Wpis z mikrobloga

„Przyszłość miała być dziś” cz.2
Pojechali więc ładnym, marnym wozem na minuty do Centrum Przeciętności, oferującego wygodny i tani zakup modnego ubrania w wybranym, gotowym fasonie. Po drodze Walerian bawił się radiem, przełączając co rusz ze stacji na stację. Krzywił się. Wyglądało na to, że monotonne, proste brzmienia nie przypadły mu do gustu. W pierwszym lepszym sklepie sieciowym wybrał styl klasyczny, by nie zwracać na siebie uwagi. Nie miało to znaczenia, ponieważ w przyszłości nikt nie zwracał uwagi na cudzy ubiór. Wyjątki stanowiły jednostki nienadążające za porządkiem, czy też chaosem nowoczesności, oraz Walerian, rzecz jasna. Zrzucił z siebie stare ubranie z czasów przed „zamrożeniem” (jedyne, co miał przygotowane poza świeżą bielizną), po czym włożył nieprzyjemną w dotyku, poliestrową koszulę, marynarkę i spodnie. Buty udało się znaleźć skórzane. Być może nowoczesne społeczeństwo jeszcze z takich nie wyrosło. Do baru udali się pieszo, szybkim krokiem, niecierpliwie. Karola zaskoczył fakt, jak szybko starszy pan przestał się dziwić i interesować zmianami, jakie zaszły w Mieście od czasów komuny. Trudno też było mu oszacować, co w przyszłości może Waleriana zaciekawić, a co przewidział, a także które zmiany spodobają mu się, a które nie. Pracownik pobliskiego biurowca przemknął obok nich zgrabnie na hulajnodze elektrycznej. Hipsterski, stylizowany na niedbały, a w rzeczywistości starannie dobrany ubiór wieńczył kask rowerowy.
-Co to za pajac? – roześmiał się serdecznie i wcale niezłośliwie starszy pan. Karol wyglądał na rozbawionego. Facet rzeczywiście wyglądał jak kretyn, a kask ów pasował mu jak przysłowiowy kwiatek do kożucha. Pewnie wielu osobom wydałoby się to śmieszne, gdyby ktokolwiek się nad tym zastanawiał.
- Wie pan, ekologicznie, tanio, bezpiecznie, sporo osób korzysta – wyjaśnił lakonicznie, tonem takim, jak gdyby tłumaczył się nie wiadomo z czego.
Bar wyglądał… normalnie. Piwo podano im w szkle, jak należy. Muzyka brzmiała łagodnie, na tyle głośno, by można jej było słuchać, ale nie na tyle, by przeszkadzała w rozmowie. Walerian pamiętał ten lokal, nieco wyładniał od tamtej pory. Wnętrze prezentowało się całkiem przytulnie. Dużo drewna, stonowane kolory, rekwizyty barowe nienachlane i urokliwe. Na jednym z filarów wisiał mosiężny dzwon, a pod nim tabliczka z napisem „Dzwonisz – kolejka dla wszystkich”. Wisiał tam od zawsze. Miał ochotę pociągnąć za sznur.
-Zaraz, czy ja w ogóle mam pieniądze? A co z moją rodziną? Nikogo nie było przy moim przebudzeniu – stwierdził zakłopotany, drapiąc się po głowie. Realia docierały do naukowca stopniowo i zupełnie nie po kolei. Karol miał przed sobą trudne zadanie, które postawił sobie sam. Choć jego rola wedle umowy miała zakończyć się wraz z przebudzeniem naukowca, nie wyobrażał sobie zostawić go teraz na pastwę przyszłości, która wymagała przecież gruntownie opracowanej, wnikliwej, obiektywnej i wszechstronnej instrukcji… jak żyć.
Wielu autorom różnego rodzaju tekstów wydaje się, że mogą swoje wyobrażenia, konfabulacje czy sny kłębiące się w ich samolubnych głowach przelać na papier i przekazać – jak prezent – swoim czytelnikom mniej, lub bardziej tego potrzebującym. Sądzą, że zręczne, wyuczone (bądź wynikające z talentu, a najlepiej z jednego i drugiego) układanie słów napędzane powiewem weny twórczej i ogromnym zapałem pozwoli osobom postronnym odtworzyć to wszystko w formie wiernej kopii, lub rzetelnej projekcji w ich umysłach własnych. Czytelnicy, którzy czują, że rozumieją cały przekaz błądzącego majaczenia fantastów nawet w ułamku procenta nie postrzegają rzeczywistości tak, jak autor. Karol doskonale zdawał sobie sprawę, że dookoła wszystko jest jakby fantastyką, a Walerian czytelnikiem, odbiorcą.
A teraz co za absurd! On, niedoświadczony młodzian mający o psychologii, technice, socjologii… a w zasadzie w ogóle o wszystkim wiedzę szczątkową i nikłą - był zobowiązany całą tę rzeczywistość roku 2019, zupełnie jak sen, czy alternatywny świat jak najrzetelniej temu przybyszowi z przeszłości przekazać, by poradził sobie z nią i nie skończył w Domu Pomocy Społecznej z diagnozą „przedwczesny schizofrenik”, co przecież właśnie teraz mu zagrażało! Człowiekowi, którego interesuje głównie postęp technologiczny, trzeba przecież przekazać komplet wiadomości o życiu. Przecież staruszek kompletnie nie wie, jak zmieniło się społeczeństwo, jak rozmawiać z ludźmi, jak interpretować fakty i wydarzenia, czym się przejmować, a czym nie. Co jest warte zainteresowania, co nie? Co jest ofertą, co oszustwem? Co jest prawdą, co wodzeniem za nos? Dlaczego dopiero teraz o tym pomyślał? Przecież miał tyle czasu, by sporządzać notatki na bieżąco. Spojrzał w smutne oczy Waleriana.
- Proszę się nie martwić, nie pozwolę zabrać pana do wariatkowa. Pomieszka pan trochę ze mną.

Brzmi ciekawie? Zajrzyj na https://www.facebook.com/Supertrzmiel
#opowiadanie, #historia #chwalesie
  • 3
  • Odpowiedz