Wpis z mikrobloga

Myślę, że prawie każdy Mirek będzie wiedział o co mi chodzi.
Szkalujemy biedronki, a my, ludzie, to mamy jednak po całości #!$%@? software. Nie mam pojęcia czemu służyły lata tak zwanej ewolucji ale Darwin, gdyby żył, powinien jeszcze raz przemyśleć pewne teorie.
Do rzeczy. Wstajesz rano i wiesz, że masz coś ważnego do zrobienia – mniejsza o to, co dokładnie. Ważne, że musisz się spieszyć, być na czas. Wstajesz, szybkie odświeżenie, śniadanie weszło, ubrany jak należy, stajesz przed wyjściowymi drzwiami, zwarty i gotowy. No właśnie. Sęk w tym, że nie do końca zwarty. W tym momencie przez jelita w kierunku jedynym słusznym idzie sygnał, że w brzuchu obudził się krecik, który w trybie pilnym postanowił opuścić ten padół i zajadle puka w taborecik. Po chwili pukanie zmienia się w #!$%@?. Trzeba wypuścić Barabasza. Wróg u bram. Wzbiera fala powodziowa, a ty wiesz, że nie masz ochoty testować swoich zapór. #!$%@? mać. Wiesz, że jak się poddasz temu uczuciu, to pewnie nie zdążysz na pociąg/autobus/spotkanie/ #!$%@? cokolwiek. A jak się nie poddasz? To w sumie tak jakbyś się poddał – przesrane.
Każdego #!$%@? ranka, kiedy w twoim brzuchu szaleje Obcy, myślisz sobie „Dlaczego muszę poza wszystkim innym walczyć jeszcze przeciwko sobie”. Ciało się buntuje i nie chce współpracować. Pieprzona piąta kolumna. W dodatku brązowa. Dlaczego w chwili, kiedy potrzebne jest skupienie, zebranie w sobie i koncentracja na wyzwaniu, zgłasza się dupa z wnioskiem formalnym: „A może tak byśmy się zesrali?” I czemu niby ma to służyć. Jakie miałoby być wyjaśnienie tego cudownego wynalazku natury, że co, w sytuacji zagrożenia pierwsza rzecz do zrobienia to zrzucenie balastu? Wyskakuje tygrys czy teściowa przyjeżdża na święta – szybkie sranie i dopiero ucieczka? Tu nie ma się co zastanawiać, tu trzeba #!$%@?ć. Zostaje sranie w biegu. Ze wszystkich opcji dostaliśmy smród i zażenowanie wroga jako cudowny sposób na odstraszanie, czy raczej zniechęcenie drapieżników. Żałosne. A przecież kobietom zdarza się posikać jak się wystraszą, to dopiero #!$%@?.
Na tym nie koniec, przecież biały człowiek w sytuacji stresowej zaczyna się pocić. Mało tego, poci się i zaczyna od niego #!$%@?ć. Wyobrażacie sobie dzisiaj naszą cywilizację jakby nagle zniknęły antyperspiranty? W każdej większej firmie – okna na stałe otwarte. Aneta już kaszle ale przynajmniej od niej nie czuć. HR wprowadza „bezstresowe piątki”, żeby choć raz na tydzień można było normalnie oddychać. „Kojarzycie tego Sławka? Ten to musi mieć stresującą pracę, jedzie od niego na kilometr.” Kampania społeczna, „Wrzuć na luz i nie śmierdź”. Luzaka rozpoznasz po tym, że go widzisz ale nie czujesz.
Zaiste wspaniałe stworzenie ten człowiek. Smrodliwie żałośny szczyt ewolucji.
Zapytałby ktoś, kto i kiedy ma czas o tym pisać, odpowiem mu – ja, co siedzę sobie właśnie na kiblu.
Bo miałem wyjść ale się zesrałem.

#pasta #srajzwykopem #gownowpis #ewolucja
  • 1
  • Odpowiedz