Wpis z mikrobloga

Ostatniej nocy zorza pokazała, jak bardzo potrafi zaskoczyć! Niby już po wszystkim, niby zdechła totalnie, aż tu nagle BUM! Ożyła! Normalnie halloweenowa zorza zombie, ale po kolei...

Popołudniu nad naszą baza pogoda się popsuła. Od południa nacierał front z intensywnymi opadami śniegu. Prognozy były trudne, ale na szczęście w takich sytuacjach swoją radą ratuje nas niezastąpiona Justyna czyli Chmurka.no - zaprzyjaźniona Pani Meteorolog z Tromsø. Po konsultacji z Nią nie miałem wątpliwości co trzeba zrobić. Jedziemy na południe, wprost na ścianę śniegu!

Droga na miejsce obserwacji była wyjątkowo trudna, opadu śniegu były bardzo gęste, a przejeżdżające auta dodatkowo wzbijały w powietrze tumany białego puchu. Nie musieliśmy jechać daleko, wystarczyła godzina jazdy od bazy. W ciągu tej godziny jazdy na południe, front miał przesunąć się na północ na tyle, aby...

...aby po dotarciu na miejsce obserwacji znaleźć się pod całkowicie czystym niebem. I tak właśnie były. Naszą miejscówką był a spora łąka na skraju lasu, kilkadziesiąt metrów od przydrożnego parkingu. Wjazd na ten parking był nieco problematyczny, bo nie bardzo było widać gdzie on jest - tyle było śniegu! Trzeba było manualnie wydeptać bezpieczny obszar upewniając się, że pod śniegiem nie ma żadnego rowu. Wierzcie mi, zakopać busa w takich warunkach jest niezwykle łatwo. Wszystko jednak się udało. Auto stoi bezpiecznie poza drogą, na zegarku 18:30, możemy zacząć obserwacje. I tu pojawił się dosyć poważny kłopot.

Nie było czego obserwować! Nic! Zero! Null! Zorza zdechła
Poprzedniej nocy aktywność zorzowa była umiarkowana, spodziewałem się wiec, że impakt wiatru słonecznego przyjdzie dopiero w czwartek. A tu nic. Wszystko co najlepsze było w środę. Dziękuję, można się rozejść.

To był mały szok, zdarzyło mi się to może drugi raz w mojej 4-letnie karierze zorzowej, aby na niebie nie było śladu zorzy. Nawet było mi trochę głupio przed grupą. Niemniej, jako ze miejscówka była naprawdę fajna, zostaliśmy tam trochę. Brak zorzy wynagradzał piękny widok na Drogę Mleczną.

No nic, trudno. Nie będziemy tak jak kołki stali. Zwłaszcza, że za nami już 5 zarwanych nocy z zorzą. Wracamy do bazy. Dotarło tam wypogodzenie wiec jeśli coś się zmieni, będziemy mogli pooglądać sprzed domku.

Po godzinie jazdy dotarliśmy do celu. Gdy wysiadaliśmy z samochodu dostrzegłem, że na częściowo zachmurzonym niebem jeden z obłoków ma inny odcień od pozostałych.
- Hej, popatrzcie, tam jest! - mogłem ze spokojem odetchnąć! To jednak nie była noc całkiem bez zorzy. Maleńki, zielonkawy kosmyk wyjrzał zza chmury. Nic specjalnego, ale oko cieszy. To co opiszę teraz w kolejnym akapicie trwało może ze 45-60 sekund.

Po chwili wpatrywania się w ta maleńką zorzę grupa weszła do domku przebrać się i zjeść kolację. Ja zostałem jeszcze na chwilę aby ogarnąć auto po podróży. Nagle - ku mojemu zaskoczeniu - zielona plamka na niebie zaczęła rosnąc i stawać się coraz jaśniejsza. Działo się to tak ekstremalnie szybko, że nie bardzo wierzyłem w to co widzę. Po ok. 30 sekundach zieleń eksplodowała wszędzie dookoła. Pobiegłem szybko do drzwi wejściowych i otwierając je krzyknąłem "WRACAJCIE, ZORZA NA CAŁYM NIEBIE!".
Trup ożył!

Przez kolejnych 4-5 minut halloweenowa Aurora BOOrealis tańczyła nad naszym domkiem, na częściowo zachmurzonym niebie. Zanim rozstawiłem aparat nieco się uspokoiła ale i tak wpadło kilka smakowitych kąsków. Po niecałych 5 minutach wszystko się uspokoiło. Niebo pozornie stało się znowu ciemne, choć aparat rejestrował, że w rzeczywistości pokryte jest całe jednolitą, delikatną, zieloną poświatą.

Dla pewności poszedłem sobie jeszcze nad fiord posiedzieć przy szumie wody i poczekać na kolejne rozbłyski. Noc była bardzo ciepła, położyłem się na śniegu i wpatrywałem w niebo. Nic specjalnego już się później nie zadziało, ale i tak było super fajnie :)

Ta noc pokazała, że zorza potrafi zaskoczyć ZAWSZE. Czujność i wytrwałość to obok odpowiedniego planowania kolejne elementy udanego polowania na światła północy.

Gdy po 23:00 wszyscy znaleźliśmy się w salonie - jak to na Halloween przystało - obejrzeliśmy sobie horror "Rytuał". Po tym filmie nikt by się nie ucieszył na widok renifera za oknem...

Dziś nasza ostatnia noc w Norwegii.
Zgadnijcie jakie mamy plany? ;)

SonyA7S II + #sigmaart 14mm f/1.8

Źródło: fb Z głową w gwiazdach.

#astrofoto #zorza #ciekawostki
Pobierz
źródło: comment_A0oKLGyUmkyCzsgmsJn3rNydvhMUmvt1.jpg