Wpis z mikrobloga

Za nami zdecydowanie najlepszy okres Legii w tym roku. Nawiązał on do początków Vukovicia, kiedy też były cztery zwycięstwa z rzędu w lidze, z czego jednak dwa były nieco wymęczone. Teraz poza wynikami cieszy także przygniatająca przewaga, która przekłada się na gole w meczach domowych, za to na wyjazdach dała minimalne zwycięstwa.

To się nie dzieje po raz pierwszy. Już od kilku lat październik i listopad to najlepszy czas Legii. Wliczałbym tu od sezonu 2014/15 włącznie, kiedy Berg od październikowej do listopadowej przerwy na kadrę wygrał sześć meczów z rzędu (w tym dwa w LE), a przegrał tylko na koniec z Pogonią. Potem poprawę gry i wyników wiązano najczęściej z nowymi trenerami. Czerczesow przegrał z Lechem i Brugge, ale wygrał pozostałe trzy mecze ligowe i potem punktował też w listopadzie i w grudniu. Magiera zaczął ten okres od porażki z Pogonią, przegrał też z Realem, ale też wygrał trzy mecze ligowe plus remis z Realem u siebie. Jozak wygrał w tym czasie wszystkie mecze, choć był świeżo po kompromitacji w Poznaniu i mało kto traktował go poważnie. Sa Pinto nie miał serii zwycięstw, do tego – tradycyjnie – przegrał z Pogonią, ale remis w Białymstoku i wyeliminowanie Piasta w PP były na tamten moment cenne.

Teraz Vuković wygrał wszystkie mecze, przy czym odrobił straty z Lechem, zmiażdżył Wisłę, po ciekawym meczu wyeliminował Widzew, mimo przewagi z trudem ograł Arkę i teraz zlał Górnika. Po raz pierwszy od pięciu lat bezpośrednio przed tym okresem nie było zmiany trenera, a zespół znów odrodził się w tym samym momencie. Na ogół końcówka z listopadem i grudniem też była niezła, ale potem problem jak zwykle pojawiał się latem. Przełamanie tego jest największym wyzwaniem każdego trenera w Legii od czasów Berga.

Ciężko było się spodziewać, że Legia powtórzy tak dobry występ jak z Wisłą i w sumie… rzeczywiście nie powtórzyła, chociaż wynikowo nie było od tego tak daleko. Posiadanie piłki z kolei bardzo przypominało to, co działo się przeciwko Arce. Kolejny raz udało się zepchnąć przeciwnika bardzo głęboko. Nie dość, że Legia rozgrywała piłkę pod polem karnym Górnika, to jeszcze często już tam ją odzyskiwała, gdy przeciwnik próbował coś wyprowadzić. Tym razem mieliśmy pewne problemy z ich kontrami, ale one jednocześnie bardzo nam pomogły. Zresztą podobnie jak z Arką, dopiero wyciągnięcie przeciwnika z tych okopów i skontrowanie go przyniosło pożądany skutek. Jak bardzo ważny był gol w pierwszej połowie, pokazał początek drugiej. Górnik wtedy ruszył odważniej do przodu i w 9 minut został zmieciony z powierzchni ziemi czterema bramkami. Nie jest to może wyczyn jak Lewandowskiego, ale ta zabójcza skuteczność w tym fragmencie była wreszcie pewnym prezentem od losu za nieskuteczność przez poprzednie 135 minut gry z Arką i Górnikiem.

Z ataku pozycyjnego mieliśmy ten problem, że przy ogromnej liczbie zawodników Górnika w polu karnym, bardzo często blokowali strzały i nie dochodziło do konkretnego zagrożenia. Trochę te próby wejścia z piłką do bramki irytowały. I jest to trochę męczące, gdy z takiej przewagi niewiele wynika, ale podejście moim zdaniem i tak jest prawidłowe. Chcemy oglądać Legię, która narzuci swoje warunki i nie pozwoli przeciwnikowi na wiele. Dodatkowo cieszy, że nie zadowala się jednym golem, tylko idzie po następne. Vuković, podobnie jak z Wisłą, oszczędził dwóch najważniejszych zawodników na ostatnie pół godziny i wtedy gra trochę siadła. Ale… to i tak dobrze. Właśnie takie wyniki, zwłaszcza u siebie, sprzyjają wprowadzaniu młodych, którzy może jeszcze nie są gotowi, ale podstawowych graczy nie ma już co męczyć, a młodym takie pół godziny powinno sporo dać. Dawno nie mieliśmy takiego komfortu, aby móc sobie 1/3 meczu grać na zupełnym luzie, i to więcej niż jeden raz. W poprzednich sezonach też zdarzały się wysokie wyniki, Pinto wygrał z Górnikiem 4:0, czyli podobnie jak teraz, ale takich zwycięstw było bardzo mało. Teraz Legia Vukovicia strzeliła 15 goli w 4 meczach, czyli ponad połowę dorobku z całego sezonu (28).

W przypadku cenzurek dla poszczególnych graczy właściwie ciągle musiałbym się powtarzać. Luquinhas na środku gra znakomicie, ma asysty, mniej lub bardziej przypadkowe, ale one się liczą. Nie ma tylko prawa strzelać, bo tak słabego wykończenia chyba u nikogo nie widziałem, nie jest w stanie normalnie, mocno kopnąć piłki. Środek z Antoliciem i Martinsem to złoto, przy czym wciąż to Chorwat jest tym lepszym. Wszołek i Novikovas w kolejnym meczu potwierdzają, że aktualnie, mimo pewnych braków, że są zdecydowanie pierwsi w kolejce do gry. Takie mecze cieszą, gdy każdy z ofensywy z podstawowego składu poprawia swoje statystyki. Wszołek może irytować schodzeniem na słabszą lewą nogę, ale kończy mecz z dwoma golami i asystą, a łącznie ma 4 gole w 6 meczach we wszystkich rozgrywkach. Pod względem statystyk dawno nie było takiego wejścia do drużyny, zwłaszcza w środku rundy. Novikovas podobnie jak z Arką, wydaje się, że gra słabo, ale potem okazuje się, że uczestniczył w niemal każdej groźnej akcji, a do tego i on dołożył trafienie. Niezgoda w ataku pozycyjnym niewidoczny, pojawiają się kontry i od razu notuje gola oraz asystę. Nawet jeżeli mogliśmy mieć uwagi do jednego czy drugiego zawodnika, to oni strzelając kolejne gole po prostu to przykrywają. Trzeba powiedzieć, że jest przepaść w stosunku do meczów, w których musieliśmy męczyć się z Nagyem i Gwilią, a Novikovas i Luquinhas nie byli w stanie się przełamać.

Osobiście wolałbym widzieć inne ustawienie linii obrony, choć nadal wydaje mi się, że Wieteska nie gra tak źle, jak jeszcze do niedawna. Jędrzejczyk tym razem też nieco lepiej zagrał na prawej obronie i napędzał większość akcji. Mimo tego, że to tak dobrze idzie, jednak bardziej widziałbym go w środku, a na prawej mógłby spokojnie grać Stolarski lub Vesović i gorzej by to nie wyglądało. Z pewnych minusów na pewno znów brak koncentracji i błąd Majeckiego w końcówce przy wysokim prowadzeniu, Karbownik w pierwszej połowie też popełniał błędy, dopiero w drugiej przy wysokim wyniku złapał większy luz. Tak więc cieszymy się z obecności młodzieżowców, ale wydaje mi się, że akurat w tym meczu oprócz dobrych momentów (bo trzeba pamiętać o obronie Majeckiego sam na sam) mieli też słabsze. Jednak to jest znowu to, o czym już pisałem – słaby poziom ligi powoduje, że granie młodzieżą lub niektóre błędy po prostu nie wiążą się z konsekwencjami. Nawet potencjalnie niebezpieczne straty nie mają znaczenia, gdy prowadzi się już 5:0, albo gdy przeciwnik po prostu nie potrafi ich wykorzystać.


Do tego warto przypominać o jednej prawidłowości – Legia wygrała WSZYSTKIE mecze z dolną ósemką, ale z górną wygrała tylko jeden z siedmiu. Bardzo dobrze, że wygrywamy ze słabszymi, bo to daje nam bezcenne punkty. Jednak kolejnym etapem będzie punktowanie także z czołówką. Niekoniecznie od razu z taką przewagą, ale do końca roku mamy trzy mecze z górną ósemką (Pogoń, Śląsk, Wisła Płock) i dwa z dolną (Korona, Zagłębie). Jasne jest, że dwa zwycięstwa w pięciu meczach to byłoby mało. Trzeba pokonać kogoś z czołówki, a pierwszy test będzie już za dwa tygodnie z Pogonią. Oczywiście poziom jest bardzo wyrównany, a do tego Lech może się jutro znaleźć w pierwszej ósemce kosztem Lechii, co może tę statystykę nieco zmienić. Przesłanie pozostaje jednak takie samo, czyli czas zacząć punktować także z trudniejszymi rywalami. Przy czym trzeba pamiętać, że oprócz nas nikt tak Wisły ani Górnika nie powiózł. Wisła tylko z Lechem przegrała wysoko, choć oczywiście nie siódemką, a do tej pory najwyższą porażką Górnika było 1:3 z Jagiellonią i Lechem.

Po raz pierwszy od dawna trochę martwi mnie nadejście przerwy reprezentacyjnej. Do tej pory dawała ona odpoczynek od męczarni, jakimi były mecze Legii. Do całokształtu za ostatnie pięć meczów nie da się przyczepić, a oglądanie większości z nich było przyjemnością. Zawsze będzie wątpliwość, czy po przerwie wszystko nie zacznie się znowu od nowa, a nawet bez tego utrzymanie tej dyspozycji byłoby trudne. Na razie można się cieszyć tym, co jest, bo nie wiadomo, jak długo to potrwa.

#kimbalegia #legia

  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Kimbaloula: Lepszy okres gry Legii nałożył się na okres gry z dolna ósemka. Tu bym się nie czepiał za bardzo, za chwile poprawimy ten wynik:)

Wszołek znowu pokazuje, ze przygotowanie fizyczne można ogarnąć samemu i czepianie się o to trenera to absurd. Wygrywamy wysoko, ale tez okienko transferowe mocno tu pomogło. Gramy Polakami i od razu widać, ze jest to lepszy pomysł niż ściąganie szrotu zagranicznego, nawet szrotu z umiejętnościami.
  • Odpowiedz
@haakenn: siedzi w Leicester z kontuzja. Wydaje mi się, ze w zimę idealna opcja na pół roku wypożyczenia z opcja przedłużenia, coś jak Cafu.

Staram się skojarzyć czy jakiegoś napastnika mamy jeszcze co mógłby wrócić, ale tu ciężko. Nie wiem jak tam Świerczok sobie radzi, Wilczek to pewnie nie do wyrwania.
  • Odpowiedz