Wpis z mikrobloga

Legia znowu obiła słabszego rywala na swoim stadionie i postaram się na to nie narzekać. Przez lata miała z tym problemy, a nawet gdy prowadziła 2-3:0, to bardzo rzadko szła po kolejne bramki. W efekcie zwycięstwa co najmniej czterema bramkami zdarzały się nam dość rzadko. Teraz to już trzecie w ciągu miesiąca.

Korona była też tym zespołem, z którym w tym sezonie mieliśmy największe problemy spośród tych z dolnej ósemki, udało się wygrać dopiero w końcówce po męczarniach. W dodatku ostatnio zaczęło jej iść lepiej i było to widać w pierwszym kwadransie. Wejście w mecz było koszmarne, Legia nie radziła sobie z atakiem rywali, łatwo traciła piłkę, była nieskoncentrowana, brakowało zrozumienia, po prostu wszystkiego. Na szczęście nic groźnego z tego nie wyszło, bo Majecki musiał bronić raptem dwa razy, i to bardzo łatwe strzały. Potem było lepiej, ale wciąż bez konkretów, jedynym strzałem pozostawało zagranie Wszołka na aut (znowu to schodzenie na lewą nogę…) i nadal nie wyglądało to do końca tak jak powinno.

Dopiero podanie ( ͡° ͜ʖ ͡°) Luquinhasa, które wpadło do siatki, pozwoliło odetchnąć. Gol był trochę z niczego, strzelony w spektakularny sposób przez zawodnika, który ma z tym problemy i co właściwie mu się to nie przytrafia. Rzut karny na 2:0 też nietypowy, ogólnie było to niecodzienne i trochę szczęśliwe, ale dokładnie odwrotnie było tydzień temu w Szczecinie, więc w jakiś sposób się to wyrównało.

2:0 to jeszcze wynik daleki od ustalonego, ale zwłaszcza w drugiej połowie ani przez moment nie było wątpliwości, kto wygra. Legia przejęła całkowitą kontrolę, cały czas dążyła do kolejnych goli i taką chce się ją oglądać. Mając luz i korzystny wynik, grając u siebie, Legia tworzy fajne widowiska, a nawet jak ma gorsze momenty, to przeciwnik jest za słaby aby to wykorzystać, albo już dawno jest po meczu. Fajnie, że chociaż raz na dwa tygodnie mamy mecze, które wyglądają po prostu na łatwe wygrane.

Zdecydowana większość meczu (70 minut) pokazała, jakie jest obecnie optymalne ustawienie Legii. Właściwie jedyną wątpliwością powinna być obsada prawej strony, czyli czy powinien grać Stolarski i za kogo (Vesovicia czy Wszołka). W przypadku reszty ciężko mi kogokolwiek podważać. Mamy już od dawna sprawdzony środek obrony w postaci Jędzy i Lewczuka, którzy po raz pierwszy od dłuższego czasu znów zagrali razem cały mecz. Mieli po jednym błędzie, ale nie ma w ogóle porównania do meczu z Pogonią, kiedy było tego znacznie więcej, a rzucanie Jędrzejczykiem po pozycjach kończyło się wtedy tragicznie. Dziś wyglądało to tak jak na ogół w tej rundzie, czyli niemal perfekcyjnie.

Z każdym kolejnym meczem coraz bardziej przekonuje też Karbownik. Cieszy mnie zwłaszcza, że poprawia się w obronie, bo w ataku bywa różnie, a to i tak jest tylko dodatek. Dziś tak jak wszyscy zaczął słabo, ale przynajmniej próbował złamać schemat i zrobić przewagę czy stworzyć komuś sytuację, tylko zawsze ostatnie dotknięcie zawodziło. Już mieliśmy mecze, w których najbardziej kreatywny musiał być lewy obrońca, a że był to najczęściej Hlousek, to taka gra po prostu nie kleiła się. Teraz, gdy tylko reszta zespołu ogarnęła się, Karbownik był już tylko jednym z trybów, ale dość sporo wnoszącym.

Nie ulega też wątpliwości, że w środku pomocy muszą grać Antolić i Martins. Chorwat też zaczął słabo, miał stratę niczym w zeszłym sezonie w Trnavie, nie do końca układała mu się gra z Martinsem, Karbownikiem i innymi. Dopiero później się rozkręcił, a druga połowa to już był stary dobry Antolić. Popełnił też sporo drobnych fauli, którymi stopował Koronę, a które nie były złośliwe czy przesadnie agresywne. Legia nie potrafiła zrobić czegoś takiego w Szczecinie, już niekoniecznie musiała odpowiadać aż takim poziomem agresji, ale wystarczałoby to, co dzisiaj robił Antolić. Dziś myślę, że patrząc na cały mecz, nieco lepszy był Martins, dużo bardziej skuteczny w defensywie niż ostatnio. Nawet lepszy występ Gwilii, który wreszcie coś pokazał, mając więcej miejsca, nie powinien tej hierarchii zmienić. Oczywiście meczu w Pucharze Polski niekoniecznie musi to dotyczyć.

Novikovasa trudno ocenić, bo grał krótko i nie na sto procent, ale nie da się ukryć, że wejście Kante dużo dało. Dawał sygnał do pressingu, próbował napędzać akcje, starał się być dosłownie wszędzie. Nawet jeśli możemy powiedzieć, że drużyna gra z zaangażowaniem, to są tacy zawodnicy, którzy i tak dodatkowo się pod tym względem wyróżniają, i Kante zdecydowanie takim jest. Symbolem zaangażowania był jego gol, przy którym większość już stała, a on jeszcze ruszył do dobitki. To samo pokazał zresztą Vesović, który tak naprawdę nie powinien wracać na boisko, a jednak to zrobił i miał jeszcze wkład w pozytywne zakończenie. To była zresztą od A do Z bardzo dobrze wyprowadzona akcja Legii.

Mam wrażenie, że w ostatnich meczach Luquinhas trochę lepiej wyglądał ustawiony z boku niż na środku. On i tak sporo schodził do środka, czego efektem gol i asysta, ale chyba rzeczywiście lepiej było, gdy środek zostawiał Kante, a sam był ustawiony bliżej lewej strony. Oczywiście kolejny raz pokazał te same walory co zwykle, a jego liczby zaczynają przy tym wyglądać bardzo przyzwoicie. W klasyfikacji kanadyjskiej już tylko Niezgoda jest lepszy, a tak dużo asyst w Legii nie ma nikt. Wysokie zwycięstwa powodują, że na papierze statystyki większości graczy wyglądają godnie jak na ten moment sezonu.

Do tej pory efektywny był Wszołek, teraz nic sobie nie dopisał, a poza tym nie do końca jestem w stanie rozszyfrować jego grę. Ciągle schodzi na lewą nogę, co może i opłaciło się przy sytuacji z karnym, ale to nieustanne zwalnianie gry w pobliżu pola karnego po prostu mnie dziwi. Nadal wydaje mi się też, że nie ułożył sobie współpracy z Vesoviciem, grali wspólnie dopiero drugi raz i nadal zbyt często idą naraz do piłki, są za blisko siebie, nie podają do siebie optymalnie. Tu jest jeszcze sporo do poprawy i na pewno może być lepiej.

W przypadku napastników widziałem dyskusje na mirko. Ująłbym to tak: ciężko oczekiwać od piłkarza, aby nagle zaczął grać zupełnie inaczej niż do tej pory, zwłaszcza jeśli dotychczasowa gra przynosi efekty. Niezgoda i Kante to dwaj kompletnie różni napastnicy, jak pokazał ten mecz obaj są w stanie coś wnieść i właściwie nie ma przeciwwskazań, aby grali razem. Niezgoda może ma proste błędy techniczne, wygląda jakby się oszczędzał tylko na przyjście tej jednej sytuacji, którą będzie miał, ale on bardzo często po prostu robi swoje. Ma serię pięciu ligowych meczów ze strzelonym golem, ostatni raz taką serię w Legii miał Nikolić w sezonie 2015/16. Ja nie potrafię tego zakwestionować. Chyba kiedyś już to pisałem, ale on chyba paradoksalnie jest niedoceniany również przez obrońców, przez większość meczu nie sprawia im problemów, ale gdy już się urwie, to ci gubią koncentrację i nie wiedzą, jak go zatrzymać. A przy tym mamy Kante, który z kolei bardzo dobrze spisuje się na całym boisku, z wyjątkiem pola karnego, w którym ma swoje ograniczenia. Na razie cztery gole dają mu drugie miejsce wraz z Novikovasem, a jeśli chodzi o czas gry… Niezgoda w tym sezonie w lidze strzela co 81 minut. On nie ma nawet rozegranej równowartości 10 pełnych meczów. Kante strzela co 140 minut, co też nie jest złym wynikiem, ale nie aż tak dobrym.

Mimo że ogólnie mecz mógł się podobać i ciężko na niego narzekać, oprócz pierwszego kwadransa, to jednak nie uciekniemy od tego, że to znowu był tylko zespół z dolnej ósemki. Ja doceniam to golenie słabszych, ale też czekam na to, aż wygramy w dobrym stylu z kimś z czołówki, niekoniecznie tak wysoko. Normalnie aż tak bym się tym nie przejmował, ale przy tym systemie, gdzie w ostatnich siedmiu kolejkach gramy znów z czołowymi zespołami, jednak ma to znaczenie. Zresztą dopiero co w grupie mistrzowskiej poprzedniego sezonu zaliczyliśmy wstydliwy bilans 2-2-3, mimo aż czterech meczów u siebie. Coś takiego nie może się powtórzyć, dlatego już teraz trzeba zacząć punktować z najlepszymi. Nie wiem, czy tak będzie można traktować Wisłę Płock i Zagłębie, to już są okolice ósmego miejsca, czyli zespoły, które też trzeba pokonać, ale czy jeszcze po raz trzeci się z nimi spotkamy, to trudno powiedzieć. Natomiast mecz ze Śląskiem to poważny sprawdzian, zwłaszcza że oni też potrafią punktować rywali, jak zrobiła to z nami Pogoń. Do powtórki po prostu nie możemy dopuścić.

Oczywiście najpierw należy skoncentrować się na Pucharze Polski. Tam zapewne będą zmiany w składzie, które jednak nie powinny przeszkodzić nam w osiągnięciu celu. Trzeba tam pojechać i awansować jakkolwiek, oby spokojnie i bez większych problemów. Nie życzę sobie niespodzianek ani żadnych wymówek, gra w środku tygodnia nie powinna tu stanowić problemu i oczekuję, że w dwóch następnych wyjazdowych meczach nawiążemy przede wszystkim do dobrych wyników, jakie mają miejsce przy Ł3.

#kimbalegia #legia
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Do tej pory efektywny był Wszołek, teraz nic sobie nie dopisał, a poza tym nie do końca jestem w stanie rozszyfrować jego grę. Ciągle schodzi na lewą nogę, co może i opłaciło się przy sytuacji z karnym, ale to nieustanne zwalnianie gry w pobliżu pola karnego po prostu mnie dziwi.


@Kimbaloula: dlatego wciąż nie rozumiem zachwytu Wszołkiem. Wg mnie pod polem karnym rywala prawie każdy na razie gra w Legii
  • Odpowiedz