Wpis z mikrobloga

Wersja pierwsza

UWAGA DŁUGIE

Dlaczego antynataliści nie mogą się po prostu zabić?

Nigdy się nie narodzić to nie to samo, co umrzeć po jakimś czasie. Do czasu, w którym możemy podjąć decyzję o bezpiecznym samobójstwie (w niemal niemożliwej do osiągnięcia sytuacji, kiedy pozwalają nam na to środki, obojętność na otoczenie i psychika) możemy doświadczyć dużo i niekoniecznie stwierdzić że “było warto”.
Kluczem do zrozumienia antynatalizmu czy efilizmu jest odróżnienie człowieka który już jest od tego, którego nie ma.

Po pierwsze, należy pamiętać że antynatalizm nie jest niezadowoleniem ze swojego życia (antynatalista może być niezadowolony oczywiście, ale formalnie nie jest to warunek). Wielu antynatalistów prowadzi udane i satysfakcjonujące życie, a mimo to przypisują ujemną wartość narodzinom. Wynika to z kilku powodów.
“Szczęśliwy” antynatalista zdaje sobie sprawę ze swojego uprzywilejowania względem osób bardziej cierpiących. “Szczęśliwy” antynatalista zdaje sobie sprawę z tego czym tak naprawdę jest uczucie szczęścia (ze strony biologicznej) ale nieodmawianie sobie przyjemności i ułatwień nie jest hipokryzją. “Szczęśliwy” antynatalista wie, że stosunek szczęścia do cierpienia także w jego życiu jest niekorzystny a przeciwne spostrzeżenia są wynikiem psychologicznych mechanizmów obronnych, ale dla pozornej przyjemności i spokoju (lub z jakichkolwiek innych powodów) pozwala im działać. Nie stawia równości między świadomością bezsensu a agresywnym odrzuceniem bezsensownych działań “dla zasady”.
Przede wszystkim jednak życie może być warte kontynuowania, ale niewarte tworzenia. Można cieszyć się drobnymi przyjemnościami, można się realizować i w miarę sprawnie unikać zbędnego cierpienia, a mimo to uważać że ryzyko tworzenia życia nie jest tego warte. Jeśli jestem szczęśliwy to super, miałem fart. Ale wskutek decyzji moich rodziców o moim* poczęciu mógł się narodzić ktoś cierpiący. Albo ktoś zadający cierpienie. Jak może się też stać przy każdym kolejnym akcie stworzenia. Co więcej to, że ja jestem względnie szczęśliwy nie jest wygraną, tylko sytuacją neutralną. Przed moim stworzeniem nikogo nie było i nie można w żaden sposób mówić o potencjalnym człowieku. To nie jest loteria czy ryzyko które warto podjąć, bo nie ma żadnej nagrody, nie ma zwycięstwa. Nikt nic nie traci jak go nie podejmiesz. Nikt nie traci “poczucia smaku życia”, bo nie ma tego kogoś. (Dlaczego nie można mówić “gdy nie decyzujesz się na dziecko to nie pozwalasz mu żyć” nie będzie wyjaśniane tutaj). Argument logiczny taki jak “nie ma powodu by to robić, a są powody by nie” może istnieć nawet poza wszystkimi założeniami pesymistycznymi. Jeszcze raz: antynatalizm zajmuje się głównie momentem decyzji, powstaniem, a nie redukcją już żyjącej ludzkości.

Antynatalista/efilista jest słabym człowiekiem, zwierzęciem, dokładnie w ten sam sposób co natalista. Cały nasz ewolucyjny mechanizm jest nastawiony na jedno: przetrwanie. Decyzja o podjęciu samobójstwa z biologicznego punktu widzenia jest sytuacją skrajnie patologiczną, bo jest to świadome wyjście przeciw najsilniejszemu mechanizmowi obronnemu który determinuje całe nasze życie i wszystkie nasze wybory. Większość ludzi popełniających samobójstwo musi się znaleźć w stanie niewyobrażalnego cierpienia i choroby aby być w stanie działać przeciwko swojej naturze.
Decyzja o samobójstwie to batalia przeciw swoim instynktom, swojej świadomości i naturalnemu działaniu swojego organizmu. Nie można kogoś stygmatyzować ze względu na to że nie potrafi tego zrobić, bo jesteśmy “zrobieni” tak, żeby z samej definicji nie być w stanie dokonać tego kroku.

Odebraniu sobie życia musi towarzyszyć naturalny strach. Około 40% prób samobójczych jest nieudanych. Wśród konsekwencji znajduje się na przykład kalectwo. Dochodzi do tego strach przed bólem i naturalny strach przed śmiercią. Osoba która twierdzi że życie nie ma sensu jak najbardziej może odczuwać strach, bo nie jest nieczułym robotem jak czasem niektórzy wystraszeni tym światopoglądem lubią sobie wmawiać. Boję się, po prostu.

Antynatalizm, a zwłaszcza efilizm jest nastawiony na minimalizację cierpienia, a nie tworzenie nowego. Śmierć, a zwłaszcza samobójstwo bliskiej osoby uważa się za jedno z najtrudniejszych przeżyć psychicznych jakich doświadcza człowiek (w założeniu dobrego zdrowia psychicznego). Śmierć antynatalisty będzie ciosem dla jego otoczenia, a on, jako człowiek, stara się z całych sił zminimalizować cierpienia swoich bliskich. Zwłaszcza gdy jest w sytuacji niepatologicznej (tzn. gdy nie ma depresji i “nie cierpi”): jaki sens ma zabicie się “dla zasady”, “bo to logiczne”? Dlaczego dla własnego spokoju, dobra bliskich, albo nawet z lenistwa nie poddać się świadomie manipulacji swojego mózgu i po prostu zmagać się ile będzie trzeba z codziennością?

Prawidłowym założeniem w tej każdym akapicie byłoby stwierdzenie że są różne motywacje i różne sposoby na rozumienie antynatalizmu i w sumie powinno się to odnosić do każdego podpunktu, ale uznam to za oczywiste i daruję sobie ciągłe pisanie “u niektórych” czy “nie każdy”. Dla kogoś szerzenie idei antynatalizmu może być zbędne i bezsensowne (wszak i tak to utopia, wszak i tak wszyscy umrzemy i cierpienie tych dzieci które oni spłodzą w końcu minie), ale wobec wysokiej wrażliwości wykształconej u niektórych można chcieć aby antynatalizm rósł w siłę, aby coraz więcej ludzi było świadomych, ku lepszemu światu. Wtedy nasuwa się oczywisty wniosek: martwy antynatalista nie może szerzyć antynatalizmu. A wobec niechęci do urodzeń a nie do kontynuowania życia, samobójstwo nie przynosi w tej materii korzyści.

Można mnożyć przykłady które na pierwszy rzut oka wydają się banalne i niepoważne w stosunku do zarzutów, ale ich bezpodstawność jest tylko iluzją. Na przykład penalizacja czynów pomagających samobójcom. Jesteś prawnie zobowiązany ratować samobójcę, odciągać go od tego czynu, nie namawiać (w związku z czym radzę jednak przemyśleć swoje zachowaniem przed wyciągnięciem tej niby karty zasadzki “zabij się” xd).

Jeszcze może jedno spostrzeżenie dlaczego zabić się to nie to samo co nigdy się nie urodzić. Mimo, iż można oczywiście dywagować nad sensem jednego i drugiego, nie można wciskać znaku równości osobie wypowiadającej jedno z tych stwierdzeń. Koszt życia, nawet osoby która popełniła samobójstwo, jest obarczony pracą innych osób, cierpieniem innych osób, cierpieniem a nawet życiem innych istot czujących. Żyjemy z pracy 3 świata, konsumujemy zasoby, produkujemy zanieczyszczenia. Eksploatujemy florę i faunę (w tym można wyszczególnić ludzi, ale w sumie po co?). Samobójstwo oczywiście zatrzyma eksploatację (w dużym uproszczeniu). To prawda, ale nie jest to żaden argument w momencie w którym dyskusja toczy się o antynataliźnie/efiliźmie. Bo one podają lepsze rozwiązania. Zresztą jeśli chcemy działać w jednej materii, pomagać w określony sposób, nie jesteśmy zobligowani to pomagania w jeszcze inny “jakoś bardziej” niż osoby które nie robią nic. Analogiczna (w pewnych granicach) sytuacja, gdy osoba która nie pomaga nikomu oskarża osobie pomagającej zwierzętom, że przecież jest mnóstwo cierpiących dzieci i jak ona śmie śmieć zajmować się najpierw zwierzętami. Jeśli wziąć pod uwagę ekologię, antynataliści proponują najlepsze rozwiązanie, a wy próbujecie ich oskarżać i zarzucać hipokryzję, że nie chcą zrobić kroku mniej skutecznego ale wymagającego dużo większego wysiłku i poświęcenia.

Nie jest tu oczywiście wyjaśniona kwestia całego antynatalizmu czy efilizmu, a uważam, że jest ona w jakiś sposób potrzebna do zrozumienia tej kwestii. Niemniej nie mam ani wiedzy, ani umiejętności, ani miejsca, ani czasu do pisania o całym problemie. To jest tylko i wyłącznie moja, może trochę chaotyczna, odpowiedź na zarzut “zabij się”.

*bo oczywiście nie planowali mnie. Planowali kogokolwiek kto będzie miał ich DNA i będzie dzidziusiem.

#antynatalizm #efilizm #bekaznatalistow #przemyslenia
M.....D - Wersja pierwsza

UWAGA DŁUGIE

Dlaczego antynataliści nie mogą się po p...

źródło: comment_DoZyazHJmA8TtXd4FHIgLeZleUIhBgYm.jpg

Pobierz
  • 11
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@MPXD: odwolujesz sie do instynktow jednoczesnie negujac jeden z nich. rozumiesz dziecko ze tak samo jak człowiek instynktownie boi sie smierci tak samo instynktownie chce posiadac potomstwo. TO JEST TEN SAM MECHANIZM XD. Nie oszukasz go :) a w wieku 40-50 lat bedziesz zgorzkniałą babą i bedziesz pluć sobie w brodę ze nie masz nikogo bliskiego.