone”, bo chcą się bawić chłopakiem oplatając go wokół palca, uczą się przy tym siebie oraz swoich atutów. Gdy im się to znudzi przechodzą do kolejnego etapu, w którym wchodzą w relację z „przeciętnym facetem” zazwyczaj jako „przeciętne” dziewczyny, aby pozwolić dojrzeć swojej kobiecości. Następnie już jako „młode kobiety” potrzebują swobody, ale i opieki, aby na samym końcu stać się pełnoprawną partnerką dla mężczyzny. Myślę również, że zarówno kobiety jak i mężczyźni nie przechodzą „automatycznie” z fazy do fazy, gdyż musi w tym pojawić się jakaś autorefleksja. Dlatego nie dziwi, że istnieją 30-paro letnie kobiety i mężczyźni, którzy wciąż nie potrafią tworzyć dojrzałych relacji.

*

(NIE)DOSTOSUJ SIĘ LUB UMRZYJ!
Całkiem dawno temu miałem szansę w pracy rozmawiać z moją koleżanką, która powiedziała mi, że często podkochiwała się w chłopakach biorąc pod uwagę przede wszystkim ich… włosy. Opowiedziała mi historię o rudym chłopaku, który chodził do jej liceum, a który miał długie włosy. Uznawała go za przeciętnego do dnia, gdy ów chłopak zrobił sobie dredy. Moja kumpela powiedziała, że to od razu zmieniło jej postrzeganie tego chłopca. Dlaczego o tym piszę? Żeby pokazać jak abstrakcyjne potrafią być kobiece wybory i na jak abstrakcyjnych parametrach czasem potrafią bazować :). Mężczyźni mają mniej więcej jeden ujednolicony model kobiecego piękna. Kobiety takiego modelu dla mężczyzn nie mają. Kobietom nie dogodzisz – to, co się podoba jednej, kilka innych uzna za bezsensowne i na odwrót. Dlatego nie ma co na siłę dostosowywać się do kobiet, ale inwestować w siebie i dostosowywać świat do siebie.

Promotor mojej pracy magisterskiej opowiadał mi kiedyś o badaniach prowadzonych w poprawczakach dla dziewczyn, z których jasno wynikało, że hierarchia u kobiet ma charakter fluktuacyjny. Zresztą moim zdaniem nie tylko hierarchia. Co to znaczy? Że z kobietami ciężko dojść do porozumienia, bo porozmawiamy z nimi o czymś i dojdziemy do określonych decyzji, aby kilka dni później usłyszeć „wiesz co, ja sobie to wszystko przemyślałam i jednak nie możemy tak zrobić, jak ustalaliśmy” i rozpocząć jałową dyskusję na nowo. Myślę, że szczególnie panowie pracujący w dużych korpo doskonale wiedzą o co chodzi ;). Dlatego nie ma co na siłę dostosowywać się do kobiet, ale inwestować w siebie i dostosowywać świat do siebie.

Kobiety często same nie wiedzą czego chcą. Nie tak dawno temu lubowały się w klubowym bawidamku, później taki wzór poszedł w odstawkę, a w kobiecej mentalności na piedestał wzbił się zadbany, metro-seksualny gentelman. Chwilę później kobiety głośno zakrzyknęły, że taki model mężczyzny już im się przejadł i że chcą „prawdziwego faceta”, a nie jakiegoś „rurkowca”, więc modne stały się brody niczym u drwali. Obecnie wyczuwam ciszę, ale pewnie niebawem modny stanie się inny obraz męskości i kobiety ponownie chórem zakrzykną, że „to jest to” i że „prawdziwy facet powinien…”. Drodzy panowie – nie ważne jakimi rodzajami „-sexuals” będziemy, niezależnie od tego czy będziemy „metro-sexuals” czy „lumberjack-sexuals” tak naprawdę realizując kobiece kaprysy w głębi duszy zawsze będziemy trzymanymi na smyczy „#!$%@?-sexuals”. Dlatego nie ma co na siłę dostosowywać się do kobiet, ale inwestować w siebie i dostosowywać świat do siebie.

W moim przekonaniu najgorsze, co może zrobić facet, to tak działać, aby dostosowywać się do tych wszystkich wymogów. Realizacja tego „projektu” jest po prostu niemożliwa! Jeśli będziemy starali się dostosowywać do kobiet, zajdziemy donikąd (zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę, że to kobiety mają dużo lepiej rozwinięte zdolności adaptacyjne, więc są bardziej skłonne dostosować się do sytuacji niż podziałać, aby sytuację dostosować do siebie). Dlatego nie ma co na siłę dostosowywać się do kobiet, ale inwestować w siebie i dostosowywać świat do siebie.

No dobrze. Ale co z tym zrobić?

*

Każdy, kto organizował kiedyś jakiekolwiek wydarzenie wie jak ciężko zebrać ludzi w jedno miejsce na ten sam czas. Nie odpowiadają terminy, nie odpowiadają godziny, nie odpowiadają lokacje. Mam w tym nawet bogate doświadczenie, albowiem wielokrotnie sam takie wydarzania prowadziłem i wiem, że „jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził”. Ale większość ludzi stara się właśnie dostosować do wszystkich i tak zrobić, żeby wszyscy byli zadowoleni – bardzo często prowadzi to do odwrotnego efektu. Mówimy wtedy „chciałem dobrze, wyszło jak zawsze”. Ja mam inną strategię – daję termin, godzinę i lokację, które najbardziej odpowiadają największej ilości osób, a o resztę się nie martwię. Nie mogą przyjść? Trudno.

I dokładnie taką samą strategię prowadzę jeśli chodzi o spotkania regularne. Wyznaczam termin i zaczynam działać. Często na początku jestem sam (bo nikomu nie odpowiada termin, godzina i lokacja), ale po jakimś czasie ludzie zaczną się dostosowywać, bo wiedzą, że ten termin, ta godzina i ta lokacją są stałe. Za którymś razem wpiszą sobie to wydarzenie w kalendarze i to oni dostosują się do niego, a nie będą próbowali dostosować mnie.

Dla przykładu – w tamtym roku akademickim wraz ze studentami zacząłem prowadzić serię wykładów: środa 18:00-20:00. Na początku nie było wielu uczestników, ale z tygodnia na tydzień ich liczba rosła. Gdybyśmy mieli najpierw zebrać wszystkich zainteresowanych wydarzeniem i wspólnie wybrać termin, który pasowałby każdemu, pewnie nigdy nie wystartowalibyśmy z wydarzeniem i nie pomoglibyśmy studentom w ich codziennych sprawach, a ja nie mógłbym prowadzić kanału na YouTube ze swoimi wykładami, co było i jest moją ambicją.

Nie próbuj się dostosować. Działaj! Rób swoje i nie patrz na innych!

Kobiety szukają oparcia, a więc czegoś pewnego w swoim życiu, bo same takie nie są. Są zmienne więc potrzebuję „konkretu”. Jeśli facet jest jak „maź”, która przelewa się przez palce i próbuje się do wszystkiego dostosować, jest dla kobiety niczym. Dlatego nie ma się co dostosowywać, ale należy nauczyć się być sobą, inwestować w męskość. Będąc sobą jesteśmy kimś. Wielu kobietom nasz styl bycia nie będzie odpowiadał, zupełnie jak niektórym ludziom data, godzina i lokacja regularnego wydarzenia, ale jeśli spośród 100 dziewczyn znajdzie się 10, którym się spodobamy, to z tych 10 na pewno znajdziemy takie, które spodobają się nam. Panie może nie powiedzą nam tego wprost, ale moim zdaniem według nich nie ma nic gorszego niż facet, który ciągle próbuje się dostosować do wszystkich dookoła, bo sam nie wie kim jest i myśli, że tak trzeba (niczym Jerry z serialu „Rick and Morty”, a już szczególnie w odcinku "Big Trouble in Little Sanchez” [s02e07], którego podobizny są miniaturką dzisiejszego wpisu, gdyż naprawdę polecam obejrzeć ten odcinek ze względu na relacje damsko-męskie).

Dlatego nie ma co na siłę dostosowywać się do kobiet, ale inwestować w siebie i dostosowywać świat do siebie.

*

KOBIECA WIZJA MĘSKOŚCI
I tu napotykamy na pierwszy problem – moim zdaniem w naszej obecnej cywilizacji nie ma jasnej i konkretnej wizji męskości. A niestety ludzkość nie lubi próżni, więc jak taka wizja nie wypływa od mężczyzn, to kobiety z ochotą przejmują ten teren, by zrobić z niego swoje kolejne poletko. I panowie – nie ma się co łudzić, że nie skorzystają z okazji, aby przeciągnąć tę wizję na swoją stronę tak, aby spełniała ich zachcianki.

*

Jednym z moich ulubionych przykładów obrazujących tę wypłukaną wizję męskości jest idea jakoby mężczyzna był mężczyzną tylko i wyłącznie wtedy, gdy:
- zbuduje dom,
- spłodzi potomka,
- posadzi drzewo.
Tylko jakoś dziwnym trafem to kobiety:
- mają potrzebę schronienia i bezpieczeństwa,
- moją potrzebę wydania na świat jakościowego potomstwa
- mają pasję w postaci roślin ;)

Przecież gdyby realizacja tych zadań faktycznie dawała mężczyznom męskość, to nie byłoby na tym świecie facetów, którzy mają dom, dzieci oraz drzewka w ogródku i czują się niemęsko… a są.

Panowie – trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Obecna wizja męskości to kobieca wizja męskości.

Kobiety z idei męskości wybierają tylko to, co im odpowiada i takie zachowania nagradzają, a to co im nie leży, karzą. Dlatego facet na imprezie weselnej ma być wspaniałym tancerzem, bo to jest dojrzałe i dobre dla związku, ale już nie może imprezować ze swoimi chłopakami, bo to nieodpowiedzialne i samolubne.

I słuchajcie, bo tu jest ważny problem! Jeżeli kobiety wybierają z idei męskości tylko to, co im odpowiada, a wiemy o tym, że te wymagania ciągle się zmieniają, to mamy MAKABRYCZNY dla nas efekt! Otóż z takimi zmiennymi wizjami kobiety sobie świetnie poradzą, bo – jak wiemy – szybko się dostosowują do zmian… ale mężczyźni będą żyli w ciągłej schizofrenii, bo nie mając żadnych trwałych fundamentów, nie będą w stanie budować swojej męskości. Poleganie na kobietach w kwestii męskości to czyste szaleństwo!!!

I to się teraz dzieje na świecie – zawierzyliśmy kobietom (niczym swoim matkom), że wiedzą lepiej od nas co to znaczy być mężczyzną. „Jesteśmy pokoleniem mężczyzn wychowanych przez kobiety”. Mijają lata i zaczyna nas to bardzo denerwować.

Sami się domyślcie gdzie skończymy, jeśli nadal będziemy podążali tą drogą kobiecej wizji męskości.

*

Kolejny problem z kobiecą wizją męskości jest związany z… socjalizmem. Dokładnie tak! Kiedyś kobiety musiały się naprawdę wytężyć, żeby „zlustrować” faceta. Musiały być bardziej wybredne, a przy tym lepiej o siebie dbać, aby dobry towar wybrał ją właśnie. Ów dobry towar był przede wszystkim mężczyzną zaradnym.

Mężczyzna miał zasoby i dzielił się nimi z kobietą na pewnych warunkach. Socjalizm zabiera mężczyznom prawo do dysponowania swoimi zasobami. Kobiety dziś mają program 500+, a jak im facet podskoczy, to jeszcze będą dostawały alimenty. Co sprytniejsza ma pracę, więc kobietom tak naprawdę mężczyźni nie są potrzebni do utrzymania, bo robią to same (gdy są same) lub robi to za nie państwo, gdy mają dzieci (a same z reguły nie potrafiłyby się utrzymać z dzieciakami).

Efekt?

Kobiety zmieniły swoje postrzeganie i w wyborze mężczyzn są dużo bardziej tępe (nie chodzi mi o zdolności intelektualne w ogóle, ale o nieostrość swoich naturalnych kryteriów). Zamiast wybierać mężczyzn sprawnych społecznie, zaradnych… biorą pod uwagę przede wszystkim powierzchowne kryteria takie jak np. piękno, status, egzotyczność, przebojowość. W wyniku tych wyborów nie są promowani mężczyźni zaradni, ale ładni i to oni przekazują swoją pulę genetyczną dalej (stale rośnie liczba samotnych matek w Polsce). Słowem – mnożą się dzieci, które nie będą potrafiły sobie radzić w życiu, a maleje liczba potencjalnie zaradnych dzieciaków. W pewnym momencie liczba utrzymanych tak mocno przeważy nad tymi, którzy na ten socjal pracują, że bańka pęknie.

Póki co musimy mierzyć się z faktem, że dla obecnych kobiet dużo bardziej wartościowy jest zagraniczny erasmus, który jest „egzotyczny” niż normalny facet z Polski, choćby ten pierwszy był kompletnie niezaradny życiowo, a drugi „ogarniał życie” jak mało kto.

Sami się domyślcie gdzie skończymy, jeśli nadal będziemy podążali tą drogą kobiecej wizji męskości.

*

Wiemy już, że my, mężczyźni, nie mamy wspólnej i jasnej wizji męskości, więc centrujemy ją na potrzebach kobiet. Wiemy też, że kobieta zmienną jest, więc nigdy im nie dogodzimy. Mimo wszystko nadal szaleńczo próbujemy zaspokajać ich zachcianki. I co słyszymy?

Że kobiety nienawidzą nudy.

Bo nienawidzą. Są emocjonalne i lubią jak te emocje pracują. Lubią jak coś się dzieje. Mężczyźni próbują kobietom dogadzać i zaczynają „pajacować”, żeby tylko księżniczce się nie nudziło. Co niektórzy zamienili się w jakichś PUA – wiodą życie turbo interesujących gości. Mówią, że „to jest ich życie” i że „to oni je wybrali”. Mówią, że mają kobiety w poważaniu, ale też całkiem przypadkowo wiodą takie, życie, żeby to właśnie ich kobiety wybierały. Są PUA-sexuals.

Sami się domyślcie gdzie skończymy, jeśli nadal będziemy podążali tą drogą kobiecej wizji męskości.

***

Z obecnymi kobietami jest jeszcze jeden problem – są niedojrzałe. Mówią o nas, że nie dorastamy do pewnych wyzwań, ale same są dziewczynkami w ciałach dorosłych kobiet. No bo jak inaczej nazwać wygórowane, często wyssane z palca, wymagania, inaczej niż kaprysami?

Facet ma mieć min. 180cm wzrostu, tak? Ma być przystojny, chodzić na siłownię, zgadza się? Ma ubierać się w określone marki i traktować kobietę jak księżniczkę, czyż nie?

Nie uważacie, że takie postawy są charakterystyczne dla nastolatek, które wieszają sobie w pokoju plakat jakiegoś idola i go ubóstwiają? Tylko dziś zamiast plakatu jest przystojny, ale nieogarnięty gość? Moim zdaniem lu
Pobierz thus - Panowie! Dziś w swojej przygodzie związanej z wychodzeniem z przegrywu oraz po...
źródło: comment_GqHNpxEXbQPTkzDKhMaF58FoRP09spdl.jpg
  • 76
Ma ubierać się w określone marki i traktować kobietę jak księżniczkę, czyż nie?


@thus: CO. Żadna normalna kobieta tego nie chce. Chyba że to poradnik dla nienormalnych ludzi, to okej, sorry.

Wiem, że stwierdzenie „kobieta jest dodatkiem do życia mężczyzny” pewnie oburzy wielu ludzi, ale mężczyźni – nie dajcie sobie wmówić, że życie w związku to kompromis!


wiem, że stwierdzenie „mężczyzna jest dodatkiem do życia kobiety” pewnie oburzy wielu ludzi, ale
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@spere: Ale z tym ubiorem to przecież jest pokazana patologia takich wyborow "z dupy". Pokazana jest tu owa niedojrzalosc i kaprysy.

Jeśli kobieta powiedzialaby mi, ze jestem dla niej tylko dodatkiem, to zapytałbym co jest sednem sprawy? I tak - chcialbym sie spotykac z kobietami, które sa ambitne, maja pomysl na siebie, cos w zyciu realizuja, a nie wielbia facetow "bo tak". Uwierz lub nie, ale chcialbym miec taka kobiete, ktora
via Wykop Mobilny (Android)
  • 4
@misterbrian: Haslem, ze ten wpis to "parujacy stolec" sam upadasz ponizej Twojego mniemania o tym tekscie :(

Takie wpisy jak te to moja twórczość i wcale nie kaze wszystkim ich wielbić... za to na pewno stanowią one pewien punkt odniesienia. Nawet jeśli Ci sie on nie podoba, to nie przeszedles wokol niego obojetnie i to jest super.

Niech prowokuja, ale do merytorycznej dyskusji, a nie rzucania inwektyw.

Mimo wszystko zachecam Cie
@thus: Upadek poniżej mego mniemania o tym tekście jest wykonalny, ale chyba dla wyjątkowo nielicznych.

Słuchaj, gdzieś w tym tekście był fragment o tym że wykładasz coś, tak? Nie wiem co i komu ale zakładam że zdajesz sobie sprawę, że tekst, by móc być poddany krytyce musi spełniać pewne standardy?

Jeżeli ich nie spełnia, to jedynym narzędziem do wyrażenia mojego niezadowolenia jest niewybredny w słowach komentarz. Twój tekst ich nie spełnia.
via Wykop Mobilny (Android)
  • 9
@RubinWwa: Ale dokladnie taki mial byc ten tekst, wiec dlaczego mialoby to byc zle?

W samym wpisie opisuje dla mnie dwa kluczowe dla tej "teorii" zwiazku. W ogole roznych relacji mialem wiecej niz 2, wiec dziele sie swoimi przemysleniami. Po prostu.

Wlasnie tego nie kumam w Polakach (na Wykopie) - jak tylko ktos się wychyla z jakims swoim pomyslem, od razu jest sprowadzany do parteru. Nic dziwnego, ze ludziom sie odechciewa
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@dioxyna: O, widzisz! I to jest super uwaga. Jesli taki byl wydźwięk tego tekstu to nieno to mi chodzilo. Generalizacja miala wyjść bardziej jako kontrapunkt, zeby moc sie do czegos odwolac.

Sam mam wiele kolezanek, ktore nie sa takimi "generalizowanymi" kobietami szanuje je zanto w opor. Po prostu byloby super, gdyby bylo ich jak najwiecej.

Jesli masz sie ochote odwolac do tekstu, to zachecam :)